[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poniewa¿ opuœci³ pan swój posterunek, Klamm móg³ odjechaæ.Zadziwia mnie wprost jego dra¿liwoœæ.Czy zauwa¿y­³a pani, pani ober¿ystko, jakKlamm niespokojnie rozgl¹da³ siê woko³o? - Ober¿ystka, zdaje siê, wcale tegonie zauwa¿y³a, ale pan ci¹gn¹³ dalej: - No, na szczêœcie nic ju¿ nie by³o dozobaczenia, furman zatar³ nawet œlady stóp na œniegu.- Pani ober¿ystka nie zauwa¿y³a - wtr¹ci³ K., ale nie powiedzia³ tego z jak¹œnadziej¹, lecz jedynie dlatego, ¿e rozdra¿ni³o go twierdzenie owego pana,umyœlnie wypowiedziane tak kategorycznie i bezapelacyjnie.- Mo¿e wtedy w³aœnie nie by³am przy dziurce od klucza- powiedzia³a ober¿ystka, aby stan¹æ w obronie owego pana; potem jednak chcia³aprzyznaæ równie¿ Klammowi racjê i doda³a:- Zreszt¹ nie wierzê w tak wielk¹ dra¿liwoœæ Klamma.My naturalnie boimy siê oniego i staramy siê go chroniæ, wychodz¹c przy tym z za³o¿enia, ¿e Klamm jest wnajwy¿szym stopniu dra¿liwy.To jest s³uszne i na pewno odpowiada to woliKlamma.Jak jednak naprawdê jest, tego nie wiemy.Oczywiœcie Klamm z kimœ, zkim nie chce rozmawiaæ, mówiæ nie bêdzie, choæby tamten nie wiem jak natrêtniesiê stara³ i pcha³, ale sam fakt, ¿e Klamm nigdy nie pozwoli mu do siebieprzemówiæ ani nie uka¿e siê przed jego oczyma, ju¿ wystarczy, bo czemu by Klammmia³ naprawdê nie znosiæ czyjegoœ widoku.A przynajmniej nie da siê tegodowieœæ, gdy¿ nigdy nie dojdzie do próby.M³ody pan potakuj¹co kiwa³ g³ow¹.- Jest to naturalnie w gruncie rzeczy równie¿ i moja opinia - rzek³- a jeœli wyrazi³em siê trochê inaczej, to tylko dlatego, by pan geometra móg³lepiej mnie zrozumieæ.Prawd¹ jest wszak¿e, ¿e Klamm, kiedy wyszed³ na dwór,kilkakrotnie rozejrza³ siê woko³o.- Mo¿e mnie szuka³ - rzek³ K.- Mo¿liwe - odpar³ - nie przysz³o mi to jednak na myœl.Wszyscy zaczêli siêœmiaæ, a Pepi, która prawie nic z ca³ej rozmowynie rozumia³a, œmia³a siê najg³oœniej.- Jeœli ju¿ wszystkim nam tak weso³o - powiedzia³ m³ody pan- chcia³bym pana, panie geometro, piêknie prosiæ, aby mi pan kilkoma danymiuzupe³ni³ moje akta.- Bardzo wiele pisze siê tu - rzek³ K.przypatruj¹c siê z daleka aktom.- Tak, to z³e przyzwyczajenie - powiedzia³ m³ody pan i zaœmia³ siê znowu - aleprawdopodobnie nie wie pan jeszcze wcale, kim jestem.Nazywam siê Momus ijestem wiejskim sekretarzem Klamma.Po tym oœwiadczeniu w ca³ym pokoju zapanowa³ uroczysty nastrój; ober¿ystka iPepi, choæ zna³y naturalnie owego pana, by³y jednak jakby speszone wymienieniemjego nazwiska i piastowanej godnoœci.A nawet i sam m³ody pan, jak gdyby zbytwiele powiedzia³, ponad w³asn¹ wytrzyma³oœæ, i jakby chcia³ uciec odwynikaj¹cego z jego w³asnych s³Ã³w uroczystego nastroju, zag³êbi³ siê w swojeakta i zacz¹³ pisaæ, tak ¿e w pokoju s³ychaæ by³o jedynie skrzypienie pióra.- A có¿ to takiego „sekretarz wiejski”? - spyta³ K.po chwili.Zamiast Momusa,który teraz, po przedstawieniu siê, nie uwa¿a³ju¿ za stosowne sk³adaæ podobnych oœwiadczeñ, odpowiedzia³a ober¿ystka:- Pan Momus jest takim samym sekretarzem Klamma jak ka¿dy inny z jegosekretarzy, ale siedziba urzêdowa pana Momusa, a jeœli siê nie mylê, równie¿ ijego dzia³alnoœæ urzêdowa.- W tym miejscu Momus, nie przerywaj¹c pisania,zacz¹³ gwa³townie potrz¹saæ prze­cz¹co g³ow¹, wobec czego ober¿ystka zaraz siêpoprawi³a: - Tylko jego siedziba, a nie dzia³alnoœæ urzêdowa, jest ograniczonado terenu wsi.Pan Momus za³atwia wszystkie potrzebne we wsi pisemne prace zaKlamma i pierwszy rozpatruje wszelkie pochodz¹ce ze wsi podania do Klamma.-Poniewa¿ K., nie doœæ jeszcze tym wszystkim przejêty, patrzy³ na ober¿ystkêdoœæ bezmyœlnym wzrokiem, ober¿ystka doda³a trochê speszona: - Tak tu ju¿ jesturz¹dzone, ¿e wszyscy panowie z zamku maj¹ swoich pisarzy wiejskich.Momus, który przys³uchiwa³ siê temu o wiele uwa¿niej ni¿ K., uzupe³ni³wypowiedŸ ober¿ystki:- Sekretarze wiejscy przewa¿nie pracuj¹ dla jednego tylko pana, ja zaœ pracujêdla dwóch: dla Klamma i Yallabene.- Tak - powtórzy³a ober¿ystka, jakby ze swej strony dopiero teraz sobie touprzytomni³a.- Pan Momus pracuje dla dwóch panów: dla Klamma i Yallabene, jestwiêc podwójnym sekretarzem wiejskim.- A wiêc podwójnym - zgodzi³ siê K.i skin¹³ g³ow¹, zwracaj¹c siê do Momusa,który nieco pochylony ku przodowi patrzy³ teraz prosto na niego, tak jak torobi dziecko, gdy je w³aœnie ktoœ pochwali.Jeœli kry³o siê w tym ruchu pewnelekcewa¿enie, to albo pozosta³o nie zauwa¿one, albo nawet by³o wprost po¿¹dane.W³aœnie przed K., który nie by³ godzien tego, by Klamm choæby tylko przypadkiemgo zobaczy³, dok³adnie wyliczano zas³ugi cz³owieka z najbli¿szego otoczeniaKlamma, i to z jawnym zamiarem wywo³ania szacunku i pochwa³y ze strony K.Aprzecie¿ K.wcale tego nie doceni³.On, który ze wszystkich si³ ubiega³ siê ojedno spojrzenie Klamma, nie ceni³ doœæ wysoko stanowiska takiego na przyk³adMomusa, któremu wolno by³o ¿yæ w zasiêgu oczu Klamma, daleki by³ od podziwu, atym bardziej zawiœci, gdy¿ nie d¹¿y³ przecie do bliskoœci Klamma jako takiej,ale do tego, by on, K., tylko on, a nie ktoœ inny, ze swoimi, a nie z cudzymisprawami, móg³ do Klamma przyst¹piæ, i to przyst¹piæ do niego nie po to, by siêu niego zatrzymaæ, ale by go omin¹æ i pójœæ dalej - do zamku.Spojrza³ wiêc na zegarek i powiedzia³:- Teraz muszê ju¿ iœæ do domu.Stosunek Momusa do niego od razy zmieni³ siê na korzyœæ.- Tak, naturalnie - powiedzia³ Momus - wzywaj¹ pana obowi¹zki woŸnego w szkole,ale momencik musi pan jednak poœwiêciæ.Jeszcze kilka krótkich pytañ.- Nie mam na nie wcale ochoty - rzek³ K.i chcia³ podejœæ do drzwi.Momusjednak uderzy³ jednym z akt o stó³ i wsta³ z miejsca:- W imieniu Klamma ¿¹dam od pana, aby pan odpowiada³ na moje pytania.- W imieniu Klamma? - powtórzy³ K.- A czy¿ obchodz¹ go moje sprawy?- Co do tego - rzek³ Momus - nie mam w³asnego zdania, a pan chyba tym mniej.Mo¿emy obaj spokojnie pozostawiæ to samemu Klammowi.Wzywam jednak pana,pe³ni¹c funkcjê powierzon¹ mi przez Klamma, aby pan zosta³ i odpowiada³.- Panie geometro - wmiesza³a siê do rozmowy ober¿ystka - nie chcia³abym panuju¿ nic wiêcej doradzaæ, wszystkie moje dotych­czasowe rady, naj¿yczliwsze,odrzuci³ pan w niespotykany wprost sposób, a tutaj, do pana sekretarza - niechcê niczego ukrywaæ- przysz³am tylko po to, aby jak nale¿y poinformowaæ urz¹d o pañskim zachowaniusiê i pañskich zamiarach oraz aby raz na zawsze uchroniæ siê od ponownegozakwaterowania pana u mnie.Taki jest nasz wzajemny stosunek, który ju¿ chybanie ulegnie ¿adnej zmianie, a jeœli wypowiadam obecnie moje zdanie, to nierobiê tego, by panu pomóc, ale by u³atwiæ trochê panu skretarzowi ciê¿kiezadanie pertraktowania z takim cz³owiekiem jak pan.Mimo to jednak, z powodumojej zupe³nej szczeroœci - inaczej jak otwarcie nie mogê z panem postêpowaæ,dzieje siê to nawet wbrew mojej woli- mo¿e pan z moich s³Ã³w wyci¹gn¹æ dla siebie korzyœci, jeœli pan tylko zechce [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •