[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piwnice rodziny działkowicza zawsze były pełne słoików dżemu, ogórków, przecieru pomidorowego, także innych przetworów, a nawet butelek z domowym winem.Po wielu latach sytuacja się diametralnie zmieniła, bo półki sklepowe uginają się pod ciężarem wszelakich dobroci.Pomimo to każdy, kto w tamtych czasach żył, dobrze wie, że dzisiejsza niewiadomego pochodzenia marchewka czy truskawka ani trochę w smaku nie przypomina płodów z własnego ogródka ani w ogóle tego, na co wygląda.Dlatego śmiało można dzieciom i wnukom opowiadać bajki, których początek brzmi tak: Dawno, dawno temu, za górami za lasami, za siedmioma morzami.był sobie pomidor o smaku pomidora.Dziś na działce rodziców Janka również dzięki niemu rosły „prawdziwe" warzywa i owoce.Między innymi marchewka, pietruszka, a także morele, śliwy, grusze oraz jabłka.Krzewy też tam były.Janek najbardziej lubił, a zarazem nie lubił agrestu.Uwielbiałjego smak, lecz niestety same zbiory nie należały do przyjemności.Zawsze miał po nich niemiłosiernie pokłute ręce.Janka mama nigdy nie pracowała.Jako dziecko nie zwracał na to uwagi i przyjmował to za rzecz naturalną.W domu zawsze pachniało obiadem.Jest to jeden z najpiękniejszych zapachów dzieciństwa - zapach domowego matczynego obiadu.Janek z rozrzewnieniem westchnął.- Kolacja na stole! - Z nostalgicznych wspomnień wyrwała go Grażyna, której głos dobiegł z kuchni.- Już idę! - zawołał.Leniwie wstał od biurka i już chciał wyjść z pokoju, ale jeszcze raz rzucił okiem na wybrane przez siebie książki.W myślach zauważył, iż wszystkie są naukowe.Coś o chorobach reumatycznych i coś z fizykoterapii.„Nawet w wolne dni nie mogę poczytać jakiejś powieści albo porozwiązywać krzyżówek" - mruknął pod nosem, chociaż doskonale wiedział, iż jest to jego własny wybór.Należał bowiem do ludzi, którzy permanentnie się kształcą, a czytanie literatury niezwiązanej z podnoszeniem ich kwalifikacji przekładają na okres bliżej nieokreślony, najlepiej na lata emerytury.Nawet sen jest dla nich stratą czasu.Zazwyczaj długo nie mogą zasnąć, bez opamiętania analizując sprawy zawodowe.Czasem jednak następuje u nich chwila refleksji, na moment „przystają", aby się nad sobą zastanowić, pomyśleć nad zmianą swojej mentalności.Nie trwa to jednak zbyt długo i nie przynosi pożądanego skutku, więc dalej się ze sobą męczą.Janek wszedł do kuchni.Na stole stały dwie szklanki gorącej herbaty, a na środku półmisek kanapek.- Nie za dużo tego nakroiłaś? - spytał ze śmiechem.- Trochę się zapędziłam.- No właśnie, jesteś ostatnio jakaś zamyślona, jakby nieobecna - zauważył z troską w głosie, sięgając po niezwykle apetycznie wyglądającą kanapkę.- Wydaje ci się - odparła, odkładając na stół trzymaną w ręku ścierkę i siadając naprzeciwko niego.- Być może.- skwitował, po czym szybko zmienił temat: - Jutro jadę na działkę rodziców.Trzeba coś porobić, bo zaraz wszystko powiędnie albo zgnije.Spalę trochę zielska, a może starczy mi też czasu na zaimpregnowanie desek na werandzie.Na pewno tam przenocuję.Nie opłaca się wracać tylko po to, żeby się przespać w domu.Może pojedziesz, pomożesz ciutek lub choćby pobędziesz dla towarzystwa?- Znam cię, na pewno zebrałeś całą bibliotekę książek.Kiedy tylko nie będziesz się grzebać w ziemi, to wciśniesz w nie swój nos.I tyle cię będę widziała.A mnie w tym czasie pozostanie konwersacja z komarami -odpowiedziała.- Zawsze możesz też coś zabrać do czytania - zaproponował.- Poczytać to mogę również w domu na balkonie - odparła.-A świeże powietrze.? Chyba już całkiem mnie nie lubisz.Mam takie wrażenie, że od jakiegoś czasu nie cieszysz się, gdy wracam z pracy i że cię stale drażnię samą swoją obecnością.Niechętnie ze mną przebywasz.Na działkę nie chcesz jeździć.Wszystko nie tak -stwierdził z wyrzutem.- Jesteś przewrażliwiony - powiedziała, rysując coś palcem po blacie stołu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •