[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dyletanci i amatorzy! S³ychaæ ich nakilometr!Ju¿ ja ich nauczê!Siedzia³ za jedn¹ z wielkich, wysokich na dwa metry skrzyñ.W ca³ej hali sta³oich chyba ze dwadzieœcia.Spomiêdzy desek wystawa³y œciœle u³o¿one obok siebiewielkie tekturowe pud³a.Nie musia³ sprawdzaæ, co w nich jest.Zapach siarkiniós³ siê po ca³ej hali, wyostrzaj¹c jego wêch.By³ wszêdzie.W bladej poœwiacie ksiê¿yca wlewaj¹cej siê do wnêtrza zauwa¿y³ dwie niezgrabnesylwetki przekraczaj¹ce próg metalowych drzwi.Pierwsza z nich trzyma³a wwyci¹gniêtej d³oni rewolwer, druga - d³ugi dr¹g.Ob³awa by³a tu¿, tu¿, ale onwcale nie czu³ siê zwierzyn¹ ³own¹.Przeciwnie, czai³ siê do skoku niczymdrapie¿nik, który w³aœnie zw¹cha³ œwie¿e miêso.Zacisn¹³ d³oñ na rêkojeœci bagnetu.Jego zi¹b studzi³ emocje i wycisza³niepotrzebne myœli.Teraz liczy³o siê tylko jedno: szybkoœæ.Dopadnie ich i zabije.B³yskawicznie.Bez litoœci.Wychyli³ siê zza skrzyni i serce uderzy³o mu mocniej.Byli naprawdê blisko.Trzy skrzynie dalej.Skradali siê na ugiêtych nogach jak œredniowieczni skrytobójcy, którzy wdarlisiê na zamkowe komnaty, by zg³adziæ króla.Nie dopadn¹ mnie, pomyœla³ i raz jeszcze - zerkn¹³ zza winkla [25 winkiel -.naro¿nik, róg.].Kaczmarek dostrzeg³ k¹tem oka jakiœ ruch po prawej.T³umione emocje w u³amkusekundy znalaz³y ujœcie.Nie do koñca œwiadom tego, co siê dzieje, poci¹gn¹³ zacyngiel.Steryln¹ ciszê wewn¹trz fabryki przeszy³ huk wystrza³u.Wybuch najbli¿szej skrzyni cisn¹³ komisarzem na przeciwleg³¹ œcianê, osmalaj¹cmu brwi i w³osy na skroniach.Zaraz potem ogieñ przerzuci³ siê na kolejneskrzynie, tworz¹c z nich w oka mgnieniu gigantyczne pochodnie.Spomiêdzy ¿ywych stosów zerwa³ siê wysoki, rozpaczliwie machaj¹cy rêkomap³omieñ.Wij¹c siê i rycz¹c z bólu, rzuci³ siê ku drewnianym schodomprowadz¹cym na piêtro.Goni³a go wœciek³a fala p³omieni li¿¹cych such¹konstrukcjê stopni.W niespe³na minutê hala fabryki zapa³ek zamieni³a siê w gigantyczny piec, wktórym buzowa³o czyste szaleñstwo p³omieni.- Biniu! Uciekajmy! - Œlepy Antek szarpa³ Kaczmarka za spalony rêkaw, staraj¹csiê za wszelk¹ cenê odci¹gn¹æ go od schodów.- Uciekaj myyyyy!Oszo³omiony Kaczmarek sta³ przez chwilê poœród wzbieraj¹cego na sile ¿ywio³u,podziwiaj¹c imponuj¹c¹ œcianê ognia wdzieraj¹c¹ siê z potê¿n¹ moc¹ na piêtro.P³omienie w mig uchwyci³y solidne przyczó³ki na drewnianych belkach wi¹¿¹cychpod³ogê piêtra i z impetem posuwa³y siê w g³¹b budynku, odcinaj¹c jedyn¹ drogêucieczki w dó³.- Idziemy - powiedzia³ Kaczmarek.- Nic tu po nas.Podparty pod ramiê przez juchtê, wybieg³ z roz¿arzonego do czerwonoœci piek³a.Gdy szeroko otwartymi ustami ³apa³ œwie¿e powietrze, gdzieœ z górnychkondygnacji fabryki wydoby³ siê przera¿aj¹cy krzyk ¿ywcem palonego cz³owieka.- IdŸ do diab³a! - splun¹³ Kaczmarek.- Tam twoje miejsce!Przez nastêpn¹ godzinê sta³ pod p³on¹c¹ hal¹, wpatruj¹c siê zimnym wzrokiem wpostêpuj¹c¹ katastrofê.Dopiero kiedy ogieñ we wnêtrzu hali by³ ju¿ tak wysoki, ¿e od ¿aru zaczê³ypêkaæ szyby, odwróci³ siê na piêcie i z rêkoma w kieszeniach ruszy³ spacerkiemw stronê Starego Rynku.Dopad³em go, pomyœla³.Janeczek pomszczony.I tej nocy, której sp³onê³a fabryka na Wenecjañskiej, Jan Krzepki mia³ dziwnysen.Œni³o mu siê wielkie, zbombardowane i wypalone do ruin miasto.Przypomina³o mu Warszawê.Pomiêdzy jego gruzami biegali nastoletni ch³opcy zbia³oczerwonymi opaskami na ramionach.W zbyt du¿ych, niemieckich he³mach nag³owach wygl¹dali na po³y groteskowo, na po³y tragicznie.W d³oniach nieœlibutelki z benzyn¹, którymi próbowali powstrzymaæ czo³gi.Gêsty ogieñ z bronimaszynowej po³o¿y³ ich wszystkich.Obudzi³ siê nad ranem, zlany zimnym potem i odetchn¹³ z ulg¹.By³ szczêœliwy, ¿e to tylko sen.EPILOGWarszawa, niedziela sierpnia, kwadrans przed piêtêRadiostacje w Sztabie Naczelnego Wodza rozszala³y siê tak nagle, jakby jakiœz³y duch opêta³ na co dzieñ ch³odne i martwe przedmioty.Albo jakby, nag³ypowiew porannej sierpniowej burzy obudzi³ je do ¿ycia.Niczym fontanny zaczê³ywypluwaæ z siebie dziesi¹tki meldunków, wykrzykiwanych przezradiotelegrafistów.Ka¿dy nastêpny by³ gorszy.- Bombarduj¹ Westerplatte!- Zajêli Stanis³awów!- Lwów otoczony!- Pancerne czo³Ã³wki na warszawskiej Pradze!- Walki o Wilno!- Kolumna tygrysów posuwa siê na £Ã³dŸ!- Starcia z dywersantami w Poznaniu i Bydgoszczy! Marsza³ek opar³ siê ³okciem oframugê i oddycha³ ciê¿ko, przyt³oczony skal¹ inwazji.A wiêc wojna, pomyœla³.To ju¿ koniec.Od piêciu lat dzieñ w dzieñ mêczy³o goprzeczucie, ¿e flirt z Rzesz¹ skoñczy siê kiedyœ zapaœci¹.Ale teraz, gdywszystko sta³o siê jasne, wcale nie odczuwa³ ulgi.KILKA S£ÓW OD AUTORAZawsze intrygowa³o mnie, co by by³o, gdyby wiosn¹ roku Polska odpowiedzia³a IIIRzeszy „tak”, godz¹c siê na status wasala Niemiec.To pytanie - wbrew pozorom - wcale nie jest teoretycznym rozwa¿aniem.W mojejpowieœci nie darmo pojawia siê na przyk³ad anegdota o kasiarzu Grubberze, któryznalaz³ schronienie na eksterytorialnej autostradzie przez polskie Pomorze.Ma³o kto wie, ¿e w koñcu roku polskie w³adze ca³kiem realnie rozwa¿a³yniemieck¹ propozycjê zbudowania takiej drogi.Miêdzy sob¹ konsultowa³y siêkolejne ministerstwa, a wstêpny projekt zak³ada³ nawet postawienieautostrady.nad polskim terytorium - na specjalnej, wielokilometrowejestakadzie.Ostatecznie rz¹d polski porzuci³ te bardzo wstêpne projekty (m.in.z powodu negatywnej opinii w³adz wojskowych).Historia ta pokazuje jednak, ¿ena prze³omie lat - nie wszystko jeszcze by³o przes¹dzone.Tym bardziej, ¿e do Polski intensywnie pielgrzymowali wówczas kolejninazistowscy dygnitarze, przekonuj¹c kierowników naszej nawy pañstwowej, ¿e„Morze Czarne to te¿ morze” (Joachim von Ribbentrop), czy przypominaj¹c, ¿eprzecie¿ skoro niemiecki Ren uchodzi do morza na terenie Holandii, wiêc polskaWis³a mog³aby wpadaæ do Ba³tyku w niemieckim Gdañsku (Heinrich Himmler), IIIRzeszy niew¹tpliwie bardzo na pozyskaniu Polski zale¿a³o.Dopiero w koñcu marcaroku Niemcy zorientowali siê, ¿e aliansu z Rzeczpospolit¹ nie bêdzie.Gdybyœmy poszli Niemcom na rêkê, zapewne nie by³oby tragicznego Wrzeœnia-musielibyœmy natomiast przyst¹piæ do Paktu Antykominternowskiego, a WojskoPolskie prêdzej czy póŸniej pomaszerowa³oby wraz z Wehrmachtem na wschód,bior¹c udzia³ w niechcianej wojnie o niepewnym finale.Zapewne musielibyœmy„goœciæ” na naszym terytorium wojska niemieckie, przystaj¹c na stopnioweograniczanie naszej niezale¿noœci.I wiele wskazuje na to, ¿e uleg³oœæ wobecNiemiec w roku by³aby tylko odroczeniem wyroku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •