[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgodnie z regu³¹ Pauliego.ka¿dy stan kwantowy mo¿e byæ obsadzonytylko przez jedn¹ cz¹stkê elementarn¹, a nie przez dwie, piêæ albo milion, ifizyka ogranicza siê do takiego stwierdzenia, natomiast: nie wolno jej pytaæ,czemu ta zasada jest przez wszystkie cz¹stki bezwzglêdnie przestrzegana i coalbo kto zabrania cz¹stkom zachowywaæ siê inaczej.Zgodnie z zasad¹indeterminizmu cz¹stki zachowuj¹ siê w sposób tylko statystycznie okreœlony, aw obrêbie owego indeterminizmu pozwalaj¹ sobie na rzeczy ze stanowiskaklasycznej fizyki nieprzyzwoite albo wrêcz koszmarne, bo naruszaj¹ prawazachowania, ale poniewa¿ to siê dzieje w przedziale nieokreœlonoœci, nie mo¿naich nigdy obserwowaæ na gor¹cym uczynku naruszania tych praw.I znów nie wolnopytaæ, jak mog¹ cz¹stki pozwalaæ sobie na te wybryki w indeterministycznymprzedziale obserwacji, sk¹d bior¹ upowa¿nienia do takich wyskoków, które zdaj¹siê sprzeczaæ ze zdrowym rozs¹dkiem, poniewa¿ sprawy takie do fizyki nienale¿¹.W pewnym sensie doprawdy mo¿na by s¹dziæ, ¿e wewn¹trz szparynieokreœlonoœci cz¹stki zachowuj¹ siê jak przestêpca zupe³nie pewienbezkarnoœci dlatego, bo wie.¿e na pewno nikt go in flagranti nie przy³apie,ale s¹ to antropocentryczne sposoby mówienia, które nie tylko nie daj¹ niczego,lecz wprowadzaj¹ w rzecz szkodliwy mêtlik, bo zdaj¹ siê przypisywaæ cz¹stkomelementarnym ludzkie intencje jakiejœ perfidii czy chytroœci.Z kolei sieæinformatyczna potrafi, jak wolno s¹dziæ, zdobywaæ wiadomoœci o tym.co siêdzieje na Ziemi równie¿ i tam, gdzie tej sieci w ogóle nie ma ani te¿ ¿adnychjej czujników.Oczywiœcie mo¿na by oœwiadczyæ, ¿e sieæ wytwarza „w³asne polepercepcyjne” z ,,gradientami teleologicznymi”.czy te¿.pos³uguj¹c siê podobn¹terminologi¹, sporz¹dziæ inne pseudo–t³umaczenie.które jednak nie bêdzie mia³o¿adnej wartoœci naukowej; chodzi o to.aby siê przekonaæ, co.w jakichgranicach, przy jakich warunkach pocz¹tkowych i brze¿nych sieæ mo¿e wykonaæ, aca³a reszta nale¿y ju¿ do nowo¿ytnych powieœci fantastycznych.O tym.¿e mo¿nadowiadywaæ siê o otoczeniu bez oczu, uszu i innych zmys³Ã³w, wiemy, bo dowodz¹tego specjalnie sporz¹dzone modele i doœwiadczenia.Dajmy na to, ¿e mamymaszynê cyfrow¹ z optymizatorem, dbaj¹cym o maksymalne tempo obliczeniowychprocesów, i ¿e ta maszyna mo¿e siê poruszaæ w³asnym napêdem po terenie, któryjest w po³owie zacieniony, a w po³owie os³oneczniony.Je¿eli maszynaprzebywaj¹c w s³oñcu bêdzie siê przegrzewa³a i od tego tempo jej pracy spadnie,optymizator uruchomi napêd i maszyna bêdzie siê poty b³¹ka³a po tym terenie, a¿trafi w cieñ, gdzie och³Ã³d³szy, bêdzie pracowa³a wydajniej.Tak wiec maszynaowa, chocia¿ nie ma oczu, odró¿nia cieñ od œwiat³a.Jest to przyk³ad niezwykleprymitywny, wskazuje jednak na to.¿e mo¿na siê orientowaæ w otoczeniu bezposiadania jakichkolwiek zmys³Ã³w, skierowanych na zewn¹trz.Hart osadzi³ mnie, przynajmniej na jakiœ czas.i zaj¹³ siê swoimi rachunkami ieksperymentami, a ja mog³em sobie myœleæ, co mi siê ¿ywnie podoba³o.Tego niemóg³ mi ju¿ zabroniæ.Byæ mo¿e.myœla³em, kiedy jakieœ kolejne przedsiêbiorstwow³¹czy³o swój komputer do sieci, zosta³ bez niczyjej wiedzy przekroczony prógkrytyczny, i sieæ sta³a siê organizmem.Od razu przychodzi do g³owy obrazmolocha, potwornego paj¹ka czy elektrycznego wielonoga.kablowymi mackamizarytego w ziemi od Gór Skalistych po Atlantyk, który, wykonuj¹c zlecane muobliczenie iloœci przesy³ek pocztowych i rezerwuj¹c miejsca w samolotach,jednoczeœnie po cichu knuje straszliwe plany ow³adniêcia Ziemi¹ i wziêcialudzkoœci w niewolê.Oczywiœcie s¹ to bzdury.Sieæ nie jest organizmem takimjak bakteria, drzewo, zwierzê czy cz³owiek, po prostu powy¿ej punktu krytycznejz³o¿onoœci sta³a siê systemem, jak systemem staje siê gwiazda albo galaktyka,kiedy nagromadzi siê doœæ materii w przestrzeni, sieæ jest systemem iorganizmem niepodobnym do ¿adnego z nazwanych, bo w³aœnie nowym, takim jakiegodot¹d jeszcze nigdy nie by³o.Myœmy j¹ sami wprawdzie zbudowali, ale niewiedzieliœmy do samego koñca, co w³aœciwie robimy.Wykorzystywaliœmy j¹.aleby³y to drobne uszczkniêcia, ot jakby mrówki pas³y siê na mózgu, zajêtewyszukiwaniem tego, wœród miliarda tocz¹cych siê w nim procesów, co pobudza ichczu³ki smakowe i szczêki.Hart przychodzi³ zwykle na mój dy¿ur ko³o trzeciej zteczk¹ wypchan¹ papierami, termosem pe³nym kawy, i bra³ siê do dzie³a, a jaczu³em siê wystrychniêty na dudka, có¿ jednak mog³em pocz¹æ, skoro pod wzglêdemrzeczowym mia³ s³usznoœæ? Myœla³em dalej, po swojemu, wpadaj¹c w koleinydostêpnych mi wyobra¿eñ, a wiêc, na przyk³ad, przedstawia³em sobie, ¿e œwiatmartwych dot¹d przedmiotów, linie przesy³owe, kable podmorskiego telegrafu,telewizyjne anteny, mo¿e metalowe siatki ogrodzeñ, ³uki i zwory mostów, szyny,wyci¹gi, struny w betonowych gmachach, ¿e wszystko to, za impulsem sieci, uleganag³emu sprzêgniêciu w jeden olbrzymi uk³ad œledz¹cy, któremu przewodzi akuratmój IBM przez liczone sekundy, bo do tego, ¿e on w³aœnie sta³ siê oœrodkiemkrystalizacyjnym tej potencji, doprowadzi³o parê b³ahych przypadków.Ale nawette moje majaki nie wyjaœnia³y, chocia¿by w jakiœ mglisty sposób, zdumiewaj¹cychi tak konkretnych szczegó³Ã³w, jak talent przewidywania zajœæ, jak jegodwuminutowe ograniczenie — musia³em wiêc zmuszaæ siê do milcz¹cej cierpliwoœci,bo widzia³em wszak, ¿e Hart daje z siebie wszystko [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •