[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czas siêzatrzyma³.U podnó¿a zamku Dunvegan byliœmy o ósmej wieczorem.Samochód zostawiliœmy napodjeŸdzie.Kryszka pobieg³a na górê poszukaæ Janice.Hall, choæ wiod³y doñ dwuskrzyd³owe, mocarne drzwi, nabite metalowymi æwiekami,by³maleñki.Sta³a tam przeszklona gablota i ³awka, na której Mirek zaczai³ siê,jakby chcia³ z niejuczyniæ barykadê.W gablocie eksponowano pod³u¿ne pude³eczko w kszta³ciedziecinnegostatku z kory z odsuwan¹ pokrywk¹, na której widnia³ ledwie widoczny napis:„Otwórz,proszê”.Pude³eczko po³¹czone by³o z czymœ, co przypomina³o woreczek.Opiseksponatu by³nastêpuj¹cy: „Storranie komunikowali siê z l¹dem za pomoc¹ takich w³aœniedrewnianychstateczków, które przywi¹zane by³y do nadmuchanych owczych ¿o³¹dków.Rzucane wpr¹dymorskie wieœci nieraz ratowa³y Storran przed g³odow¹ œmierci¹, od kiedywyspiarze zatraciliwiarê, ¿e wszystko, czego potrzeba im do ¿ycia, znajduje siê na Wyspie.”– No có¿, bêdziesz mia³ wreszcie swoj¹ Janice – rzek³em z ulg¹.– Tak, tak.– basowa³ cicho Mirek.Zabrzmia³o to nieweso³o.– Nie cieszysz siê?– Jasne, ¿e siê cieszê.Byle tylko by³a.Czekaliœmy d³ugo.Mo¿e pó³ godziny.Z hallu przechodzi³o siê do galerii, gdziewisia³opewnie wiêcej starych portretów ni¿ etykiet od piwa na s³omiankach przy ³Ã³¿kachwakademikach.Obaj byliœmy zmêczeni i przygnêbieni.Skoñczy³a siê wolnoœænaszych wyborów.Gdzieœ na wy¿szych piêtrach zamku urzêdowa³o biuro Old Storr Virtuality, gdzieprzypuszczalnie mo¿na by³o znaleŸæ Janice.Ale Mirka to nie cieszy³o.Zrozumia³em nagle, ¿emimo posêpnoœci tego miejsca, nie ba³em siê.Nie ba³em siê w³asnego lêku! ¯enadp³ynie izagarnie mnie bezlitoœnie! Kiedy to siê sta³o? Kiedy do tego stopnia sta³em siêpodmiotemw³asnych emocji?– Bojê siê – rzek³ wtedy Mirek.– Bojê siê, ¿e ta ma³pa wykrêci jakiœ numer.– O kim mówisz?– O Janice.Wiesz, co jest gorsze w ³Ã³¿ku od psychologa?– Mo¿e psychiatra.– Nie! Mój drogi.tylko policjant!Zerwa³ siê z ³awki i poszed³ w stronê galerii portretów.– „Idê siê przejœæ!” –powiedzia³takim tonem, ¿e by³o jasne, i¿ nie ¿yczy sobie towarzystwa.Kryszka wróci³a wreszcie z nad¹san¹ min¹.– Widzia³am Janice.Ma coference call z Nowym Jorkiem.– Wiêc jest –– ucieszy³em siê.– Tak, ale nie chce z nim rozmawiaæ.– Co siê sta³o?Kryszka wzruszy³a ramionami.Znudzeni oczekiwaniem, poszliœmy wreszcie obejrzeæ „nasze pokoje”.Wêdrowaliœmykorytarzami, pe³nymi starych portretów i mebli.Krêciliœmy siê, pokonuj¹camfilady sal, boniektóre wejœcia by³y zamkniête grubymi sznurami – wiod³y do zamieszkanychczêœci Zamku.Forteca Mc Leodów mia³a dwie baszty o kwadratowej podstawie, stoj¹ce ma dwukrañcachg³Ã³wnego gmachu.Ca³a budowla wznosi³a siê ponad Loch Dunvegan, gdzie nakamienistychpla¿ach wylegiwa³y siê foki o minach starych, znudzonych psów.Szliœmy odmniejszej basztydo czêœci nowszej, na któr¹ zwróci³em uwagê, zbli¿aj¹c siê do zamku, bo szczytwieñczy³ masztflagowy, a postawê otacza³o coœ na kszta³t barbakanu.– Tam s¹ nasze pokoje – rzek³a Kryszka.By³y to po prostu ma³e cele o p³askich sufitach, podpartych belkami, istosunkowo sporychoknach, wychodz¹cym na Loch.Rzuci³em na swoje wyrko torbê podró¿n¹ iprzynagli³emKryszkê, byœmy wrócili do hallu.Ale Mirka nie by³o ani tam, ani nigdzie indziej.Chwilê czekaliœmy, maj¹cnadziejê, ¿e siêniebawem zjawi.Mo¿e zwiedza przyziemie zamku? Kryszka by³a podekscytowana.– Bojê siê, ¿eby coœ mu siê nie sta³o.Przede wszystkim mo¿e zostaæ zatrzymanyprzezMilitary Police.– Co ma tu do roboty policja wojskowa, do diab³a?– Mówi³am ci.Naszym projektem „opiekuje siê” wojsko.Jest na Old Storr oddobrychszeœædziesiêciu lat – mówi³a Kryszka.– W 1934 roku ewakuowano wszystkichmieszkañców, awyspê oddano wojskowym – zosta³y tam tylko ska³y, ptaki i rakiety.Mina Kryszki œwiadczy³a, ¿e nie by³a zadowolona z tego stanu rzeczy.– Amerykanie przywieŸli na Old Storr najwy¿sz¹ technikê.To prawda.–sarka³a.– Ale niktna Wyspie nie czu³ siê nigdy dobrze ani bezpiecznie.Ptaki rozmno¿y³y siê takobficie, ¿ezapachu guana niezdolny jest rozwiaæ nawet najsilniejszy sztorm.Ptakizasrywaj¹ radary ianteny satelitarne.Mamy k³opoty z komunikacj¹.Nawet helikoptery l¹duj¹ tam ztrudem.Ka¿deotwarcie drzwi powoduje walkê z jakimœ ptasim zgromadzeniem.Powoli przewagêzdobywaj¹nad wszystkim, nawet nad samolotami, ogromne g³uptaki.Wiesz? – pyta³apodekscytowana –g³uptak ma skrzyd³a pó³torametrowej rozpiêtoœci! Zaniepokojony, mo¿e byæniebezpieczny.Niedlatego, ¿e chcia³by zabiæ cz³owieka, jak cz³owiek jego, ale w tych skrzyd³achdrzemie ogromnasi³a, zdolna str¹ciæ ptasznika w kipiel oceanu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •