[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A do Ludzi Lodu s¹ usposobieni szczególnie ¿ycz-liwie.Wiecie, dlaczego?- Nie.- Dlatego, ¿e to s¹ duchy zwierz¹t.Opiekunowiezwierz¹t.A Ludzie Lodu zawsze mieli bardzo dobrystosunek do zwierz¹t.I to by³a prawda.Gabriel patrzy³ teraz na istotyo koñskich g³owach zupe³nie inaczej.Rozumia³, dlaczegowygl¹daj¹ w³aœnie tak, jak wygl¹daj¹.I zrozumia³ te¿,dlaczego od pierwszej chwili odczuwa³ z nimi jak¹œ pe³n¹ciep³a wspólnotê.Mój Bo¿e, jak serdecznie ich polubi³!- No to co, rozruszamy trochê koœci? - zapyta³a Tula,która z ogromnym wdziêkiem odgrywa³a swoj¹ rolêgospodyni.Powoli liczne zgromadzenie przenios³o siê do hallu.Najpierw opró¿ni³y siê pierwsze, najni¿sze rzêdy i Gab-riel, który mia³ nadziejê, ¿e zobaczy nareszcie, ktowype³nia³ tyln¹ czeœæ pomieszczenia, niczego nie widzia³.Tula zaprosi³a wszystkich Ludzi Lodu ze Skandynawii dowielkiej, wspania³ej sali, z pewnoœci¹ balowej, uzna³Gabriel.Nigdy bowiem nie widzia³ takich cudownych¿yrandoli! Z rozleg³ego sufitu pomalowanego na niebie-sko i z³oto zwisa³y niezwykle piêkne lampy z alabast-rowymi koronami i ró¿nokolorowymi, iskrz¹cymi siêœwiat³em dekoracjami.A umeblowanie sali! Bia³e sofy,jakich w domu Gabriela nigdy by nie mog³o byæ.Onbowiem zawsze sadowi³ siê na kanapie czy w fotelu z nogami,co mamê Karine doprowadza³o do rozpaczy.Nigdy niepamiêta³, ¿eby zdj¹æ buty, i móg³ spokojnie zajadaæ chlebz marmolad¹, siedz¹c na najpiêkniejszej sofie.Wszystko w tejsali by³o wprost wyrafinowanie piêkne, wyszukane, ch³opiecdoznawa³ skurczu w gardle, gdy na to patrzy³.Tak czasamibywa, kiedy cz³owiek patrzy na coœ doskona³ego.Œciany mia³y przyjemn¹ b³êkitn¹ barwê, o kilka tonówciemniejsz¹ ni¿ sufit.Na tle tych œcian wyj¹tkowo dobrzeprezentowa³y siê bia³e meble ze z³oceniami.Gabrielstwierdzi³, ¿e wszystkie ciotki i kuzynki ogl¹daj¹ toz niek³amanym podziwem.Tula pokazywa³a, t³umaczy³a, wyjaœnia³a.Przeszliprzez wiele innych, wiêkszych i mniejszych sal, a¿ znaleŸlisiê z powrotem w hallu.Nigdzie jednak nie by³o widaætajemniczych istot z ostatnich rzêdów.Gabriel stara³ siêzajrzeæ do "audytorium", jak nazywa³ salê zgromadzenia.Wewn¹trz pali³o siê œwiat³o, widaæ by³o meble i dekoracjena œcianach, ale nigdzie ani œladu ludzkiej istoty! Komplet-na pustka.Trzeba by³o opanowaæ ciekawoœæ.Kiedy pospieszy³, ¿eby dogoniæ towarzystwo, us³ysza³jak Mari mówi do Ellen:- Nazywasz Villemo swoj¹ pomocnic¹?- Ech, to tylko takie zastêpcze okreœlenie.To onipowiedzieli przecie¿, ¿e bêd¹ nam pomagaæ we wszyst-kim, o co poprosimy.- Ingrid ma pomagaæ mnie - rzek³a Mari w zamyœ-leniu.- Czy s¹dzisz, ¿e mog³abym j¹ poprosiæ o pieni¹dze?Powodzi nam siê dosyæ marnie, jak wiesz.Gabriel nie s³ucha³ d³u¿ej.Uwa¿a³, ¿e mówienieo pieni¹dzach podczas takiego spotkania jest ma³ostkowei œwiadczy o braku wychowania.Chocia¿ z drugiej strony,Mari musia³o byæ ciê¿ko w ¿yciu.Tak bardzo siê ró¿ni³aod innych Ludzi Lodu.By³a sympatyczna, to prawda,i bardzo siê stara³a trzymaæ fason, ale zainteresowaniamia³a naprawdê.ograniczone.Tula prowadzi³a ich dalej, a oni patrzyli i podziwiali.Ogl¹dali bibliotekê i mieli wra¿enie, ¿e mieœci siê w niej ca³aliteratura œwiatowa.Pokój muzyczny, sala koncertowa.Wszystko by³o doskona³e.Nic dziwnego, ¿e Tula czu³asiê dobrze!Jej sypialnia to po prostu marzenie! Gabriel dozna³trudnej do opanowania chêci, ¿eby rzuciæ siê na wspania³e³o¿e, okryte wykwintn¹ jedwabn¹ narzut¹.Zauwa¿y³, ¿ew oczach kilku pañ pojawi³y siê jakieœ dziwne b³yski, by³jednak zbyt dziecinny, by poj¹æ, co te spojrzenia znacz¹.Mimo to uwa¿a³, ¿e ³o¿e niepotrzebnie jest takie szerokie.Wydarzy³o siê to na oœwietlonym korytarzu, prowa-dz¹cym do innej czêœci górskiej groty.Widzieli wielokrot-nie ciemne przejœcia koñcz¹ce siê zamkniêtymi na czteryspusty drzwiami do nieznanych i przez to jeszcze bardziejinteresuj¹cych pomieszczeñ, ale Gabriel dobrze pamiêta³s³owa Tuli: Tam nie wolno!Ktoœ jednak chyba zlekcewa¿y³ jej ostrze¿enie, bowiemnieoczekiwanie Jonathan zapyta³ niepewnie:- Gdzie siê podzia³y te moje przeklête ³obuzy?Wszyscy zaczêli siê rozgl¹daæ.Rzeczywiœcie, Finn, Olei Gro zniknêli.- Czy oni nie mieli swoich opiekunów? - zapyta³aMari z wyrzutem.- Tutaj w grotach nie - odpar³ Vetle zdenerwowany.- Tutaj powinni byæ bezpieczni.Pod warunkiem, ¿e bêd¹przestrzegaæ zasad.Tula krzyknê³a g³oœno i natychmiast pojawi³y siê jejcztery demony w towarzystwie trzech duchów z zamierz-ch³ej przesz³oœci.To w³aœnie owe duchy mia³y czuwaæ nadbezpieczeñstwem dzieci po wyjœciu z grot.Okaza³o siê, ¿ebêd¹ ju¿ teraz musia³y rozpocz¹æ s³u¿bê.Niektórzy z ¿ywych odskoczyli przestraszeni, widz¹cpodchodz¹ce tak blisko dernony, wiêkszoœæ jednak za-chowywa³a siê tak, jakby siê nic nie sta³o.- Troje dzieci zniknê³o - wyjaœni³a Tula.- OdnajdŸcieje! Szybko, dopóki nie bêdzie za póŸno!- Có¿ za wstyd - jêcza³ Jonathan.- Jaka zgroza!By³o oczywiste, Ÿe inni podzielaj¹ jego przera¿enie.To Finn pierwszy dostrzeg³ budz¹ce ekscytacjê i cieka-woœæ wejœcie.- Chyba zwariowa³eœ - powiedzia³a Gro.- Przecie¿nam nie wolno.- Nie widzisz, ¿e stamt¹d p³ynie œwiat³o? To nie jestniebezpieczne!Dzieci sz³y w pewnej od³eg³oœci za reszt¹ towarzystwa.Pod¹¿a³y pos³usznie za doros³ymi ju¿ tak d³ugo, ¿eabsolutnie musia³y porozg³¹daæ siê na w³asn¹ rêkê.Zwiedza-j¹cy znajdowali siê teraz na d³ugim korytarzu, któryoœwietla³y pochodnie trzymane przez wystaj¹ce ze œcian ¿ywerêce.Wielkie, pazbawione miêœni, sinoczarne ramiona.Ole popatrzy³ na liczn¹ grupê krewnych zmierzaj¹cychdo wspania³ej biblioteki.Dla niego nie by³o to najbardziejzabawne miejsce.Wszyscy troje bardzo szybko podjêli decyzjê.Tamtoweiœcie naprawdê nie wygl¹da³o niebezpiecznie.Pierwsze kroki stawiali ostro¿nie, póŸniej zrobili siêbardziej odwa¿ni.Delikatne œwiat³o s¹czy³o siê tajemni-czo zza naro¿nika.Sam korytarz ton¹³ w mroku, leczœwiat³o z bocznych przejœæ wystarcza³o, by m³odzi ciekaw-scy mogli zobaczyæ, i¿ œciany wykonane s¹ z surowejska³y.Ociosanej tylko na tyle, by utworzyæ przejœcie.Dzieci zniknê³y za naro¿nikiem.Sk¹dœ z daleka s¹czy³osiê czerwone œwiat³o.Schodzili w dó³, grunt opada³ tudoœæ stromo.Wkrótce w oddali zobaczyli drzwi, tow³aœnie stamt¹d, poprzez szpary p³ynê³o ogniste œwiat³o.- Zawracamy - rzek³a Gro i przystanê³a.Finn, który jako czternastolatek by³ z rodzeñstwanajstarszy, powiedzia³ z obrzydzeniem, co myœli o takimtchórzostwie.- Ale to bardzo daleko! I tyle takich okropnych dziurwszêdzie w œcianach!Ole nie bardzo wiedzia³, które z rodzeñstwa powinienpoprzeæ.- Idziemy dalej - rzek³ bez przekonania.Ruszyli po omacku, trzymaj¹c siê œcian, bowiemkamienna pod³oga by³a nierówna.W tej samej chwili góra zatrzês³a siê z takim hukiem,jakby gdzieœ wybuch³ potê¿ny wulkan.Tylko ¿e hukdochodzi³ z bliska [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •