[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Proszę pana, to już znak, że bardzo jestem głodny, kiedy najpierw chwytam za jedzenie a nie za książkę.Bo u mnie zawsze pierwsza jest książka.— Ale kto pan właściwie jest?— Dziad jestem i nie wstydzę się tego.Dziaduję w Białostockiem.Przyjechałem tu na Dzień Zaduszny, żebrać na Bródnie.Czemu nie na Powązkach? Bo tam nie wpuszczają do środka, trzeba stać pod bramą, a to mi nie odpowiada.Coraz bardziej zdziwiony, ciągnę dziadka za język.Nie bardzo nawet tego potrzeba, bo i sam gada chętnie.Zatem, jak rzekł wyżej, dziaduje od wsi do wsi.Nie dziaduje pod kościołem, bo tam są sami pijacy, a on tego towarzystwa nie znosi; ale chodzi po wsiach, żebrze, a w zamian za to poucza chłopów o tym i owym.Za wyżebrane pieniądze przede wszystkim kupuje książki i gazety (czytuje pięć gazet), co mu omal nie zwichnęło kariery, bo kiedy się zgłosił raz do sołtysa o pozwolenie na żebranie, sołtys odmówił właśnie dlatego, że czytuje książki i gazety: niby że dziad nie powinien czytać, bo co to za dziad? Ale stary nie dał się: — Jak to! odpalił sołtysowi: to żebrak może pić wódkę i palić papierosy, a nie wolno mu czytać?Czym był przedtem? Był dwadzieścia lat roznosicielem gazet (stąd widać ta ogłada literacka); obecnie od kilkunastu lat żebrze.Życie kosztuje go dwadzieścia pięć złotych miesięcznie, resztę lektura.Każdy (powiada) musi mieć ideę, bez idei życie byłoby monotonne; jeden musi być nemrod, inny chorograf, inny znów egoista, on ma lekturę.Co czyta? Najchętniej naukowe.Chciał sobie kupić w Warszawie „Bigelisiena” (tak go wymawia) Rozwój gospodarczy, ale za drogie.Powieści nie bardzo lubi.— Czytałem — powiada — tych Chłopów Reymonta, ledwie dwa tomy mogłem uczytać.Ja nie wiem, za co jemu dali nagrodę Nobla; to są banialuki, on nie zna chłopów ani ich życia, tylko ich ośmiesza.Trylogia Sienkiewicza jest dobrze napisana.Ale z tym czytaniem bieda; jak mają ludzie prości czytać książki — mówi — kiedy nasze książki są tak zaśmiecone obcymi wyrazami, że nikt tego nie zrozumie.Jak oświeca chłopów? Najbardziej względem higieny, jak dziecko żywić i żeby kołysek nie używali.Uważa, że przy zawieraniu małżeństw ksiądz powinien wręczać nowożeńcom karteczki, które by ich pouczały o higienie, oświacie i przestrzegały przed nadmiernym płodzeniem dzieci.Ma swoje pojęcia o żebractwie.Każdy żebrak powinien mieć numerek; kiedy gość, dając jałmużnę, poczuje od żebraka wódkę albo tytoń, powinien mu zabrać numerek, bo żebrak nie powinien pić ani palić.Pytam go, skąd wiedział mój adres.Poszedł do „Zielonego Sztandaru”, który czytuje, i dowiedział się.Oznajmia mi jeszcze, że ma 74 lata i jest zdrów jak rydz.(Zdaje się, że ten kostur, którym się podpiera, to raczej dekoracyjny atrybut dziadostwa).Pokazuje buty.— Kupiłem sobie w Warszawie buty za czterdzieści złotych; no, ale to nie z dziadówki, córkę mam w Ameryce — rzekł stary, łypiąc szelmowsko okiem, niczym pan Zagłoba.Wszystko to opowiada, popijając schludnie herbatę i gwarząc z zupełną swobodą, skrępowany jedynie trochę przytępionym słuchem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]