[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paluszki dziewczynki drga³y, ale nie próbowa³a robiæ u¿ytku z r¹k.Przesz³aobok pó³ki z ksi¹¿kami i telewizora, zatrzymuj¹c siê znowu, ¿eby popatrzeæ nawisz¹cy na œcianie obraz z pustyni¹ pêdzla Bess Lucas.Setki razy widzia³a tenobraz, przemknê³o przez myœl Jessie.Potem ruszy³a znowu i post¹piwszy parêkroczków dotar³a do drzwi kuchennych.Zatrzyma³a siê przed nimi; jej prawa rêkaunios³a siê z wysi³kiem, tocz¹c jakby walkê z grawitacj¹, i Stevie dotknê³a³okciem framugi.- Naprawdê nie wiem - wykrztusi³ w koñcu Rhodes w odpowiedzi na pytanieGunnistona.Mówi³ z trudem, jakby brakowa³o mu tchu.- Bóg mi œwiadkiem, ¿e niewiem, co dalej.- A ja wiem! - krzyknê³a Jessie.- Mojej córce potrzebny jest lekarz!Podesz³a do telefonu.Do ma³ego, wzniesionego z bia³ego kamienia budyneczkuoœrodka zdrowia w Inferno by³o st¹d zaledwie dwie przecznice, a przyjmuj¹cy wnim doktor Earl Lee -Early - McNeil od blisko czterdziestu lat leczy³mieszkañców miasteczka.Doktor McNeil by³ zrzêdliwym cholerykiem, kopci³ czarnecygara, jeŸdzi³ czerwonym samochodem terenowym i popija³ nie rozcieñczon¹te¹uilê w Bob Wire Club, ale zna³ siê na swojej robocie i jak pomóc Stevie te¿bêdzie wiedzia³.Jessie podnios³a s³uchawkê i zaczê³a wykrêcaæ numer.Czyjœ palec nacisn¹³ wide³ki.- Wstrzymajmy siê jeszcze chwilê, pani Hammond - powiedzia³ Rhodes.- Dobrze?Porozmawiajmy o.- Zabieraj, do cholery, tê rêkê! Ale ju¿!- Pu³kowniku.- wtr¹ci³ siê Gunniston.- Proszê pani¹.- Rhodes wyj¹³ s³uchawkê z rêki Jessie.-Nie wci¹gajmy w tonikogo, dopóki nie bêdziemy wiedzieli, z czym mamy do czynienia.- Powiedzia³am, ¿e dzwoniê do doktora McNeila! - lessie by³a bliska p³aczu,wœciek³a i mia³a chêæ spoliczkowaæ pu³kownika.- Znowu idzie, pu³kowniku - powiedzia³ Gunniston i Rhodes z Jessie zapomnieli osprzeczce.Stevie sunê³a w kierunku œciany, na któr¹ pada³y krzy¿uj¹ce siê smugis³onecznego blasku.Zatrzyma³a siê, wpatrzona we wzory tworzone przezpromienie.Unios³a praw¹ r¹czkê i zaczê³a ogl¹daæ ze wszystkich stron d³oñ, takjakby widzia³a j¹ pierwszy raz w ¿yciu; poruszy³a paluszkami.Potem dotknê³akciukiem rozbitego nosa i przez parê chwil przygl¹da³a siê krwi.Znowuspojrza³a na œcianê.Wyci¹gnê³a rêkê i narysowa³a kciukiem na be¿owej œcianiekrwaw¹ pionow¹ liniê.Kciuk wróci³ po now¹ porcjê krwi i narysowa³ drug¹pionow¹ liniê, parê centymetrów w prawo od pierwszej.Znowu siêgnê³a po krew.Dwie pionowe linie przeciê³a pozioma.- Co, u diab³a.? - szepn¹³ Rhodes, postêpuj¹c krok naprzód.Druga poziomalinia i na œcianie widnia³a teraz równa kratka.Umoczony we krwi kciuk Stevie powêdrowa³ na œrodkowe pole i wpisa³ w nie ma³eokr¹glutkie kó³ko.Dziewczynka odwróci³a g³Ã³wkê.Spojrza³a na Rhodesa i stawiaj¹c stopê za stop¹odsunê³a siê na krok od œciany.- D³ugopis - sykn¹³ Rhodes do Gunnistona.- Daj mi swój d³ugopis.Szybciej!Kapitan poda³ d³ugopis.Rhodes podszed³ do œciany.Narysowa³ krzy¿yk w dolnymprawym rogu.Stevie przytknê³a kciuk do nosa i narysowa³a kó³ko w œrodkowym polu lewejkolumny.Jessie obserwowa³a przebieg tej partii gry w kó³ko i krzy¿yk, prze¿ywaj¹c wmilczeniu swój dramat.Pali³o j¹ w prze³yku, a na usta cisn¹³ siê krzyk.Tenstwór z rozkrwawionym nosem nosi³ skórê Stevie, ale to nie by³a Stevie.A skorotak, to co siê sta³o z jej córk¹? Gdzie jest teraz umys³ Stevie, jej g³os, jejdusza? Rêce Jessie zacisnê³y siê w piêœci.Przez jedn¹ straszn¹ sekundê myœla³aju¿, ¿e ten krzyk jednak siê jej wyrwie, a kiedy to nast¹pi, wszystkoprzepadnie.Dr¿a³a, modli³a siê, ¿eby ten koszmar prys³ jak mydlana bañka, ¿ebysiê okaza³o, ¿e to tylko z³y sen, a ona budz¹c siê w ³Ã³¿ku, us³ysza³a wo³anieToma, ¿e œniadanie gotowe.Dobry Bo¿e, dobry Bo¿e, dobry Bo¿e.Stevie - a w³aœciwie stwór podszywaj¹cy siê pod Stevie -zablokowa³ pu³kownika.W nastêpnym ruchu Rhodes z kolei zablokowa³ j¹.Dziewczynka przygl¹da³a siê przez chwilê pu³kownikowi, potem spojrza³a nakratkê i znowu na Rhodesa.Jej twarz wykrzywia³y dziwne grymasy; trwa³ procesrozpoznawania nieznanych miêœni.Przez usta przesun¹³ siê uœmiech, ale wargipozosta³y sztywne, niepodatne.Rozeœmia³a siê - fuknê³o powietrze przepchniêteprzez struny g³osowe.Uœmiech pojawi³ siê znowu, rozci¹gaj¹c wargi i obna¿aj¹cz¹bki Stevie.Twarz promienia³a, przypominaj¹c teraz prawdziw¹ buziêdziewczynki.Rhodes odwzajemni³ ostro¿nie ten uœmiech i kiwn¹³ g³ow¹.G³Ã³wka Steviepowtórzy³a ów ruch, ale z widocznym wysi³kiem.Uœmiechaj¹c siê wci¹¿, Stevieodwróci³a siê i odmierzonym krokiem linoskoczka wysz³a posuwiœcie dokorytarza.Rhodes mia³ spocone d³onie.- Taak - powiedzia³ napiêtym, chrapliwym g³osem.- Mamy tu chyba interesuj¹cyprzypadek, prawda, Gunny?- Na to wygl¹da, pu³kowniku.- Skorupa s³u¿bistoœci Gun-nistona pêka³a.Sercemu wali³o, kolana dr¿a³y, bo uœwiadamia³ sobie to samo co Rhodes: ta ma³a albojest ca³kiem szurniêta, albo przesta³a byæ ma³¹ dziewczynk¹.A znalezienieodpowiedzi na pytanie, jak mog³o do tego dojœæ, przekracza³o mo¿liwoœci jegoracjonalnego umys³u.Us³yszeli coœ - g³oœny wydech, niesamowity œwiszcz¹cy dŸwiêk, jakby szum wiatrubuszuj¹cego w trzcinach:- Ahhhhhh.Ahhhhhh.Ahhhhhh.Jessie pierwsza wpad³a do pokoju córki.Stevie - nie-Stevie -sta³a przedtablic¹; wyci¹ga³a rêkê, wskazuj¹c palcem na wyciête z brystolu literyalfabetu.- Ahhhhhh.Ahhhhhh - powtarza³a raz po raz, próbuj¹c odtworzyæ zapamiêtanydŸwiêk.Wk³adany w to wysi³ek wykrzywia³ jej buziê.Jeszcze chwila i: - AhhhhA.A.A.- Paluszek przesun¹³ siê do nastêpnej litery.- Beeeee.Ceeeee.Deeeee.Eeeeee.Effff.Gieeeee.Przy kolejnej nast¹pi³a chwila konsternacji.- H - podpowiedzia³a cicho Jessie.- Chan.Achah.H.- G³Ã³wka obróci³a siê, oczy spojrza³y pytaj¹co.Bo¿e, pomyœla³a Jessie.Przytrzyma³a siê framugi, ¿eby nie upaœæ.Kosmita zteksaskim akcentem, w skórze, ubraniu i z w³osami mojej córeczki!- Gdzie moje dziecko? - spyta³a, z trudem powstrzymuj¹c siê od krzyku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]