[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba go tylko stamt¹d wydostaæ.Warren przygl¹da³ mu siê ze znu¿eniem.- Proponujesz zrobiæ w³amanie?- Coœ w tym stylu.- Te¿ bra³em to pod uwagê - przyzna³ Warren.- Ale powiedz mi jedno.Jak, docholery, znajdziemy to, czego szukamy, nawet je¿eli tam bêdzie? Ci ludzieprowadz¹ ksiêgi po persku -w jêzyku, którego jiie znamy, a w dodatku u¿ywaj¹arabskiego zapisu, wiêc ¿aden z nas go nie odczyta.Poradzisz sobie z tym,Andy?- Cholera, wylecia³o mi to z g³owy - stwierdzi³ Andy.- Mogê jako tako dogadaæsiê po arabsku, ale czytaæ nie potrafiê.- Podniós³ wzrok na Warrena.-Pozwolisz mi porozmawiaæ o tym z Johnnym?Warren zawaha³ siê.- Ale nie mów mu o szczegó³ach.Nie chcê, ¿eby za du¿o wiedzia³.- Nie powiem mu wiêcej ni¿ trzeba.Pora ju¿ zagoniæ go do roboty.Jest z niegoniez³y kanciarz, skoro wiêc nie mo¿emy zdobyæ informa­cji w inny sposób, mo¿eoszustwa Johnny'ego nani pomog¹.* * *Tak wiêc Tozier wyjaœnia³ Johnny'emu Folletowi, w czym rzecz, a Johnny s³ucha³.- W porz¹dku - powiedzia³ w koñcu.- Dajcie mi parê dni.Zoba­czymy, co mo¿naza³atwiæ.Ruszy³ w miasto, znikaj¹c im z oczu i nie widzieli go przez cztery dni.Kiedywróci³, oznajmi³ Tozierowi:- Da siê zrobiæ.Bêdzie to wymaga³o trochê zachodu, ale jest do za³atwienia.Mo¿ecie mieæ informacje za nieca³y tydzieñ.IIPlan Folleta by³ tak szatañski, ¿e Warrenowi w³osy stanê³y dêba.- Siedzi w tobie diabe³, Johnny - stwierdzi³.- Chyba tak - odpar³ beztrosko Follet.- Ka¿dy znajdzie dla siebie rolê.Im nasbêdzie wiêcej, tym lepiej siê zabawimy.Ale, na litoœæ bosk¹, podejdŸcie dotego powa¿nie! Wszystko musi wygl¹daæ pra­wdziwie i przekonywaj¹co.- Powiedz mi coœ wiêcej o tym facecie.- Jest zastêpc¹ kierownika dzia³u sprzeda¿y w firmie.Oznacza to, ¿e realizujezamówienia na towary i prowadzi ksiêgowoœæ.Ten facet bêdzie mia³ informacje,których potrzebujecie - albo przynajmniej potrafi je zdobyæ.¯adne pieni¹dzenie wchodz¹ w rachubê, bo nigdy nie ma z nimi do czynienia.Wszystko za³atwiacentrala.W³aœciwie szkoda, bo tracimy szansê, ¿eby go naprawdê wrobiæ.- A dlaczego nie daæ mu ³apówki? - zapyta³ Tozier.- Dlatego, ¿e to uczciwy facet - albo przynajmniej dobrze siê maskuje.Przypuœæmy, ¿e spróbujemy go przekupiæ, a on odmówi? Zawiadomi³by swoich szefówi nasze informacje zniknê³yby z biura firmy w takim tempie, ¿e ju¿ byœmy donich nie dotarli.Poza tym mogliby zawiadomiæ policjê, a to by nas narazi³o nak³opoty.- Mo¿liwe, ¿e nie daliby znaæ policji - stwierdzi³ Warren.- Nie wiemy, jakblisko firma wspó³pracuje ze Speeringiem, ale domyœlam siê, ¿e we wszystkim siêorientuj¹.Z ca³a pewnoœci¹.Ka¿da firma, która dostarcza okreœlonego sprzêtu iodczynników cholernie do­brze wie, do czego maj¹ s³u¿yæ.Moim zdaniem oniwszyscy siedz¹ w tym po uszy.- W czym? - zaniepokoi³ siê Follet.- Niewa¿ne, Johnny, mów dalej.Follet wzruszy³ ramionami.- Ten Javid Raqi to bystry ch³opak.Mówi dobrze po angielsku, jest wykszta³conyi ambitny.Domyœlam siê, ¿e jego szef nie zagrzeje d³ugo sto³ka, jeœli Javiddepcze mu po piêtach.Ma tylko jedn¹ wadê: lubi hazard.Tozier uœmiechn¹³ siê.- To tak¿e twoja wada, Johnny?- Niezupe³nie - odpar³ szybko Follet.- On naci¹ga frajerów.Co nie znaczyzreszt¹, ¿e jest g³upcem.Nauczy³ siê graæ w pokera od facetów pracuj¹cych przybudowie gazoci¹gu.Jest dobrym graczem.Sam siê przekona³em, bo pozbawi³ mnieczêœci gotówki i wcale nie musia³em mu w tym pomagaæ.Oskuba³ mnie jakzawodowiec.Ozna­cza to jednak, ¿e mo¿na mu siê dobraæ do skóry.Da siê z³apaæ.A maj¹c ch³opaka w garœci, przyciœniemy go jak nale¿y.Warren z odraz¹ zmarszczy³ nos.- Wola³bym za³atwiæ to inaczej.- Oszustowi nie nale¿y nigdy dawaæ równych szans - stwierdzi³ Follet, po czymzwróci³ siê do Toziera: - Powodzenie ca³ego planu zale¿y od magnetowidu.Na ilejest sprawny?- Mam go w pokoju.Dzia³a bardzo dobrze.- Muszê sam siê przekonaæ - powiedzia³ Follet.- ChodŸmy tam.Poszli na górê dopokoju Toziera, który w³¹czy³ telewizor i wska­za³ rêk¹ magnetowid.- Oto on.Jest ju¿ pod³¹czony.Urz¹dzenie przypomina³o zwyk³y magnetofon, jakby nieco bar­dziej masywny.Taœmamia³a jednak cal szerokoœci, a rolki by³y bardzo du¿e.Follet pochyli³ siê,ogl¹daj¹c z zainteresowaniem ca³y sprzêt.- ¯eby nie by³o nieporozumieñ.To urz¹dzenie zarejestruje wszy­stko, obraz idŸwiêk, czy tak?- Zgadza siê - odpar³ Tozier.- A co z jakoœci¹?- Przy korzystaniu z kamery wideo obraz jest trochê zamazany, zw³aszcza wruchu, ale kiedy nagrywa siê z telewizji, kopia prawie nie ró¿ni siê odorygina³u.- Rzuci³ okiem na ekran telewizora.- Zaraz ci to zademonstrujê.Z ekranu przemawia³ jakiœ cz³owiek.Us³yszeli go, gdy Tozier nastawi³ g³oœniejodbiór.Mówi³ w obcym dla Warrena jêzyku.Nada­wano chyba wiadomoœci, gdy¿spiker nagle znikn¹³, a zamiast niego pojawi³ siê obraz ulicy, choæ g³oss³ychaæ by³o nadal.Tozier pochyli³ siê i pstrykn¹³ jakimœ prze³¹cznikiem.Rolki zaczê³y siê obracaæ o wiele szybciej ni¿ w normalnym magnetofonie.- Ju¿ siê nagrywa.- Taœma przesuwa siê doœæ szybko - zauwa¿y³ Follet.- Na ile jej starczy?- Na godzinê.- O cholera, to sporo.- Wpatrywa³ siê przez chwilê w ekran telewizora, po czympowiedzia³: - No dobrze, zróbmy powtórkê.Tozier przewin¹³ taœmê, prze³¹czaj¹c telewizor na wybrany uprzednio wolnykana³.Zatrzyma³ magnetowid, nastawi³ go na od­twarzanie i wcisn¹³ klawisz.Naekranie pojawi³y siê ogl¹dane wczeœniej sceny z ulicy.Us³yszeli te¿ g³osspikera.Follet pochyli³ siê do przodu, obserwuj¹c obraz krytycznym okiem.- No, no, jakoœæ jest ca³kiem dobra.Dorównuje orygina³owi, tak jakpowiedzia³eœ.To powinno siê udaæ.- Wyprostowa³ siê i doda³: -A terazpos³uchajcie.W sobotê zaczynamy akcjê i nie mo¿ecie nicze­go sknociæ.Musicieuwa¿aæ nie tylko na to, co mówicie, ale i w jaki sposób.¯adnych fa³szywychtonów.- Zmierzy³ ich wzrokiem.- Jeste­œcie amatorami w tej grze, zrobimy wiêcparê prób.WyobraŸcie sobie, ¿e wystawiamy sztukê, a ja j¹ re¿yserujê.Zagracietylko dla jednoosobowej widowni.- Nie potrafiê graæ - przyzna³ siê Bryan.- Nigdy mi to nie wycho­dzi³o.- Nie ma sprawy.Mo¿esz obs³ugiwaæ sprzêt.Co do pozosta³ych: ja zagram facetana luzie, Andy twardziela, a Warren szefa.- Follet rozeœmia³ siê szczerze,widz¹c wyraz twarzy Warrena.- Mówi pan niewiele i zawsze spokojnie.Uwa¿am, ¿eim mniej bêdzie pan gra³, tym lepiej.W pewnych sytuacjach nawet zwyk³y tonrozmowy mo¿e brzmieæ wystarczaj¹co groŸnie.- Rozejrza³ siê po pokoju.- Gdziebêdzie Ben z magnetowidem?Tozier podszed³ do okna, otworzy³ je i wyjrza³ na zewn¹trz.- Chyba przeci¹gnê kabel do twojego pokoju, Johnny.Ben mo¿e tam siedzieæ.- Dobra - zgodzi³ siê Follet, po czym klasn¹³ w d³onie i doda³: - W porz¹dku,zaczynamy pierwsz¹ próbê.Amatorzy na scenê.IIIW sobotê o wpó³ do pierwszej czekali w salonie, przylegaj¹cym do foyer hotelu.Nie byli w³aœciwie ukryci, ale te¿ nie rzucali siê spe­cjalnie w oczy.W pewnejchwili Follet tr¹ci³ Warrena ³okciem.- To on.Powiedzia³em mu, ¿eby zaczeka³ na mnie w barze.Wcho­dzi pan pierwszy,Andy da panu czas na za³atwienie sprawy, a ja w³¹czê siê zaraz potem.Proszêiœæ.Kiedy Warren siê oddali³, Follet powiedzia³ nieco zmartwiony do Toziera:- Mam nadziejê, ¿e Ben nie nawali z tym telewizorem.Warren przeszed³ przez foyer i znalaz³szy siê w barze zamówi³ coœ do piciä.Javid Raqi siedzia³ przy stoliku.Wygl¹da³ na zdenerwowa­nego, choæ z pewnoœci¹bardziej denerwowa³ siê Warren, zbieraj¹cy si³y, by odegraæ w przedstawieniusw¹ rolê.Raqi liczy³ sobie oko³o dwudziestu piêciu lat i ubrany by³ eleganckood stóp do g³Ã³w na europejsk¹ mod³ê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •