[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wskazałem na spalony szpital.– W firmie Suarez i Navarro odbywa się zebranie zarządu i jakiś pulchny, nudny dyrektor mówi:„Chciałbym, żebyśmy mogli zrobić coś z Campbellem i tym wścibskim facetem, Trevelyanem”.Wobec tego ktoś taki jak Ramirez wyrusza w drogę i robi coś, a jeśli wszystko załatwi jak należy – to znaczy Campell i Trevelyan zostaną przystopowani – to otrzyma premię i nie będzie musiał odpowiadać na żadne pytania.Dywidendy akcjonariuszy firmy Suarez i Navarro rosną, a ponieważ dyrektor by zemdlał, gdyby zobaczył ucięty palec, więc nie będzie badał zbyt dokładnie, w jaki sposób wykonano tę robotę, żeby nie zepsuć sobie apetytu.– Ale nas nie zaatakowali.– Bezpośrednio nie.Ta masakra była bardziej typowa dla Hadleya – sadystyczna zemsta, niejako przy okazji.Nie sądzę jednak, żebyśmy teraz nie byli zagrożeni.Campbell popatrzył na żałosną grupę pacjentów siedzących na plaży.– A więc nie doszłoby do tego, gdybyśmy tu nie przypłynęli powiedział powoli.Miałem metaliczny posmak w ustach.– Nie.Schouten bał się tego, co się stanie, a ja go zapewniłem, że nic mu nie będzie.Obiecałem, że otrzyma ochronę.Jak cholernie to wszystko spartaczyłem.Obaj zamilkliśmy.Za wiele było do powiedzenia.Klara szła ku nam plażą, niosąc torbę z zestawem pierwszej pomocy.Wyglądała na zmęczoną i smutną, lecz czułem do niej większą sympatię niż kiedykolwiek.Chciałem wziąć ją w ramiona, lecz coś mi w tym przeszkadzało – a ona odgadła mój zamiar i zrozumiała, dlaczego nie mogłem go zrealizować.– Mike, masz okropnie poparzone ręce.Zabandażuję je.Spojrzałem na swoje dłonie i ramiona.Przedtem nie zwróciłem na nie uwagi, ale teraz zaczynały mnie boleć.Zajęła się moimi rękami, a pracując powiedziała z opuszczoną głową: – Tato, myślę, że zrobisz tu użytek ze swojej książeczki czekowej.– Książeczka czekowa nie przywróci życia piętnastu ludziom odezwałem się szorstko.– Wy mężczyźni jesteście cholernymi głupcami – odparła gniewnie.– Co się stało, to się nie odstanie, a poza tym, nie wy to zrobiliście, chociaż domyślam się, że obaj obwiniacie siebie samych.Ale szpital spłonął i jaki los czeka tych biednych ludzi? Trzeba coś zrobić dla nich – nie możemy po prostu odejść mówiąc „No cóż, to nie my podłożyliśmy ogień”, nawet jeśli to prawda.– Przepraszam, Klaro – powiedziałem.– Ale co możemy zrobić?Campbell wsunął ręce głęboko do kieszeni.– Będzie tu nowy szpital – i to porządny.I lekarze, i dobre wyposażenie.Ufunduję całą cholerną instytucję.– Jego głos stał się twardszy.– Ale Suarez i Navarro zapłacą za to, w ten czy inny sposób.Odszedł plażą, a tymczasem Klara smarowała mi ręce jakąś chłodną emulsją.– Co to za środek? – Zapytałem.Musiałem porozmawiać o czymś mniej bolesnym, chociaż moje pulsujące górne kończyny nie były pod tym względem najlepszym tematem.– Żel z kwasem taninowym.Dobry na oparzenia.– Nikt nie miał czasu poinformować nas, co wydarzyło się na statku – powiedziałem.– Może ty mogłabyś to zrobić? Nie wiedziałem, że mamy broń.– Kilku mężczyzn ma rewolwery, nie licząc małej zbrojowni taty.Chyba jesteś strasznie naiwny.– Kto strzelał z „Esmeraldy”?– Paru ludzi z załogi i ja – odrzekła krótko.Podniosłem brwi.– Ty?– Jestem dobrym strzelcem.Tata mnie nauczył.– Zaczęła bandażowanie.– Myślę, że trafiłam jednego z nich – i wydaje mi się, że to był Kane.– Nagle jej głos załamał się.– Ach, Mike, to było okropne.Nigdy nie strzelałam do człowieka, tylko do tarcz.To było.Byłem spowity bandażami, ale jakoś zdołałem otoczyć ręką jej ramiona, a ona ukryła twarz na mojej piersi.– Zasłużył na to, co go spotkało, Klaro.Musisz tylko rozejrzeć się dookoła, żeby się przekonać o tym.Zabiłaś go?Podniosła głowę, a jej twarz była blada i mokra od łez.– Nie sądzę – światło było słabe, a w dodatku wszystko wydarzyło się tak szybko.Myślę, że chyba trafiłam go w ramię.Ale.ja usiłowałam go zabić, Mike.– Ja też – odparłem.– Ale mój rewolwer nie wypalił.Nie jestem zbyt dobry w strzelaniu, ale starałem się i nie żałuję tego.Opanowała się.– Dzięki Mike.Jestem głupia.Potrząsnąłem głową.– Nie, Klaro, nie jesteś.Zabijanie nie przychodzi łatwo ludziom takim, jak my.Nie jesteśmy wściekłymi psami w rodzaju Kanea czy Hadleya, kiedy jednak staniemy naprzeciw wściekłych psów, to myślę, że naszym obowiązkiem jest starać się je powstrzymać wszelkimi dostępnymi sposobami – nawet jeśli jedynym sposobem jest zabicie ich.Spojrzałem w dół na czubek jej głowy i poczułem, że mam dość tego całego cuchnącego interesu.Nagle przyszło mi na myśl, iż spalony szpital z leżącymi tu i ówdzie trupami nie jest najlepszym miejscem na świecie, by powiedzieć dziewczynie, że się jest w niej zakochanym.Powinienem poczekać z tym do czasu, kiedy będzie spokojne morze, romantyczne światło księżyca, a w tle tony miłosnej pieśni, dobiegające z salonu.Przez chwilę miałem powyżej uszu całej tej gonitwy.Nie obchodziło mnie wcale, jak doszło do śmierci Marka, gdzie się znajduje ten jego głupi kobaltowy skarb.Chciałem nie mieć już nic do czynienia z całą tą sprawą – z wyjątkiem Klary.Nie mogłem jednak wywikłać się z tego tak łatwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •