[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie wydaje mi się jednak, aby miał takich wrogów, którzy jechaliby za nim na środek Sahary, aby go zabić.– Hmmm – Byrne wydał nieokreślony dźwięk i dalej kontynuował oględziny.– Widziałem wiele wypalonych pojazdów – powiedział.Uniósł kanister leżący z boku, ze szczękiem otworzył kapsel i powąchał.– Miał w tym benzynę.Musiał to wieźć z tyłu, bo gdy wyjeżdżał, nie miał żadnych baniek przymocowanych na bokach.Ta jest pusta.– Może zdarzył się wypadek, kiedy uzupełniał główny zbiornik.– W takim razie gdzie jest ciało?– Tak jak powiedziałem, uratował go ten drugi wóz.Byrne cofnął się, spojrzał na Land-Rover i zaczął mówić bardziej do siebie, niż do mnie.– A więc zastanówmy się, dwadzieścia osiem galonów w zbiorniku, plus jakieś cztery w bańce, to w sumie trzydzieści dwa.Aby dotrzeć tutaj, potrzebowałby co najmniej dwudziestu, więc i bez ognia miał kłopoty.Nie miał dość benzyny, aby wrócić do Tam.Zostałoby więc dwanaście galonów – osiem w zbiorniku i cztery w tej bańce.– Skąd wiesz, że bańka nie była pusta? Mógł uzupełnić zbiornik gdziekolwiek, nawet przed Assekrem.– Jeszcze całkiem niedawno w tej bańce znajdowało się paliwo, zapach jest zbyt mocny.A kiedy ją podniosłem, kapsel był jeszcze zamknięty.Gdyby w czasie pożaru w środku znajdowało się paliwo, to eksplodowałaby, lecz tak się nie stało.Byrne najwyraźniej gonił w piętkę.– No więc wlał ją do zbiornika – odparłem poirytowany.– Nie – rzekł Byrne zdecydowanie.– Widziałem na pustyni wiele spalonych wozów, ale nigdy takiego jak ten, ze wszystkimi oponami załatwionymi w ten sposób, czy tak wypalonym przodem.– Schylił się aby przyjrzeć się zbiornikowi paliwa, po czym wpełznął pod spód.Kiedy ukazał się ponownie, wstał i podrzucił coś w ręce.– To leżało na ziemi – była to mała nakrętka, ze zwisającym z niej ułamanym drutem.– To jest nakrętka spustowa do zbiornika paliwa.Drut, który ma zapobiec jej odkręceniu został przecięty.To przesądza sprawę.Ktoś oblał ten wóz benzyną z bańki, po czym doszedł do wniosku, że dobrze byłoby mieć jej więcej.Spuścił więc kolejne cztery galony ze zbiornika – może osiem – żeby to podpalenie wypadło naprawdę dobrze.Nie tak łatwo spalić opony samochodowe.Następnie rzucił zapałkę i odszedł.Facet, który zrobiłby coś takiego, nie ratowałby Billsona.– Więc gdzie jest Billson?– Nie wiem.Może gdzieś w pobliżu znajdziemy jego ciało.Coś sobie przypomniałem.– Człowiek którego w Anglii puściłem śladem Billsona uważał chyba, że szuka go też ktoś inny – zmarszczyłem brwi.– A później Hesther Raulier.– wyciągnąłem portfel i odnalazłem kartkę, którą załączyła do biletu lotniczego.Rzuciłem na nią okiem i wręczyłem Byrne’owi.Przeczytał ją całą, po czym rzekł:– Znasz tego faceta, Kissacka?– Nigdy o nim nie słyszałem.– Ja też nie – oddał mi kartkę.– Jeszcze jedno – powiedziałem.– Billson mógł mieć ze sobą sporo pieniędzy.Myślę, że przeszmuglował je z Wielkiej Brytanii.– Co nazywasz sporą ilością pieniędzy?– Grubo ponad 60.000 funtów.Byrne gwizdnął.– Też bym to nazwał sporą ilością – odwrócił się i zaczął grzebać z tyłu Land-Rovera.Wszystko, co pozostało tam z dwóch walizek, to zamki, zawiasy, metalowe ramy i sterta popiołu.– Nigdy się nie dowiemy, czy tu znajdowały się pieniądze Billsona bez pomocy laboratorium sądowego, a tych nie ma zbyt wielu w okolicy.Czy wiedziano, że Billson ma ze sobą tyle forsy w gotówce?– Nie sądzę – odparłem.– W zasadzie jest to jedynie moje przypuszczenie.– Nie masz monopolu na zgadywanie – powiedział Byrne.– A wielu facetów zabito dla czegoś znacznie mniejszego niż przypuszczenie.Gdy odchodziliśmy od Land-Rovera powiedziałem:– Dziwne, że facet który to zrobił, zamknął pusty kanister, szczególnie jeśli miał go zamiar zostawić.– Zapewne odruchowo – powiedział Byrne.– Sam też tak robię.To dobre przyzwyczajenie.– Wciąż chciałbym wiedzieć, co Billson tu robił – powiedziałem.– Tak jak mówiłeś, szukał rozbitego samolotu.I też znalazłby go, jest jakieś pięć mil dalej na północ stąd.Zamierzałem się tam skierować, gdybyśmy nie znaleźli tego.Billson musiał usłyszeć o nim jeszcze w Tam, przyjechał więc żeby go sobie oglądnąć, skończony głupiec!– To nie mógł być.– zacząłem.– Oczywiście, że to nie mógł być samolot jego ojca – odparł Byrne zmęczonym głosem.– To francuski samolot wojskowy, który lądował tu przymusowo, kiedy przygotowywali się do zrzucenia bomby atomowej na Arak.Zabrali załogę helikopterem, potem wrócili żeby wymontować silniki i niektóre instrumenty.A kadłub pozostawili.Poszedł rozmówić się z Mokhtarem.Z uczuciem przygnębienia usiadłem na skale.Billson musiał być największym, przeklętym głupcem w historii Sahary.Zapewne przeczytał instrukcję obsługi dla użytkowników Land-Rovera i przyjął oświadczenie producenta o zużyciu paliwa jak ewangelię.Ale co innego prowadzić na autostradzie, a co innego przedzierać się przez Koudię.Wątpię, czy od opuszczenia Assekremu robiliśmy na jednym galonie brytyjskim więcej niż pięć mil, a w Atakorze jakieś dziesięć, czy dwanaście.Nie wydaje mi się, abym ujmował coś British Leyland sugerując, że ten Land-Rover ma mniej więcej taką samą średnią zużycia paliwa.Ale Billson najprawdopodobniej wyszedł od tego, że pomierzył proste linie na mapie.Lecz to odpłynęło już w przeszłość jak woda pod mostem, lub ściśle mówiąc opar przez gaźnik.Sytuacja z którą mieliśmy obecnie do czynienia, stanowiła jednak zupełnie inny splot wydarzeń, w którym idiotyzm Billsona nie odgrywał roli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]