[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bezrakiet przeciwpancernych nie mieli szans.Barone przyklêkn¹³ przy bocznych drzwiach, gotów otworzyæ je w ka¿dej chwili.Francuz sprawdzi³ swoj¹ broñ jeszcze w hotelu.Siedzia³ teraz i czeka³, podczasgdy furgonetka przyœpiesza³a.Nareszcie byli na miejscu.Rozpoczê³o siêodliczanie.Przygotowania zajê³y im rok.On sam oczekiwa³ na tê chwilê znacznied³u¿ej.Patrz¹c na zbli¿aj¹cy siê cel by³ spokojny, czu³ nawet ulgê.Inni tak¿e sprawiali wra¿enie spokojnych, zw³aszcza Georgijew, on jednak zawszebardziej przypomina³ maszynê, ni¿ cz³owieka.Vandal wiedzia³ o nim bardzoniewiele, a to, co wiedzia³, nie budzi³o ani szacunku, ani sympatii.A¿ doprzyjêcia nowej konstytucji w 1991 roku, Bu³garia by³a jednym z najbardziejzniewolonych pañstw w bloku sowieckim.Georgijew pomaga³ CIA werbowaæinformatorów w sferach rz¹dowych.Vandal rozumia³by, gdyby robi³ to z powodówideologicznych.Georgijew jednak pracowa³ dla CIA tylko dlatego, ¿e dobrzep³aci³a.Mimo i¿ cel siê nie zmieni³, w tym tkwi³a ró¿nica miêdzy patriot¹ azdrajc¹.Francuz by³ pewien, ¿e cz³owiek zdradzaj¹cy sw¹ ojczyznê dla pieniêdzyz ca³¹ pewnoœci¹ by³ w stanie zdradziæ wspólników.Z tego doskonale zdawa³sobie sprawê.Jego dziadek kolaborowa³ z Niemcami.I nie chodzi³o tylko o to,¿e zdradzi³ swój kraj.By³ cz³onkiem grupy ruchu oporu Mulota, która krad³a iukrywa³a dzie³a sztuki z muzeów, nim zdo³ali dotrzeæ do nich Niemcy.CharlesVandal nie tylko wyda³ Mulota i jego przyjació³ gestapo, lecz tak¿e doprowadzi³ich do wykorzystywanych przez grupê kryjówek.Mieli do przejechania jeszcze przecznicê.Kilku turystów, którzy byli jeszczena ulicy mimo póŸnej pory, obejrza³o siê za przyœpieszaj¹c¹ furgonetk¹.Minêlibibliotekê ONZ, mieszcz¹c¹ siê po po³udniowej strome placu.Georgijew docisn¹³peda³ gazu do pod³ogi i przemkn¹³ ko³o budki wartowniczej z jej zielonkawymi,kuloodpornymi szybami, za którymi widaæ by³o znudzonych stra¿ników.Budka sta³aza ogrodzeniem z czarnych ¿elaznych prêtów, który od ulicy dzieli³dwudziestometrowej szerokoœci chodnik.Ze wzglêdu na dzisiejsz¹ uroczystoœæzamkniêto bramê i zwiêkszono liczbê stra¿ników, co zreszt¹ nie mia³onajmniejszego znaczenia.Ich cel le¿a³ zaledwie siedemnaœcie metrów dalej wkierunku pó³nocnym.Furgonetka minê³a drug¹ budkê stra¿nicz¹ i ominê³a znajduj¹cy siê tu¿ za ni¹hydrant.Przeskoczyli przez chodnik, potr¹caj¹c kilku przechodniów; jeden znich dosta³ siê pod ko³a od strony kierowcy.W chwilê póŸniej furgonetkasforsowa³a metrowej wysokoœci ogrodzenie z siatki.Zgrzyt metalu zag³uszy³krzyki rannych.Jechali teraz przez ma³y ogródek poroœniêty drzewami ikrzewami.Georgijew z daleka obje¿d¿a³ wiêksze drzewa znajduj¹ce siê popo³udniowej stronie ogrodu.Zwisaj¹ce nisko ga³êzie uderzy³y w przedm¹ szybê idach – niektóre z³ama³y siê, inne, uwolnione przez szybko jad¹cy samochód,odskakiwa³y do ty³u.S³u¿ba Bezpieczeñstwa ONZ, policjanci z komendy nowojorskiej oraz grupkaagentów z Departamentu Stanu w bia³ych koszulach dopiero zaczyna³a reagowaæ.Policjanci wyjmowali broñ, chwytali za radia i wybiegali z trzech budekwartowniczych stoj¹cych przy Pierwszej Alei.Furgonetka w niespe³na dwie sekundy przejecha³a przez ogródek i sforsowa³a¿ywop³oty po jego przeciwnej stronie.Pasa¿erowie chwytali siê czego tylko siêda³o, a Georgijew z ca³ej si³y nacisn¹³ na hamulec.Ogród oddziela³a odokr¹g³ego dziedziñca betonowa bariera blisko metrowej wysokoœci, gruba naniemal trzydzieœci centymetrów.Za ni¹ sta³y w rzêdzie maszty flag stuosiemdziesiêciu piêciu pañstw cz³onkowskich ONZ.Georgijew i Vandal pochylili siê nisko – oczekiwali, ¿e lada chwila mo¿ewylecieæ szyba.Barone odsun¹³ boczne drzwi samochodu.Sazanaka, le¿¹cy napod³odze, gotów by³ do otwarcia ognia os³aniaj¹cego, gdyby okaza³o siê tokonieczne.Downer wychyli³ siê ponad nim i wycelowa³ wyrzutniê w grub¹ œcianê.Celowa³ nisko, nie chcia³, by pozosta³o z niej cokolwiek powy¿ej poziomu ziemi.Wystrzeli³.Rozleg³ siê og³uszaj¹cy ryk i szeroka na blisko dwa metry czêœæ muru zniknê³a wk³êbach dymu.Kilka fragmentów betonu przelecia³o przez plac niczym kulearmatnie; niektóre wyl¹dowa³y w fontannie, niektóre rozbi³y siê na podjeŸdzie,wiêkszoœæ jednak unios³a siê wachlarzem bia³ego gruzu na wysokoœæ niemaldwudziestu metrów, a potem spad³a na ziemiê niczym grad.Piêæ wielkich masztówz³ama³o siê przy ziemi i z g³oœnym brzêkiem upad³o ciê¿ko na asfalt.Vandals³ysza³ ten dŸwiêk, choæ w uszach nadal dzwoni³o mu od eksplozji.Kawa³ki gruzu jeszcze lecia³y z nieba, kiedy Georgijew docisn¹³ gaz.Najwa¿niejsze by³o teraz utrzymanie siê w czasie.Musieli poruszaæ siê takszybko, jak to tylko mo¿liwe.Przejechali przez dziurê w murze, ocieraj¹c siêlew¹ stron¹ o kawa³ek betonu, ale nieszkodliwie.Downer cofn¹³ siê do œrodka,Sazanaka jednak nadal le¿a³ w otwartych drzwiach, gotów strzelaæ do ka¿dego,kto otworzy³by do nich ogieñ.Ale nikt nie strzela³.Kiedy jeszcze wszyscy bylicz³onkami Si³ Pokojowych i po raz pierwszy wpadli na ten pomys³, bez truduotrzymali oficjalne wytyczne ONZ dla S³u¿by Bezpieczeñstwa.Sta³o w nich czarnona bia³ym, ¿e ¿adnemu funkcjonariuszowi nie wolno dzia³aæ w pojedynkê przeciwkogrupie.Interweniowaæ mieli ci funkcjonariusze, którzy byli na miejscuincydentu, zabronione by³o jednak rzucanie napastnikom wyzwania, póki niezgromadzono na miejscu jednostek w odpowiedniej sile.Doktryna ONZ w stanieczystym, nie sprawdzaj¹ca siê w stosunkach miêdzynarodowych, nie mia³a tak¿esprawdziæ siê tutaj.Georgijew jecha³ przez plac na pó³nocny wschód.Szyba, choæ st³uczona, nadaltrzyma³a siê ramy.Furgonetka wjecha³a na trawnik prowadz¹cy do budynkuZgromadzenia Ogólnego.Okr¹¿yli od wschodu japoñski Dzwon Pokoju.Vandal znówsiê pochyli³.Przez wielkie okno wjechali z dziedziñca do ma³ego holu.Uderzylipos¹g El Abrazo de Paz, przedstawiaj¹cy stylizowan¹ postaæ ludzk¹, przewróciligo i przejechali po nim [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •