[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mia³a sk³onnoœæ do oblewania siê rumieñcem przy ladaokazji, szczególnie w ciep³ych pomieszczeniach.Jej nosœwieci³ wtedy jak latarnia i mia³a podpuchniête oczy.Ubiera³a siê zawsze na niebiesko, jakby jej kiedyœ jakiœmê¿czyzna powiedzia³, ¿e ma bardzo niebieskie oczy.Teraz barwa oczu znacznie zblak³a, a biodra zaokr¹gli³ysiê ponad miarê.Dla Christy zawsze by³a bardzo mi³a.Odnosi³a siê do niej doœæ oficjalnie, ale z sympati¹.Starsich³opcy dokuczali jej z upodobaniem, przypomnia³a sobieChrista.Nazywali j¹ Panna Potówka, bo ci¹gle by³o jejgor¹co.W zimie rzucali w ni¹ œnie¿nymi kulami i celowalitak, by œnieg wpada³ za ko³nierz.Ona nie umia³a siêbroniæ, jakoœ nigdy nie znajdowa³a odpowiednich s³Ã³w,wiêc milcza³a po prostu i uœmiecha³a siê do ch³opców, alew³aœnie wtedy czu³a siê najbardziej osamotniona.Przegl¹da³y mapê uwa¿nie, miejsce po miejscu, leczniczego nie znalaz³y.I w³aœnie wtedy Christa uœwiadomi³asobie, jak ta jej sprawa naprawdê wygl¹da.Pocz¹tkiemwszystkiego by³ przeue¿ utwór literacki, niewa¿ne, ¿eniezbyt wysokich lotów.A ka¿dy twórca ma prawo puœciæwodze fantazji.Ta zagroda komornicza mog³a siê nazywaæinaczej, mog³a siê nazywaæ jakkolwiek.Sevaldsen wybra³Wielki Las, bo mu to pasowa³o do rytmu wiersza, a pozatym nazwa oznacza i pustkowie, i samotnoœæ, odpowiadaj¹-ce sytuacji Lindelo i jego nieszczêsnego rodzeñstwa.Uzna³a wiêc, ¿e to wszystko w ogóle nie ma sensu,i przerwa³a dalsze poszukiwania, niczego swojej gos-podyni nie wyjaœniaj¹c.Gdy nauczycielka zapyta³a, czy pozwoIi zaprosiæ siê nakawê i bu³eczki, musia³a odmówiæ, t³umacz¹c, ¿e ojciecju¿ siê pewnie niepokoi, choæ ona sama chêtnie by jeszczew szkole zosta³a.- Mog³ybyœmy zadzwoniæ do twojego ojca - za-proponowa³a nauczycielka.- Wtedy on na pewno dastanie ataku astmy - odpar³aChrista z gorycz¹, której sama nie umia³a zrozumieæ.Nauczycieika spogl¹da³a na ni¹ cokolwiek zdziwiona,lecz nie nastawa³a.Nietrudno jest rezygnowaæ, gdycz³owiek przywyk³ do odmowy.Christa pospiesznie wraca³a do domu.Zmarnowa³adu¿o czasu, ale poszukiwania Lindelo i jego domu nieprzynios³y rezultatu.Frank, rzecz jasna, cierpia³ w wynios³ym milczeniu.Czyni³ tylko aluzje, ¿e oczywiœcie ch³opcy Abla s¹ du¿obardziej interesuj¹cy ni¿ stary, schorowany cz³owiek.A poza tym ona zarabia przecie¿ u Garda pieni¹dze.W rzeczywistoœci Christa otrzymywa³a za opiekê naddzieæmi Abla dziesiêæ koron miesiêcznie, co by³o sum¹raczej symboliczn¹.Ona wprawdzie nie chcia³a w ogólenic, lecz Abel nalega³.Przygotowa³a obiad dla Franka i dIa siebie.Potem by³czas iœæ po mleko.Ba³a siê tego okropnie.Petrus Nygaardniecodziennie bywa³ w oborze, ale gdyby go terazspotka³a, nie wiedzia³aby, jak siê zachowaæ.Nie mia³apojêcia, do jakiego stopnia by³ wczoraj pijany.Ech!Wieczór jednak mia³ i dla niej, i dla ca³ej parafii ca³kieminne niespodzianki.Ju¿ w po³owie drogi poczu³a zapach spaIenizny.Pochwili zobaczy³a chmurê czarnego dymu, przes³aniaj¹c¹niebo, a za sob¹ s³ysza³a stra¿ackie syreny.Takie rzeczyzawsze s¹ dla cz³owieka szokuj¹ce, ka¿dy doznaje wtedyuczucia gwa³townego strachu i zaczyna siê pospieszniezastanawiaæ, czy w okolicy po¿aru nie ma kogoœ bliskiego.Kiedy pierwszy szok min¹³, Christa zaczê³a myœleæjaœniej.Pali³o siê chyba tam, dok¹d sz³a, w³aœnie u Nygaardów.- Dobry Bo¿e, nie pozwól, ¿eby to obora - modli³asiê szeptem.- Wszêdzie, tylko nie tam!Ludzie zawsze jakoœ zdo³aj¹ wyjœæ z p³on¹cego domu,ale zwierzêta s¹ przywi¹zane!Im bli¿ej podchodzi³a, tym wiêkszej nabiera³a pewno-œci, ¿e pali siê dom mieszkalny.Strzelaj¹ce od czasu doczasu w górê p³omienie nie by³y zbyt wielkie, ale za to dymgêsty i czarny.Zewsz¹d widzia³a biegn¹cych lub jad¹cychludzi.Po¿ar przyci¹ga niczym magnes.Christê przyci¹ga³ tak¿e.Kiedy nabra³a ca³kowitej pewnoœci, ¿e to budynekmieszkalny, odczu³a ulgê.W rodzinie nie by³o maleñkichdzieci ani niedo³ê¿nych starców, wszyscy, którzy miesz-kali we dworze, mogli daæ sobie radê.Tak¹ mia³a nadziejê.W koñcu nigdy nic nie wiadomo.S³oñce ju¿ zasz³o i zostawi³o po sobie na niebieogromn¹ ³unê, p³omiennie z³ocist¹, stanowi¹c¹ efektownet³o dla czarnego dymu.Robi³o to makabryczne wra¿enie.Przera¿aj¹ce.Christa znalaz³a siê na podwórzu.Pali³o siê jedno skrzyd³odomu, a stra¿acy próbowali nie dopuœciæ do rozprzestrzenie-nia siê po¿aru.Ludzie krzyczeli do siebie i biegali wokó³z pozoru ca³kiem bez³adnie.Zwierzêta zosta³y wyprowadzo-ne z obór, znajdowa³y siê z dala od niebezpieczeñstwa, napastwisku.Parê tygodni za wczeœnie jak na zielon¹ trawê, alechyba nie mia³y nic przeciwko odrobinie swobody.T³umnie zgromadzeni gapie stali w pe³nej szacunkuodleg³oœci od ognia na wzniesieniu pod lasem.Christazobaczy³a jakichœ dawnych kolegów szkolnych i podesz³ado nich.- Jak to siê sta³o?Jeden z ch³opców ruchem g³owy wskaza³ na zabudo-wania; w jego g³osie s³ychaæ by³o tê osobliw¹ obojêtnoœæ,która a¿ nadto œwiadczy³a o dumie, ¿e to w³aœnie on mo¿epoinformowaæ, co i jak.- Beczka z ¿arem wytoczy³a siê z kuŸni i od niej zaj¹³siê naro¿nik domu.W tej chwili dwaj mê¿czyŸni wynieœli z domu nosze.- Kogo oni.? - szepnê³a Christa przestraszona.- To Petrus - wyjaœni³ ch³opak obojêtnie.- Spa³w domu i uleg³ zaczadzeniu.Nie mogli go stamt¹dwczeœniej wydobyæ, bo drzwi by³y zamkniête na klucz.- Mam nadziejê, ¿e on nie.Ch³opak wzruszy³ ramionami.Stra¿acy u³o¿yli nosze na jednym ze swoich samo-chodów, zap³akana matka Petrusa wsiad³a tak¿e i samo-chód wyjecha³ z podwórza.Christa by³a wstrz¹œniêta.Nie ¿yczy³a Petrusowi œmier-ci, wiedzia³a jednak, ¿e zaczadzenie mo¿e byæ nawetbardziej niebezpieczne ni¿ poparzenia.Wyniesienie Pet-rusa spowodowa³o niejakie zamieszanie wœród gapiów.Teraz znowu przygl¹dali siê spokojnie.Po¿ar trudno by³o opanowaæ, poza tym stra¿acymieli problemy z wod¹.Studnia znajdowa³a siê zbytdaleko od domu, wiêc wodê czerpano ze strumienia,który p³yn¹³ na ty³ach zabudowañ.Tylko ¿e do stru-mienia te¿ by³o daleko; stra¿acy biegali z wê¿ami i klêlisiarczyœcie.Christa rozejrza³a siê i stwierdzi³a, ¿e gapiów przyby³o.Mia³a wra¿enie, ¿e zebra³a siê ca³a wieœ.Widzia³a wielus¹siadów, przybiegli te¿ najstarsi synowie Abla.Czy oninie powinni byæ ju¿ w ³Ã³¿kach? Widzia³a pomagaj¹c¹ przyratowaniu dobytku nauczycielkê, a poœród gapiów wielucz³onków zgromadzenia religijnego.Prze³o¿ony próbo-wa³ ich zebraæ do wspólnej modlitwy, ale na to ludzie bylizbyt podnieceni sytuacj¹.Nagle Christa drgnê³a gwa³townie.Poczu³a, ¿e krewodp³ywa jej z twarzy.W górze, na skraju lasu ujrza³apostaæ, któr¹ natychmiast rozpozna³a.M³ody ch³opakktóty zdawa³ siê trzymaæ na uboczu, z daleka od ludzi.Choæ zapada³ coraz gêstszy mrok, a dym ograniczawidocznoœæ, wyraŸnie dostrzega³a siwy lok nad czo³emi nêdzne ubranie."Lindelo".Jej usta u³o¿y³y siê tak, jakby chcia³ywymówiæ to imiê.A on, jakby us³ysza³, zwróci³ twarz w stronê ogniai patrzy³ na ni¹.Dzieli³a ich znaczna odleg³oœæ, ale gdy oczy siê spotka³yzobaczy³a delikamy uœmiech na jego ³adnej, smutnej twarzyOna tak¿e odpowiedzia³a uœmiechem.Odnalaz³a go! Znowu znalaz³a Lindelo!ROZDZIA£ VI- Christo! Ty te¿ tu jesteœ?Ktoœ z³apa³ j¹ za ramiê.Odwróci³a siê zniecierpliwiona.To Abel! Sprawia³ wra¿enie zaniepokojonego, a zarazemuradowanego jej widokiem.- Oczywiœcie! Przecie¿ jestem tak samo ciekawa jakinni ludzie - burknê³a gniewnie.- Przepraszam ciê, alemuszê z kimœ porozmawiaæ.- A ja chcê porozmawiaæ z tob¹.W ci¹gu dnia niemam przecie¿ nigdy takiej mo¿liwoœci.Masz teraz trochêczasu? Moglibyœmy siê spotkaæ gdzieœ, gdzie nikt nas niezobaczy i nie zacznie plotkowaæ.- Teraz nie, mo¿e za chwilê.Wybacz mi, proszê.Nie czekaj¹c na odpowiedŸ, wyrwa³a siê i pobieg³aw stronê porastaj¹cego wzgórze lasu.Wypatrywa³a, czykogoœ tam nie dostrze¿e.On jednak znikn¹³.By³a po prostu wœciek³a na Abla [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •