[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— i mocujesz się z oknem, żeby opuścić szybę i podać jej tom pomiędzy soplami lodu.które pokrywają pociąg grubą skorupą.— Książka, której szukam — mówi zamglona postać, i także wyciąga tom podobny do twojego — stwarza poczucie trwania w świecie, który nastąpił po końcu świata, stwarza poczucie, że świat jest kresem wszystkiego, co na świecie istnieje, że jedyną rzeczą na świecie jest koniec świata.— Tak nie jest — krzyczysz i szukasz w niezrozumiałej książce zdania, które mogłoby zaprzeczyć słowom Ludmiły.Lecz oto oba pociągi ruszają, oddalają się w przeciwnych kierunkach.Lodowaty wiatr zamiata parki stolicy Hyrkanii.Siedzisz na ławce i czekasz na Anatolego Anatolina, który ma ci przekazać rękopis swojej nowej powieści Jaka historia tam w tle czeka na zakończenie? Młody człowiek o długiej jasnej brodzie, w długim czarnym palcie i czapce z ceraty siada obok ciebie.— Proszę zachowywać się naturalnie.Parki są zawsze szczególnie nadzorowane.Żywopłot chroni was przed cudzym wzrokiem.Cienki plik kartek przechodzi z wewnętrznej kieszeni długiego płaszcza Anatolego do wewnętrznej kieszeni twojego krótkiego prochowca.Anatoli Anatolin wyjmuje następne kartki z wewnętrznej kieszeni marynarki.— Musiałem rozdzielić całość po różnych kieszeniach, aby ich wypukłość nie rzucała się w oczy — mówi, wyjmując zwój stronic z wewnętrznej kieszeni kamizelki.Wiatr porywa mu spomiędzy palców jedną kartkę.Anatoli natychmiast ją podnosi.Zamierza właśnie wyjąć następny rulon arkuszy z tylnej kieszeni spodni, kiedy zza żywopłotu wyskakują dwaj cywile i go aresztują.Jaka historia tam w tle czeka na zakończenie?Idę Wielkim Prospektem naszego miasta i wymazuję w myśli te elementy, których postanowiłem nie brać pod uwagę.Przechodzę obok gmachu jakiegoś ministerstwa o przeładowanej fasadzie, dostrzegam kariatydy, kolumny, balustrady, plinty, gzymsy, metopy i odczuwam potrzebę, aby sprowadzić tę fasadę do gładkiej, pionowej powierzchni, do szklanej, matowej płyty, do przegrody, która ograniczy przestrzeń, sama nie rzucając się w oczy.Lecz gmach ten, nawet tak uproszczony, nadal mnie przytłacza, pozbawia mnie tchu.Postanawiam usunąć go całkowicie.Na jego miejscu z nagiej ziemi wyrasta mleczne niebo.W ten sam sposób wymazuję pięć innych ministerstw, trzy banki i dwa wieżowce wielkich spółek handlowych.Świat jest tak skomplikowany, że po to, aby się w nim rozeznać, trzeba przerzedzać, wciąż przerzedzać.W nieustającym ruchu pieszych na Prospekcie stale spotykam osoby, których widok z rozmaitych przyczyn jest mi niemiły: moi przełożeni przypominają mi o mojej pozycji podwładnego, moi podwładni sprawiają, że czuję odrazę do sprawowania władzy, która wydaje mi się niegodna, tak jak niegodne są zazdrość, służalczość i niechęć, jaką władza wzbudza.Wymazuję jednych i drugich bez wahania.Kątem oka widzę, jak oni maleją i roztapiają się w cienkiej pajęczynie mgły.Podczas tej operacji muszę uważać, aby oszczędzić innych przechodniów, tych obcych, nieznajomych, którzy nigdy mi nie dokuczyli; przyznam nawet, że niektóre twarze, kiedy tak obserwuję je zupełnie bezstronnie, wydają mi się godne szczerego zainteresowania.Lecz gdy z otaczającego mnie świata pozostaje tylko tłum nieznajomych, natychmiast przenika mnie uczucie samotności i wyobcowania, a zatem lepiej będzie wymazać ich także, wszystkich razem, i nie myśleć o tym więcej.W uproszczonym świecie mam większe szanse spotkania tych paru osób, które lubię spotykać, jak na przykład lubię spotykać Franciszkę.Kiedy zdarza mi się spotkać Franciszkę, odczuwam wielką radość.Opowiadamy sobie różne dowcipne rzeczy, śmiejemy się, mówimy o błahostkach, o których być może nie rozmawialibyśmy z nikim innym, natomiast wspólne rozprawianie o nich okazuje się interesujące dla nas obojga, i przed rozstaniem obiecujemy sobie, że koniecznie musimy się jak najszybciej znowu zobaczyć.Potem mijają miesiące, zanim uda nam się spotkać raz jeszcze, przypadkiem, na ulicy, następują radosne okrzyki, śmiechy, obietnice ponownego spotkania, lecz ani ja, ani ona nigdy nie robimy nic, aby doprowadzić do spotkania, być może dlatego, że nie byłoby ono już tym samym.Teraz zaś, w uproszczonym i uszczuplonym świecie, pole działania oczyszczone zostało z tych wszystkich z góry ustalonych sytuacji, kiedy to sam fakt, że ja i Franciszka widujemy się częściej, zakładałby wytworzenie się pomiędzy nami pewnej więzi, którą starano by się nazwać, być może w oczekiwaniu małżeństwa, a w każdym razie uznano by nas za parę, spodziewano by się, że nasz związek rozszerzy się na obie rodziny, obejmie pokrewieństwa w linii zstępującej i wstępującej, obejmie braterstwa i kuzynostwa, a także doprowadzi do przeniknięcia się obu środowisk, ukształtuje wzajemne stosunki i powiązania w sferze dochodów i stanu posiadania — otóż kiedy znikną wszystkie te uwarunkowania, których brzemię milcząco ciąży nad naszymi rozmowami, ograniczając je do paru minut, spotkanie z Franciszką powinno być jeszcze bardziej udane i radosne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]