[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwaga ta spowodowa³a, i¿ Leanatychmiast zamilk³a.Nie wiedzia³em dlaczego (chocia¿ jestem pewien, ¿e„TamtenJa" wiedzia³).Próbowa³em powiedzieæ jej, ¿e nie jestem tym, za kogomnie uwa¿a, ale szybko zorien­towa³em siê, i¿ pogarsza to jedynie sprawê.„Opuœ­ci³em" go i powróci³em do dziury i mojego fizycznego cia³a.Przykolejnych kontaktach stwierdzi³em, ¿e „Tamten Ja" i Lea nie mieszkali ju¿razem.Mê¿czyzna mia³ pewne sukcesy, ale niektóre z jego posuniêæ by³y dla niejzupe³nie niezrozumia³e.Samotny, stale o niej rozmyœla³ i ustawicznieroztrz¹sa³ powody, dla których j¹ utraci³.Pewnego razu spotka³ j¹ przypadkowow wielkim mieœcie i ub³aga³, aby pozwoli³a mu przyjœæ.Powiedzia³a, ¿e spróbujedaæ mu jeszcze jedn¹ szansê.Mieszka³a teraz w czymœ w rodzaju apartamentu, natrzecim piêtrze rezydencji.Obieca³ przyjœæ.Na nieszczêœcie „TamtenJa" zgubi³lub zapomnia³ adresu, jaki mu da³a i w czasie mojego ostatniego z nim kontaktuby³ samotnym i sfrustrowanym cz³owiekiem.By³ pewny, ¿e Lea zinterpretujezgubienie adresu jako obojêtnoœæ z jego strony i jeszcze jeden dowód nanie­sta³oœæ.Pracowa³, ale ca³y wolny czas spêdza³ na pró­bach odnalezienia Leii dzieci.I có¿ z tym wszystkim pocz¹æ? Wydarzenia, bynaj­mniej nie idylliczne,nie pozwalaj¹ zakwalifikowaæ tego jako ucieczki od realnego œwiata.Z pewnoœci¹nie jest to model ¿ycia, do jakiego móg³bym têskniæ.Mo¿na je­dynie spekulowaæ,lecz spekulacja taka musi zawieraæ koncepcjê nie do zaakceptowania przezwspó³czesn¹ naukê.Jednak¿e takie „podwójne" ¿ycie mo¿e dostar­czyæ wskazówekco do lokalizacji Obszaru III.Najwa¿niejsze jest to, ¿e Obszar III i Obszar Inie s¹ takie same.Za³o¿enie to oparte jest na ró¿nicach w roz­woju naukowym.Obszar III nie jest pod tym wzglêdem bardziej zaawansowany, a mo¿e wprostprzeciwnie.W naszej historii nie istnieje etap, w którym nauka by³aby napoziomie Obszaru III.Je¿eli Obszar III nie jest ani czêœci¹ przesz³oœci aniteraŸniejszoœci, a praw­dopodobnie nie jest tak¿e przysz³oœci¹ Obszaru I, toczym¿e jest? Nie jest czêœci¹ Obszaru II, gdzie potrzebna i u¿yteczna jestjedynie myœl.Byæ mo¿e jest on wspomnieniem fizycznej cywilizacji ziemskiej,jeszcze sprzed znanych nam czasów.Byæ mo¿e jest to inny œwiat typu ziemskiego,znajduj¹cy siê w innej czêœci kosmosu, ale w jakiœ sposób dostêpny dziêkimo¿liwoœciom psychicznym.Byæ mo¿e jest to duplikat z antymaterii naszegoœwiata, w którym istnie­jemy ci sami, jednak odmienni, powi¹zani ze sob¹ si³amiumykaj¹cymi obecnie naszemu rozumieniu.Dr Leon M.Lederman, profesor fizyki naUniwersy­tecie Columbia stwierdzi³: „Ogromna wiêkszoœæ fizyków zgadza siêca³kowicie z kosmologiczn¹ koncepcj¹ do­s³ownego antyœwiata gwiazd i planetz³o¿onych z ato­mów antymaterii, czyli ujemnych j¹der otoczonych do­datnimielektronami.Mo¿emy wysnuæ st¹d intryguj¹ce przypuszczenie, ¿e œwiaty zantymaterii zamieszkane s¹ przez antyludzi, których antynaukowcy s¹ byæ mo¿e wtej w³aœnie chwili zafascynowani odkryciem materii".Rozdzial siódmyPOST MORTEMJakakolwiek wzmianka o istnieniu Drugiego Cia³a natychmiast rodzi pytaniestawiane od chwili, w której cz³owiek nauczy³ siê myœleæ: Czy ¿yjemy poœmierci? Czy istnieje ¿ycie pozagrobowe? Nasze religie nakazuj¹ nam w towierzyæ.Nie wystarcza to jednak sylogistycznemu myœlicielowi, który poszukujeniezbitych przes³anek, prowadz¹cych do nieuchronnych wniosków.Wszystko co mogêzrobiæ, to przekazaæ mo¿liwie obiektywne relacje na temat subiektywnychdoœwiad­czeñ.Byæ mo¿e moje przes³anki bêd¹ niezbite tak¿e i dla was.Pierwszyraz spotka³em dr Richarda Gordona w roku 1942, w Nowym Jorku.By³ doktoremmedycyny, spec­jalist¹ w internie.Zostaliœmy przyjació³mi, a on sta³ siênaszym lekarzem domowym.Mia³ za sob¹ pe³n¹ suk­cesów, budowan¹ latamipraktykê, oraz posiada³ rzad­kie, cynicznosarkastyczne poczucie humoru.Tocho­dz¹cy pewnie po ziemi realista, z du¿ym baga¿em do­œwiadczeñ.Kiedyspotka³em go po raz pierwszy liczy³ ju¿ sobie piêædziesi¹t kilka lat, wiêcnigdy nie zna³em go jako cz³owieka m³odego.By³ niskim i szczup³ym mê¿­czyzn¹ osiwych w³osach z tendencj¹ do ³ysienia.Dr Gordon mia³ dwa rzucaj¹ce siê w oczymanieryz­my.Zamierza³ ¿yæ bardzo d³ugo i dlatego postêpowa³ rozs¹dnie.Chodzi³wolnymi, ostro¿nymi krokami.W³a­œciwiej by³oby powiedzieæ, i¿ przechadza³ siêz wystudio­wan¹ niedba³oœci¹.Spieszy³ siê jedynie wtedy, gdy by³o toabsolutnie konieczne.Kiedy ktoœ przychodzi³ do jego gabinetu, Richard wygl¹da³przez wewnêtrzne drzwi i z napiêciem wpa­trywa³ siê w przybysza.Nie mówi³„hello", nie wyci¹ga³ rêki, nie kiwa³ g³ow¹.Po prostu gapi³ siê, jakby chcia³powiedzieæ: „A temu co do diab³a dolega?" Dr Gordon i ja zaprzyjaŸniliœmy siê.By³a to jedna z tych rzeczy, jakie dziej¹ siê bez potrzeby wyjaœniania, bezlogicznej przyczyny.Nie mieliœmy wiele wspólnego, poza tym, ¿e ¿ycie naszetoczy³o siê w tym samym momencie historii.Wiosn¹ 1961 roku odwiedzi³em drGordona w jego gabinecie i zjad³em z nim tam lunch, ugotowany na palnikuBunsena przez jego d³ugoletni¹ pielêgniarkê.Zauwa¿y³em, ¿e wygl¹da³ nazmêczonego i przepraco­wanego.Powiedzia³em mu to.„Ostatnio nie czujê siê zbytdobrze" odpar³ i po chwili wpad³ w swój zwyk³y ton.„A co, czy lekarz nie mo¿eod czasu do czasu zachorowaæ?" Rozeœmia³em siê i zasugerowa³em, aby coœ z tymzrobiæ.Móg³by na przyk³ad odwiedziæ swojego lekarza.„Zrobiê to" powiedzia³nieobecny myœlami, po czym ponownie przybra³ swoj¹ zwyk³¹ pozê: „ale naj­pierwmam zamiar odwiedziæ Europê".Powiedzia³em, ¿e brzmi to wspaniale.„Mam ju¿nawet bilety" kontynuowa³.„Byliœ­my tam kilkakrotnie, ale tym razem chcêzobaczyæ miejsca, których jeszcze nie widzia³em.Czy by³eœ kiedy­kolwiek wGrecji, Turcji, Hiszpanii, Portugalii albo Egipcie?" Odpar³em, ¿e nie.„A wiêcpowinieneœ" powiedzia³ odsuwaj¹c od siebie talerz.„JedŸ je¿eli masz tak¹szansê.Nie powinie­neœ traciæ okazji zobaczenia tych miejsc.Ja nie chcêstraciæ swojej szansy." Powiedzia³em, ¿e zrobiê co w mojej mocy.Richard by³powa¿ny.„Bob?" Czeka³em, co powie.„Wiesz, mój stan zaczyna mnie ostatnioniepokoiæ" powiedzia³ ostro¿nie.„Nie podoba mi siê to.dlaczego ty i twoja¿ona nie pojedziecie z nami do Europy?" Odpowiedzia³em, ¿e chcia³bym ale teraznie mogê.W tydzieñ póŸniej dr Gordon i jego ¿ona odp³ynêli do Hiszpanii.Niedosta³em od nich ¿adnej wiadomoœci, wiêc za³o¿y³em, ¿e pewnie opalaj¹ siêgdzieœ nad Mo­rzem Œródziemnym.Szeœæ tygodni póŸniej zatelefonowa³a do mniepani Gordon.Okaza³o siê, ¿e doktor w Europie zachorowa³ i musieli skróciæpodró¿.Wzbrania³ siê przed leczeniem poza krajem i nalega³ na natychmiastowypowrót do domu.Cierpia³ na dotkliwe bóle i po powrocie od razu poszed³ doszpitala.Nie mog³em odwiedziæ go w szpitalu, ale o wszystkim informowany by³emprzez jego ¿onê.Operacja wykaza³a to, czego siê obawiano raka jamy brzusznej,nie nadaj¹cego siê ju¿ do leczenia.Pozosta³o tylko zapewniæ mu maksymalnewygody.Nigdy nie mia³ opuœciæ szpita­la.Oczywiœcie za ¿ycia.Czy dok³adniej,za ¿ycia w sen­sie fizycznym [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •