[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale i ścigani przezeń komuniści, dopóki słuchali rad Rosjan, również nie postępowali zbyt mądrze.Rosyjscy komuniści radzili komunistom chińskim i ich przywódcy wojskowemu, Czu Te, by starali się zajmować przede wszystkim miasta, w których znajdą poparcie wśród robotników fabrycznych, czyli „prawdziwego proletariatu”.W Chinach jednak prawie nie było fabryk, nie było więc też proletariatu w ścisłym znaczeniu, w dodatku naród chiński, w większości nadal rządzony przez wojowniczych „panów wojny”, nie miał najmniejszej ochoty dać się podbić przez nie znanego sobie Czu Te.Gdy ten zaatakował Cz’angsza, Kanton, a później Amoj, za każdym razem lud wolał wspomóc własną, lokalną armię.Wojska komunistyczne ponosiły ciężkie straty i wreszcie musiały wycofać się w rozsypce w niedostępne góry.Tam to, w słynnym Czinkang, dość już zdesperowany militarysta Czu Te poznał cywila, syna zamożnego chłopa, Mao Tse-tunga.Razem zreformowali armię chińskich komunistów, tym razem bez pomocy i doradców z sowieckiej Rosji, która zniechęcona niepowodzeniami Czu, spisała już Chiny na straty.Pod połączonym przywództwem Mao i Czu Komunistyczna Partia Chin zaczęła zabiegać o poparcie wśród chłopstwa.„Lud to morze, a my jego rybami.Przetrwamy, gdy nauczymy się pływać w tym morzu” - powiedział Czu.Stwierdzenie to było w oczywistej sprzeczności z ortodoksyjnym komunizmem Sowietów.Warto dziś pamiętać, że przez długi czas energicznie odcinali się oni od Mao Tse-tunga.Jednak takie stanowisko Rosjan tylko dopomogło komunistom chińskim, bo dzięki temu ci ostatni musieli polegać na wiedzy i doświadczeniu własnego ludu, którego przychylność postanowili zyskać za wszelką cenę.Ogłosili się więc wrogami wszystkich tych, których chłopi tradycyjnie uważali za swych wrogów, a więc właścicieli ziemskich, poborców podatkowych, lichwiarzy i pośredników.Udało się.Chłopi zaczęli informować komunistów o zbliżaniu się wojsk rządowych i nieświadomie chyba występować przeciw Cziang Kai-szekowi.Wszędzie na świecie chłop jest stworzeniem nieskomplikowanym: pomaga temu, kto pomaga jemu.Nie pojmowali tego, nigdy nie pojęli młodzi intelektualiści kierujący rządem w Nankinie.Za to ja rozumiałam to, że w chwili obecnej w Chinach nie wygra jeszcze ani komunizm, ani Kuomintang.Żadna ze stron nie potrafiła dotąd zapewnić sobie jednocześnie poparcia i ludu, i inteligencji - od wieków niezbędnej w Chinach kombinacji.Wiedziałam, wojny potrwają długo, zwłaszcza że podzielone Chiny były zbyt łakomym kąskiem dla zgłodniałej podbojów Japonii.Byłam przekonana, że zwycięstwo przechyli się na korzyść tej strony, która pierwsza zrozumie niebezpieczeństwo grożące Chinom ze strony Japonii.Niestety pierwsi wystąpili przeciw Japończykom komuniści, zmuszając tym samym Czianga, by postąpił tak samo.Wypowiedzenie wojny Japonii przez słabiutką armię komunistyczną byłoby wręcz śmieszne, gdyby nie ogromne znaczenie propagandowe tego posunięcia.Jego owoce zbierali komuniści jeszcze po zakończeniu drugiej wojny światowej w walce o władzę z Kuomintangiem, nadal kierowanym przez Cziang Kai-szeka.Nie pomógł wpływ Zachodu.Tylko wtedy mógłby coś znaczyć, gdyby Cziang Kai-szek potrafił zmienić swe zwyczaje i politykę, a trudno było się tego po nim spodziewać.Zbyt przyzwyczaił się do dawnych sposobów działania i nie słuchał już żadnych rad.Nie tylko z uporu, lecz również z powodu swej głównej chyba wady, skłonności do otaczania się ludźmi zbyt tchórzliwymi, by mówić mu prawdę.Jeden z moich chińskich przyjaciół opowiedział mi, że słyszał, jakoby po drugiej wojnie światowej w Nankinie, gdy inflacja była już tak wysoka, że wręcz niebezpieczna, Cziang Kai-szek w ogóle nie zdawał sobie sprawy z sytuacji.Wreszcie ktoś z jego gości odważył się napomknąć mu w tajemnicy o tym, co się dzieje.Cziang oświadczył, że musi przekonać się na własne oczy i udał się na obiad do jednej z restauracji.Członkowie z jego koterii tak się przerazili, że uprzedzając pojawienie się tam swego wodza kazali właścicielowi obniżyć ceny do poziomu sprzed wojny, obiecując potem sowite wynagrodzenie.Wielki człowiek zjadł więc z zadowoleniem obiad za tyle samo, ile płacił przed wojną, przekonany, że informator go okłamał.Nie wiem, czy to prawda, czy plotka, ale Chińczycy wierzyli w nią święcie i na jej podstawie sądzili Cziang Kai-szeka: nie oskarżali go o rozmyślne zaniedbania, bo przecież człowiek u szczytu władzy nie może wiedzieć wszystkiego, a zawsze znajdą się tacy, w których interesie będzie ukrywać prawdę.Gdy pada rząd, wielu pada wraz z nim.Polityka wewnętrzna Czianga była więc bardzo na rękę chińskim komunistom.Najpierw sprytnie wykorzystali nienawiść chłopów do właścicieli ziemskich, a później wyzyskali w podobny sposób nienawiść wszystkich Chińczyków do japońskiego najeźdźcy.Ich głównym sloganem propagandowym stało się „Niech Chińczyk nie strzela do Chińczyka”.Deklarowali w ten sposób chęć zjednoczenia się przeciw wspólnemu wrogowi z Kuomintangiem, wiedząc oczywiście, że ten nigdy się na to nie zgodzi.Tragicznie było patrzeć na to, co działo się z nowym rządem.Trudno było nie zauważyć jego upadku, bo gdy naród rozdarty był wojną domową, niepewny jutra, ogarnięty gniewem, intelektualiści i członkowie partii kłócili się między sobą o papierkową robotę, czyli o konstytucję, nowe prawa, o kształt związków zawodowych - rzeczy ważne, lecz nie mające znaczenia w obliczu bardziej bezpośredniego, tragicznego zagrożenia.Porównać to można z Neronowym graniem na cytrze podczas pożaru Rzymu, z tą różnicą, że nasi młodzi gniewni byli tylko pełnymi zapału i dobrych chęci ignorantami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •