[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z jednego końca zbiegała sięona w wąwóz szeroki ledwie na dwadzieścia metrów.Na dnie znajdował się ponad tuzin pięciometrowych wozów bojowych piechoty.Każdypojazd miał w wyposażeniu lasery i wyrzutnie rakiet, a na dodatek był porządnie okopany.Wokółwidniały stanowiska piechurów.Wszystko otaczała elektroniczna bariera czujników.- System podatkowy na Hawkthorne jest nieco skomplikowany - ciągnął Alex.- A to, czypodatki spływają, zależy od siły ognia aktualnego rządu.- Rozumiem.Zatem, gdy władca zażądał gotówki, Ffillips powiedziała mu, że możeschować sobie wezwania do zapłaty tam, gdzie światło lasera nie sięga.A wtedy urząd skarbowyzarządził oblężenie opornego podatnika?- Zgadza się.Postanowili udowodnić na jej przykładzie, że przestępstwo nie popłaca ikradzione nie tuczy.- A my teraz musimy tylko przedrzeć się przez system czujników, wniknąć do doliny,przekonać Ffillips, że wyciągniemy ją z tej bryndzy, i przerwać łańcuch oblężenia?- Otóż to - ziewnął Alex.- Bułka z masłem.Sten zrobił taką minę, jakby chciał powiedzieć, że będąc dzieckiem w kolebce, nie takiearmie rozganiał po polu, ale w duchu pożałował, iż nie mógł zabrać ze sobą przynajmniej dwóchfototropicznych zestawów kamuflażowych, typowych mundurów żołnierzy Mantisa.- Rzecz w tym, że Ffillips nie wie, że my wiemy - mruknął Alex.- Dwa tygodnie temusaperzy przeniknęli jej system obronny i zlikwidowali ujęcia wody.Pułkownik zgromił spojrzeniem baryłkowatego gościa z Edynburga i po razdziesieciotysięczny zapragnął, by Alex nie chował wszystkich rewelacyjnych informacji na ostatniąchwilę.Nieforemny cień poruszył się nagle, przybierając ludzką postać.Był to Sten - z twarząwysmarowaną na czarno, w dopasowanym, antracytowym kombinezonie.Za nim przekradał sięAlex.Przed sobą mieli linię posterunków obsadzonych przez ludzi oraz szereg elektronicznychczujników.Do okopanych pojazdów podeszli bez kłopotu.Pancerniacy bowiem tradycyjnieodcinali się od trudów i niewygód życia zajęcy.Co oznaczało, że z nastaniem zmroku wystawialitylko skromne warty (zwykle zresztą zredukowane do garści czujników), zamykali na głuchowłazy, włączali wewnętrzne oświetlenie i pogrążali się w niewinnych rozrywkach, jak popalaniesyntetycznej trawki oraz plotkowanie.Sten z Alexem przestali się kryć.Pomaszerowali miedzy transporterami krokiem takspokojnym, jakby należeli do zbrojnego ramienia urzędu ściągającego podatki.Z posterunkiem po prawej poradzili sobie bardzo łatwo.Obaj żołnierze trwali wpatrzeni wprzedpole.Oczywiście żadnemu nawet nie przyszło do głowy, by zerknąć, co się dzieje z tyłu.Gorzej przedstawiała się sprawa z elektroniką.Dostrzegłszy w końcu pierwszy z czujników, Sten przytulił się do ziemi, wyciągnął rękę,zamknął oczy i spróbował dotykiem rozpoznać rodzaj urządzenia.Niech mnie drzwi, pomyślał zezdumieniem, ale starocie! Moduł najwyraźniej pracował na tranzystorach.Alex podał dowódcy ogłupiacz.Urządzenie, przyłożone do czujnika, kliknęło dwukrotnie.Po chwili uchwyt małej skrzynki ogłupiacza rozgrzał się o kilkanaście stopni, dając znać, że tenczujnik jest już niegroźny.Choćby nawet dostał się pod gąsienice czołgu, wytrwale będzie wysyłaćtylko jeden sygnał: WSZYSTKO W PORZĄDKU.Pokonali ledwie piętnaście metrów, gdy nagle, bez ostrzeżenia, na niebie eksplodowałaflara.Zastygli w bezruchu, odwracając twarze od blasku, a potem wtulając je w glebę.Pozostałoczekać.Na chwilę ciszy lub serię.Flara wypaliła się, więc popełzli dalej.Druga linia czujników została ułożona z nieco nowocześniejszych urządzeń.Gdyby nie to,że należało zostawić sobie bezpieczną drogę odwrotu, najprościej byłoby oszukać tę sieć,podłączając do niej parę “duchów".Obsługa systemów wartowniczych dowiedziałaby się wówczas,że na obóz ciągną wszelcy możliwi wrogowie, z hordami Attyli włącznie.Należało zatem wybrać rozwiązanie bardziej skomplikowane.Dobywszy z pasa maleńkiśrubokręt, Sten powoli, etapami, odkręcił płytkę sterowniczą czujnika.Wedle danychdostarczonych przez pudełko ogłupiacza, te urządzenia nie miały dodatkowych obwodów,zapobiegających próbie nieuprawnionego wyłączenia.Odłożywszy płytkę na piasek, wyciągnął rękę do tyłu.Alex szybko położył mu na dłonitruchło pustynnego gryzonia.Sten przytknął pyszczek trupka do sensora, który błysnął i zgasł,wyłączony na zawsze.Sten odgiął nieznacznie jeden z rogów płytki, co miało sugerować, że pechowy gryzoń samdobrał się do wnętrza urządzenia.Całość nie budziła podejrzeń.Właśnie przeczołgiwali się przez linię unieszkodliwionych czujników, gdy Alex naglezłapał Stena za kostkę.Ten zastygł, nie wiedząc, o co chodzi.Alex wysunął się do przodu i uszkodził kolejny, całkiem niezależny system alarmowy, poczym przeczesał okolicę ryjkiem ogłupiacza.Na koniec dobył z kieszeni mały, plastikowy kubek iustawił go, dnem do góry, nad zapalnikiem zagrzebanej w piasku miny przeciwpiechotnej.Pułkownik spojrzał z uznaniem na towarzysza, ale ten tylko ziewnął i pokiwał dłonią, byruszać dalej.- Zgadzam się, pani major - przyznał uprzejmie Sten.- Pani wraz ze swoim oddziałembyłaby cennym dodatkiem.Nigdy jeszcze nie miałem okazji pracować z trzyosobowymi zespołamii chętnie ujrzałbym je w działaniu.Ffillips była kobietą niską, przysadzistą i sztywną niczym wycior.W średnim wieku, zestarannie uczesanymi siwymi włosami, w nienagannie czystym mundurze, mierzyła przybyszylodowatym wzrokiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •