[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek stojący na czele kopalni dbał tylko o to, by zarobić dziesięć tysięcy dolarów rocznie.Podwładni dbali tylko o to, by otrzymać swoją część łupu.I tak dalej, aż do ostatniego funkcjonariusza.W jednej z kopalń pracowano ze stratą.Myślałem, że trzeba będzie ją zamknąć.Oddałem ją w ręce zdolnego inżyniera i jak pan myśli, jaki był rezultat? Powiem panu.Kopalnię rozszerzono, zbudowano nowe sztolnie.Po dwóch tygodniach kopalnia zaczęła przynosić, po odliczeniu wszystkich kosztów, dwadzieścia tysięcy dolarów miesięcznie.Mógłbym panu opowiadać przez cały dzisiejszy i jutrzejszy dzień o wszystkim, czego dokonałem.Jednym słowem: przekonałem się po roku, że pierwotna ocena wartości majątku, oparta zresztą uczciwie na obliczeniach ówczesnego dochodu, była zbyt niska.Oceniono bowiem wartość całego majątku na pięć i pół miliona, a ja w ciągu roku podniosłem dochodowość do miliona i więcej pesos.Nie koniec na tym.Przekonałem się, że mogę jeszcze powiększyć dochody.Należało włożyć pieniądze w różne inwestycje: w lepsze maszyny dla kopalń, w nowe drzewa owocowe dla ferm, w nowe szczepy dla winnic, w nowy materiał hodowlany dla stad.Zainkasowawszy w tym pierwszym roku milion dochodu, wsadziłem wszystko z powrotem w majątek.Nie zatrzymałem ani grosza z należnych mi procentów od wpakowanych w ten interes dwu i pół miliona własnych pieniędzy.Nie zastanawiałem się w ogóle nad tym.Bo pan musi zrozumieć, że postanowiłem zrobić na cześć Vereala cud.Ten pierwszy rok był naprawdę dziwny i nie pozbawiony wielkości, ale zanim dobiegł końca, zaczęły się poważne kłopoty.Wydaleni przeze mnie ludzie pałali ku mnie wściekłą nienawiścią.W ciągu trzech miesięcy strzelano do mnie dwukrotnie, a pewnego razu jakiś fanatyk chciał wykorzystać mój sen i usiłował dźgnąć mnie nożem.To były dla mnie straszne przejścia.Bo wobec tego rodzaju niebezpieczeństw nie czuję się za bardzo odważny.Nie mogłem jednak rzucić rozpoczętej pracy.Nająłem osobistą straż złożoną z czterech odważnych i porządnych ludzi.Czuwali nade mną, dwóch z nich nie opuszczało mnie ani na krok, podczas gdy dwóch innych spało.W ten sposób czułem się względnie bezpieczny.Wiedziałem jednak dobrze, że w każdej chwili może mnie trafić jakaś zabłąkana kula.Po jakimś czasie nadszedł surowy list od Vereala, w którym pisał, że otrzymał wiele skarg na mnie i że wszyscy, których oddaliłem, muszą wrócić na uprzednie stanowiska.Odpowiedziałem mu natychmiast, że on sam dał mi pełną plenipotencję i mam zamiar nadal korzystać z niej.Ale wiedziałem dobrze, że muszę jakoś to załatwić.Serce mi się krajało.Zdecydowałem się zagwarantować pewną emeryturę wszystkim zwolnionym przeze mnie ludziom.Postarałem się oczywiście, żeby te emerytury były możliwie małe, ale każdy z tych łobuzów mógł się doskonale z niej utrzymać, gdyż była ona tylko dodatkiem do dochodów, które ciągnęli z pieniędzy ukradzionych Verealowi w czasie służby.Jak pan myśli, ile byłem zmuszony wydać na ten cel w ciągu drugiego roku mojej administracji? Mówię panu, dziś jeszcze kraje mi się serce, gdy o tym pomyślę: kosztowało mnie to trzysta tysięcy dolarów.Jedna trzecia miliona wyrzucona w błoto!Miałem jednak i ja swoje chwile zemsty.Nie zajmowałem się dobroczynnością.Gdy ksiądz przychodził do mnie w sprawach parafialnych, nigdy nie było mnie w domu.Gdy przyłaziły różne cierpiące niedostatek łapserdaki, nie zastawały mnie.Słowem, zrozumieli wkrótce wszyscy, że teraz nastały nowe rządy i czyjaś żelazna ręka administruje majątkiem Verealów.Może pan myśli, że emeryci byli zadowoleni z otrzymywanych za nic pieniędzy? Nic podobnego! Żadnej wdzięczności! Tylko nienawiść do mnie za to, że ich wydaliłem.Rodziny tych złodziei, nierobów i łotrów były od dwóch, trzech, czasem od dziesięciu pokoleń na służbie Verealów.Nie być na służbie, to dla nich jakby cierpieć męki piekielne.Nie mogłem się pokazać na ulicach San Triste, tak przeklinano mnie i tak mi grożono
[ Pobierz całość w formacie PDF ]