[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Chcą ci to w miarę obrazowo wytłumaczyć.– W porządku.– Hirad zmienił pozycję i wypił jeszcze jeden łyk wina.– Nie, Ilkarze, nie miałbym należytej kontroli nad mieczem i co więcej, nie próbowałbym nawet walczyć.Zadowolony?– Całkowicie.Podobnie jest z rzucaniem zaklęć.Dokładnie tak samo.– Ilkar usiadł naprzeciw wojownika.– Jeżeli spróbują rzucić zaklęcie bez wcześniejszych przygotowań i prób, istnieje duże ryzyko, że zaklęcie nie zadziała.Może nawet dojść do jego wypaczenia, co miewa fatalne skutki.Denser był przez całe życie przygotowywany do rzucenia Złodzieja Świtu, więc teoretycznie wie, jak wypowiedzieć formułę, jak zogniskować manę i tak dalej.Nie ma gwarancji, że i jemu się powiedzie, lecz tak samo jak w przypadku twojego treningu z mieczem, on nie zawaha się i będzie wiedział, co i kiedy zrobić.Rozumiesz teraz?– Tak.Nie mogą go więc zabić.– Hirad pochylił się w kierunku towarzysza.– Ale, skoro jest taki ważny dla całej sprawy, nie pozwolę też, by tak głupio ryzykował.I nie pozwolę, by igrał z życiem moich przyjaciół.– Głos Hirada rozszedł się głośnym echem ponad ruinami.Denser przeniósł wzrok z dziennika na barbarzyńcę, a Richmond zamarł w bezruchu z kociołkiem zimnej wody w ręku.Po chwili, podczas której Hirad zauważył, że Denser uśmiecha się w kierunku Ilkara, Xeteskianin ponownie zajął się czytaniem.– Tak czy inaczej, co z tym chowańcem?– To najprawdopodobniej jakiś skrzydlaty demon.Tak mnie przynajmniej uczono.– Ilkar wzruszył ramionami.– To chyba jedyny powód, dla którego Denser nie chce, żebyśmy go widzieli w innej postaci.– Hirad spojrzał tępo na towarzysza.Elf zamknął oczy.– Może i wiesz co nieco o Traversie, Hiradzie, lecz przez te wszystkie lata naszej znajomości nigdy mnie tak naprawdę nie słuchałeś, mam rację?– No cóż, przez większość czasu gadałeś o magii i podobnych bzdurach.– Hirad uśmiechnął się drwiąco.– Teraz wyraźnie cię to interesuje – odparł elf.– Teraz to ważne.– Wtedy też było ważne! – wykrzyknął Ilkar.– Czy moglibyście posprzeczać się trochę później? – Richmond dołączył wreszcie do rozmowy.– Interesuje mnie ten kot Densera.– Dobra.– Ilkar spojrzał raz jeszcze na Ciemnego Maga, który najwyraźniej nie zwracał na nich uwagi.– Mówiąc wprost, chowaniec Densera jest zaklęciem podobnym do dziewczynki, którą spotkaliście w wiosce.Różni się tym, co może robić i w jaki sposób funkcjonuje.Zaraz po stworzeniu, chowaniec sprzęga swój umysł z umysłem swego pana.– Co robi? – Hirad nalał sobie kolejny kubek wina i podał bukłak Richmondowi.– O szczegóły musiałbyś spytać Densera, choć wątpię, by ci odpowiedział.Zwyczaj posiadania chowańca jest praktykowany wyłącznie w Xetesku i wywodzi się z ich kontaktów z wymiarem demonów.Tak czy inaczej, świadomość pana jest połączona ze świadomością chowańca, a związek ten można zniszczyć jedynie przez zabicie jednego bądź drugiego.– Ilkar zamilkł i pociągnął łyk wina.– Te demony mają własne umysły, mogą rozumieć i działać same z siebie, ale zawsze będą posłuszne swemu panu i nigdy mu się nie przeciwstawią.Takiego bezgranicznego oddania nie znajdziecie nigdzie indziej.– Dobra, ale po co komu taki chowaniec? – spytał Richmond.Ilkar westchnął.– To zależy od indywidualnych potrzeb maga.W przypadku Densera chodzi wyraźnie o ochronę, towarzystwo, dostarczanie wiadomości, zwiad i, oczywiście, potężną broń ofensywną.– Elf wskazał na schody do piwnicy.– Obecnie pewnie szuka czegokolwiek, co mogłoby zainteresować Densera, i na pewno powiadomi go, gdy coś znajdzie.– Więc one mówią? – spytał Richmond.– Nie, z tego co mi wiadomo, nie mówią.Ale gdy są blisko, potrafią się porozumiewać.To coś w rodzaju prostej telepatii – powiedział Ilkar.– Mogłyby też komunikować się na dłuższy dystans, lecz byłoby to bardzo wyczerpujące.– Ale jak naprawdę wyglądają? – Hirad wskazał głową schody.Hałas dochodzący stamtąd ustał, przynajmniej na chwilę.– Nie jestem pewien, ale ich aura może wywołać poważny szok u ludzi.Wyobraź sobie demona, no wiesz, brzydki, ma skrzydła i ogon, a zaręczam, że niewiele się pomylisz.– Co się z nim stanie, gdy Denser umrze? – Richmond dopił swoje wino i sięgnął w kierunku bukłaka.Hirad kopnął go w stronę towarzysza.– Chowaniec też umrze.Nie jest w stanie przetrwać bez niego.– Dlaczego?– Jest to związane ze sposobem, w jaki funkcjonuje i co je, a także z tym, że ich umysły są połączone.Nie znam wszystkich szczegółów.– A co się stanie Denserowi, jeżeli chowaniec zginie? – spytał Hirad.– To bolesne – odpowiedział Ciemny Mag, a następnie odłożył książkę, wstał i otrzepał ubranie.– Czujesz, jakby ktoś sięgał w głąb twojej czaszki i miażdżył ci mózg.– Mag podszedł do Kruków, żywo gestykulując dłońmi.– Na szczęście bardzo trudno je zabić.W tym momencie na schodach do piwnicy pojawił się kot.– Ciekawe czy wiedział, że rozmawialiśmy o nim? – rzucił Richmond.– O, tak – odpowiedział Denser śmiertelnie poważnie.– Doskonale o tym wiedział.– Kot wskoczył pod płaszcz maga i przytulił się do jego piersi.W kociołku nad ogniem zagotowała się woda.– Czy ktoś ma ochotę na coś gorącego do picia? – spytał Richmond.– Ja poproszę – powiedział Ilkar.– Powiedz mi coś jeszcze, Denser.Co sądzisz o tamtym miejscu?– Co masz na myśli?– Nie chodzi mi o to, że się poruszali, ale czemu wszyscy byli martwi?– Ja ci powiem – powiedział Hirad.– Widziałeś zniszczenia i ślady ognia.Smoki przedostały się tam i to po to, by rządzić.Oto dlaczego.– Na wszystkich bogów – wyszeptał Talan.– Jeśli masz rację.– powiedział Denser – to pomyśl, co by się stało, gdyby smoki przedostały się tutaj.– Mówiłem wam – rzekł cicho Hirad.– Ale nikt mnie nie słuchał.– Nie dojdzie do tego – zapewnił go Denser.– Kiedy nasza misja się skończy, oddamy amulet Sha-Kaanowi – powiedział Hirad.– Będziemy go tylko musieli odnaleźć.– Na to jest już za późno – rzekł Ilkar.– Posiedliśmy wiedzę o zaklęciu.Teraz musimy udowodnić, że potrafimy ją wykorzystać w mądry sposób.– Elf spojrzał hardo na Densera.– Jeżeli tego nie uczynimy, jeśli nadużyjemy naszej wiedzy albo wpadnie ona w niepowołane ręce, wtedy Sha-Kaan przestanie chronić nasz świat.Reszty można się domyśleć.– Mam nadzieję, że uważnie słuchałeś, Xeteskianinie – rzekł Hirad.Denser kiwnął głową.– Słuchałem.Co więcej, całkowicie zgadzam się z Ilkarem.A teraz błagam, dajcie mi się czegoś napić.Strasznie zaschło mi w gardle.Rozdział 13Thraun zdecydował się zatrzymać niedaleko traktu wiodącego prosto do bram zamku.Rozbili obóz jakieś sto metrów od drogi, ukryci pośród gęstych krzaków i drzew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]