[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coraz bardziej zadowolony był, że rok temu, gdy udawał się do Landover, zabrał ze sobą – na wszelki wypadek– parę tysięcy dolarów w gotówce.Zrobił to bez głębszego zastanowienia, lecz decyzja okazała słuszna.Dzięki temu nie musiał się narażać na użycie karty kredytowej.Opuścił pokój z portfelem w jednej z kieszeni ubrania.Wyszedł z hotelu i przeszedł kilka przecznic do placu Water Tower.Zrobił zakupy: płaszcz, spodnie, koszule, krawat, skarpetki i bieliznę i parę mokasynów do garnituru.Zapłacił gotówką i ruszył z powrotem do hotelu.Nie było powodów, żeby rzucać się w oczy, a w samym centrum biznesu Chicago dres i adidasy z pewnością zwracałyby na niego uwagę.Po prostu nie wyglądał typowo.Czasami wygląd decyduje o wszystkim – szczególnie podczas krótkich spotkań.Właśnie dlatego nie zabrał ze sobą żadnego ze swych przyjaciół.Mówiący pies, para szczerzących się w uśmiechu małp, dziewczyna stająca się drzewem, ani czarownik, którego własne czary często przerastają, nie uszliby uwadze na Michigan Avenue!Niemal natychmiast pożałował zewnętrznego wyglądu swoich towarzyszy.Dlaczego traktował ich w ten sposób? Mimo tak dziwacznej powierzchowności byli przecież jego prawdziwymi przyjaciółmi.Byli przy nim zawsze, gdy tego potrzebował, gdy znajdował się w niebezpieczeństwie, narażając własne życia.To nieporównywalnie więcej, niż można powiedzieć o wielu ludziach, których zwykle nazywamy przyjaciółmi.Pochylił głowę i zmrużył oczy przed nagłym podmuchem wiatru.Swoją drogą, czy on sam nie był równie dziwaczny?Czyż nie bywał Paladynem?Ze złością upchnął tę myśl gdzieś w zakamarki umysłu i przyspieszył, żeby zdążyć na zielone światło.W hotelu kupił kilka gazet i magazynów.Poszedł do pokoju.Zamówił obiad i zabijał czas oczekiwania, przeglądając prasę, by być na bieżąco z tym, co dzieje się w świecie, i co wydarzyło się w czasie jego nieobecności.Przerwał na czas wiadomości telewizyjnych.Wtedy przyniesiono obiad.Czytał dalej, jedząc.Zbliżała się siódma i postanowił zadzwonić do Eda Samuelsona.Ben miał dwa powody, by powrócić do Chicago.Po pierwsze, chciał zobaczyć Milesa i stwierdzić, na ile prawdziwy był ów przerażający sen.Po drugie, chciał uporządkować wreszcie swoje sprawy.Zdecydował już, że z pierwszą z nich będzie musiał poczekać do rana, lecz nie było powodu, by odkładać drugą.Oznaczało to właśnie telefon do Eda.Ed Samuelson był jego księgowym, udziałowcem firmy Haines, Samuelson & Roper, Inc.Ben powierzył Edowi przed wyjazdem do Landover opiekę nad swoimi sprawami majątkowymi.Majątek miał znaczny.Ed uosabiał cechy idealnego księgowego: dyskretny, godny zaufania i sk-rupulatny.Zdarzało się, że uważał Bena za szaleńca w jego posunięciach finansowych, lecz uznawał fakt, że były to w końcu pieniądze Bena, z którymi mógł robić, co zechciał.Było tak, kiedy Ben zdecydował się kupić tron Landover.Ed zlikwidował część aktywów, by zebrać milion dolarów i przekazał adwokatowi zarządzanie majątkiem Bena na czas jego nieobecności.Robił to wszystko, nie mając najmniejszego pojęcia, co Ben zamierza.Ben nie powiedział mu tego wtedy i nie zamierzał powiedzieć teraz.Wiedział, że Ed zaak-ceptuje to.Telefon do Eda Samuelsona był jednak pewnym ryzykiem.Można było przypuszczać, że Meeks wiedział, kto jest księgowym Bena.Domyślając się, że Ben zechce nawiązać z Edem kontakt, Meeks mógł założyć podsłuch telefoniczny.Przypuszczenie takie było może nieco paranoidalne, ale z Meeksem nie ma żartów.Ben miał jednak nadzieję, że jeśli Meeks czaił się będzie na jego telefon do Eda, to na telefon do biura, nie do domu.Zadzwonił.Ed kończył właśnie kolację.Następnych kilka minut musiał poświęcić, przekonując go, że rzeczywiście jest Benem Holiday.Gdy wreszcie udało mu się, przykazał Edowi, że nikt – to znaczy absolutnie nikt – nie ma prawa dowiedzieć się o tej rozmowie.Ed miał udawać, że po prostu jej nie było.Ed zadał pytanie, które zadawał mu zazwyczaj, gdy ten miał jakieś dziwaczne prośby: „Czy masz jakieś kłopoty?” Ben przekonał go, że wszystko jest w porządku.Po prostu nie byłoby dobrze, gdyby ktokolwiek wiedział, że Ben jest w mieście.PowiedziałEdowi, że zamierza odwiedzić Milesa.Nie przypuszczał, by udało mu się spotkać z kimś jeszcze.Eda zdawały się zadowalać te wyjaśnienia.Słuchał uważnie Bena, gdy ten wykładał, co chciałby załatwić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •