[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze - powiedzia³a Ciri, zaciskaj¹c usta i wstaj¹c.Zapad³a cisza,przerywana tylko potrzaskiwaniem ognia.Szczury patrzy³y na ni¹ ciekawie,czeka³y.- Dobrze - powtórzy³a, dziwi¹c siê obcemu brzmieniu swego g³osu.- Niepotrzebujê was, nie prosi³am siê.I wcale nie chcê z wami byæ! Odjadêzaraz.- A wiêc jednak nie jesteœ niemow¹ - stwierdzi³ posêpnie Giselher.- Potrafiszmówiæ i to nawet zuchwale.- Spójrzcie na jej oczy - parsknê³a Iskra.- Spójrzcie, jak trzyma g³owê.Drapie¿ny ptaszek! M³oda sokolica!- Chcesz odjechaæ - powiedzia³ Kayleigh.- A dok¹d, jeœli mo¿na wiedzieæ?- Co was to obchodzi? - krzyknê³a Ciri, a oczy zap³onê³y jej zielonymblaskiem.- Czy ja was pytam, dok¹d wy jedziecie? Nie obchodzi mnie to! I wymnie te¿ nie obchodzicie! Nie jesteœcie mi do niczego potrzebni! Potrafiê.Dam sobie radê! Sama!- Sama? - powtórzy³a Mistle, uœmiechaj¹c siê dziwnie.Ciri zamilk³a, opuœci³ag³owê.Szczury milcza³y równie¿.- Jest noc - powiedzia³ wreszcie Giselher.- Noc¹ siê nie jeŸdzi.Nie jeŸdzisiê samotnie, dziewczyno.Ten, kto jest sam, musi zgin¹æ.Tam, ko³o koni, le¿¹derki i futra.Wybierz sobie coœ.Noce w górach s¹ ch³odne.Co tak na mniewytrzeszczasz te twoje zielone latarenki? Szykuj sobie legowisko i œpij.Musisz wypocz¹æ.Po chwili zastanowienia us³ucha³a.Gdy wróci³a, dŸwigaj¹c koc i futrzany b³am,Szczury nie siedzia³y ju¿ dooko³a ogniska.Sta³y pó³kolem, a czerwony odblaskp³omienia odbija³ siê w ich oczach.- Jesteœmy Szczurami Pogranicza - powiedzia³ z dum¹ Giselher.- Na milêwywêszymy ³up.Nie boimy siê pu³apek.I nie ma takiej rzeczy, której byœmy nieprzegryŸli.Jesteœmy Szczury.PodejdŸ tu, dziewczyno.Us³ucha³a.- Ty nie masz nic - doda³ Giselher, wrêczaj¹c jej nabijany srebrem pas.- WeŸwiêc choæ to.- Nie masz niczego i nikogo - powiedzia³a Mistle, z uœmiechem narzucaj¹c jej naramiona zielony, at³asowy kabacik i wciskaj¹c do r¹k mere¿kowan¹ bluzkê.- Nie masz nic - powiedzia³ Kayleigh, a prezentem od niego by³ sztylecik wpochwie skrz¹cej siê od drogich kamieni.- Jesteœ sama.- Nie masz nikogo - powtórzy³ za nim Asse.Ciri przyjê³a ozdobny pendent.- Nie masz bliskich - powiedzia³ z 'nilfgaardzkim akcentem Reef, wrêczaj¹c jejparê rêkawiczek z miêciutkiej skórki.- Nie masz ¿adnych bliskich i.- Wszêdzie bêdziesz obca - dokoñczy³a pozornie niedbale Iskra, szybkim i doœæbezceremonialnym ruchem wk³adaj¹c na g³owê Ciri berecik z ba¿ancimi piórami.-Wszêdzie obca i zawsze inna.Jak mamy ciê nazywaæ, ma³a sokoliczko?Ciri spojrza³a jej w oczy.- Gvalch'ca.Elfka zaœmia³a siê.- Kiedy ju¿ zaczniesz mówiæ, mówisz w wielu jêzykach, Ma³a Sokoliczko! Dobrzewiêc.Bêdziesz nosiæ imiê Starszego Ludu, imiê, które sama dla siebie wybra³aœ.Bêdziesz Falk¹.***Falka.Nie mog³a zasn¹æ.Konie tupa³y i chrapa³y w ciemnoœciach, wiatr szumia³ wkoronach jode³.Niebo skrzy³o siê od gwiazd.Jasno œwieci³o Oko, przez takwiele dni jej wierny przewodnik na skalistej pustyni.Oko wskazywa³o zachód.Ale Ciri nie by³a ju¿ pewna, czy to w³aœciwy kierunek.Niczego nie by³a ju¿pewna.Nie mog³a zasn¹æ, choæ po raz pierwszy od wielu dni czu³a siê bezpieczna.Nieby³a ju¿ sama.Legowisko z ga³êzi wymoœci³a sobie na uboczu, daleko odSzczurów, którzy spali na ogrzanej ogniem glinianej polepie zrujnowanegosza³asu.By³a daleko od nich, ale czu³a ich bliskoœæ i obecnoœæ.Nie by³asama.Us³ysza³a ciche kroki.- Nie bój siê.Kayleigh.- Nie powiem im - szepn¹³ jasnow³osy Szczur, klêkaj¹c i pochylaj¹c siê nad ni¹- o tym, ¿e szuka ciê Nilfgaard.Nie powiem o nagrodzie, jak¹ przyrzek³ zaciebie prefekt z Amarillo.Tam, w karczmie, uratowa³aœ mi ¿ycie.Odwdziêczê cisiê.Czymœ mi³ym.Zaraz.Po³o¿y³ siê obok niej, powoli i ostro¿nie.Ciri usi³owa³a zerwaæ siê, aleKayleigh przycisn¹³ j¹ do pos³ania, ruchem nie gwa³townym, ale silnym istanowczym.Delikatnie po³o¿y³ jej palce na ustach.Niepotrzebnie.Ciri by³asparali¿owana strachem, a ze œciœniêtego, boleœnie suchego gard³a nie doby³abykrzyku, nawet gdyby chcia³a go dobywaæ.Ale nie chcia³a.Cisza i mrok by³ylepsze.Bezpieczniejsze.Swojskie, Kry³y jej przera¿enie i wstyd.Jêknê³a.- B¹dŸ cicho, ma³a - szepn¹³ Kayleigh, powoli rozsznurowuj¹c jej koszulê.Wolno, ³agodnymi ruchami zsun¹³ jej tkaninê z ramion, a dó³ koszuli podci¹gn¹³powy¿ej bioder.- I nie bój siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]