[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszed³ do pierwszej z brzegu restauracji.Zjad³ naprêdce jakiœ lichy obiad,potem wst¹pi³ do ma³ego kina.Podczas wyœwietlania kroniki wojennejpublicznoœæ, nie krêpuj¹c siê, reagowa³a gwizdami i œmiechem.Kloss zauwa¿y³ zsatysfakcj¹, ¿e jeszcze przed rokiem taka rzecz by³aby w Pary¿u nie dopomyœlenia.Wyszed³ na ulicê, gdy ju¿ zmierzcha³o.W drodze do stacji metrakupi³ u ulicznego sprzedawcy torebkê pieczonych kasztanów.Trzeba spróbowaæ - pomyœla³ - czy rzeczywiœcie najlepsze s¹ kasztany z placuPigalle.Mia³, widaæ, ostatnio pecha do podró¿y poci¹giem, bo znowu Anglicyzbombardowali jak¹œ wêz³ow¹ stacjê po drodze i w rezultacie dopiero rano dotar³do Saint Gille.W komendanturze dowiedzia³ siê, ¿e pu³kownik Elert wyjecha³ i wróci w po³udnie.Zostawi³ na wartowni cudem ocalon¹ walizkê, wyci¹gniêt¹ spod stosu ¿elastwa, wjaki zmieni³ siê zbombardowany poci¹g, i poszed³ zobaczyæ Saint Gille.Si¹pa³ drobny deszczyk, nadmorski wiatr przenika³ przez cienkie sukno p³aszcza.Ch³odniej ni¿ w Polsce -pomyœla³ Kloss.Dostrzeg³ szyld hotelu „Majestic", podktórym na zwyk³ej desce wypisano koœlawymi literami: „Kasyno oficerskie", ipostanowi³ siê ogrzaæ.W k¹cie sali jakiœ chudy leutnant, nie wyjmuj¹c z oka monokla, usi³owa³ graæ zesob¹ w bilard.Raz po raz uderzane bile z ³oskotem wpada³y do œrodka.Klosswypi³ pod³¹ kawê, a potem kieliszek koniaku, ale nadal czu³ przenikaj¹ce gozimno.Widocznie jestem ci¹gle os³abiony - pomyœla³.Podszed³ do sto³u bilardowego.- Zagramy - zaproponowa³.Leutnant bez s³owa poda³ mu kij i kredê.W milczeniu rozegrali pierwsz¹ partiê, któr¹ Kloss sromotnie przegra³.Porucznik z monoklem bez s³owa i bez uœmiechu zapisa³ wynik na tablicy, aleKloss zaproponowa³ rewan¿.Tym razem chudemu leutnantowi posz³o niecotrudniej, ale w koñcu Kloss znowu musia³ ulec.- Napijmy siê - zaproponowa³ zwyciêzca.- Nazywam siê von Vormann.Erik vonVormann.- Bardzo mi mi³o, oberleutnant Hans Kloss.Pozwoli pan, poruczniku von Vormann,¿e jako przegrany ja pana zaproszê.- Pierwszy raz pana widzê, panie oberleutnant - powiedzia³ von Vormann, gdysiedli przy ma³ym stoliku z marmurowym blatem osadzonym na ¿eliwnych nó¿kach.- Nic dziwnego - odpar³ Kloss - dwie godziny temu przyjecha³em.Nie zd¹¿y³emsiê nawet zameldowaæ swemu prze³o¿onemu.- Wiêc niedawno pan przyjecha³! - szczerze ucieszy³ siê von Vormann.- A jeœlipragnie siê pan zameldowaæ pu³kownikowi Elertowi, to jesteœmy kolegami.- I napotwierdzaj¹ce skinienie g³ow¹, uczynione przez Klossa, doda³: - Przyjemnie, ¿ebêdê mia³ wreszcie godnego siebie partnera do bilardu.- Nie jestem, jak pan widzi, dobrym bilardzist¹, przegra³em z panem.- Nic dziwnego, ja gram znakomicie - wyd¹³ wargi.-Tu mo¿na umrzeæ z nudów,gdyby nie ten mebel - wskaza³ bilard.- Oczywiœcie zawsze pozostaje jeszczealkohol.Pan sk¹d? - chcia³ wiedzieæ.- Ze szpitala - wyzna³ Kloss.- Z Wiesbaden.- Opowiedzia³ von Vormamnowi ozbombardowaniu poci¹gu, który mia³ tu go przywieŸæ przed trzema tygodniami.VonVormann zrewan¿owa³ mu siê opowieœci¹ o swoim aniele stró¿u, który kaza³ muopuœciæ ten poci¹g i pójœæ na piwo, choæ on, von Vormann, za piwem bynajmniejnie przepada.- Wiêc jest pan rekonwalescentem - powiedzia³ von Vormann.— Zazdroszczê panu.Zapewne dosta³ pan urlop i solidnie siê zabawi³.Gdy Kloss nie sprostowa³, Erik ci¹gn¹³:- Za³o¿ê siê, ¿e urlop spêdzi³ pan w Pary¿u.Dla nas, Niemców, to coœ w rodzajunieba i piek³a równoczeœnie.- NieŸle pan to sformu³owa³ — uœmiechn¹³ siê Kloss.- Pary¿, Pary¿, s³odki Pary¿.- westchn¹³ von Vormann i pochyliwszy siê kuKlossowi, mimo woli zni¿y³ g³os.- W Pary¿u najlepsze kasztany s¹ na placuPigalle.Kloss zdrêtwia³.By³o to tak nieoczekiwane, ¿e na moment dos³ownie zg³upia³.Toprzecie¿ nieprawdopodobne - k³êbi³o mu siê w g³owie - ¿eby centraladysponowa³a dwoma agentami w mundurach oficerów Abwe-hry w takiej zabitejdeskami mieœcinie, jak Saint Gille.Ale z drugiej strony has³o zosta³opowiedziane i on musi zareagowaæ.Zrozumia³ w jednej chwili, co czuj¹ nieuprzedzeni o jego uniformie ludzie, do których on, Hans Kloss, przychodzi zumówionym has³em.Strach, zdumienie? A jednak nie zdarzy³o siê, by ktokolwieknie odpowiedzia³ mu, jak nale¿y.Kloss nie mo¿e przecie¿ myœleæ, ¿e jestjedynym cz³onkiem podziemnej armii, ubranym w mundur oficera Wehrmachtu.Musz¹byæ tak¿e inni.Von Vormann mo¿e byæ jednym z nich.Leutnant nerwowo obraca³ monokl w chudych palcach.Wpatrywa³ siê w usta Klossa,jakby mia³ z nich paœæ wyrok na niego.Wahanie nie mog³o trwaæ d³u¿ej ni¿kilka sekund.- Zuzanna lubi je tylko jesieni¹ - powiedzia³ spokojnie Kloss, nie patrz¹c navon Vormanna.Ca³¹ si³¹ woli st³umi³ w sobie narastaj¹cy dygot.Czeka³ natrzeci cz³on has³a.- Przysy³a ci œwie¿¹ partiê - powiedzia³ von Vormann z ulg¹ i triumfemrównoczeœnie.-Jesteœmy chyba w domu, poruczniku Kloss.Na imiê ci Hans,prawda? -Wcisn¹³ monokl do oka.- Tak - odpowiedzia³ machinalnie.— Co masz mi do przekazania?- SpóŸni³eœ siê - wycedzi³ Erik - bardzo siê spóŸni³eœ.To niekiedy bywaniebezpieczne.Kloss pomyœla³, ¿e von Vormann przypomina teraz wê¿a, który sparali¿owawszy ju¿sw¹ ofiarê, syci siê triumfem.Odepchn¹³ od siebie ten obraz jakoniedorzeczny.W tym momencie niemal równoczeœnie odwrócili g³owy, bo w drzwiach stan¹³,stukaj¹c obcasami, podoficer.- Prosz¹ pana do telefonu, panie poruczniku - zwróci³ siê do von Vormanna.- Pogadamy jeszcze, Hans, mamy ze sob¹ du¿o do pogadania.A ¿aden z nas niewyje¿d¿a z Saint Gille, prawda? -Nie czekaj¹c na odpowiedŸ, wyszed³ za¿o³nierzem.W drodze do sztabu Kloss rozmyœla³ o niedawnej rozmowie.Te kilka lat ciê¿kieji niebezpiecznej roboty nauczy³y go, ¿e nale¿y ufaæ ka¿demu, kto wypowiehas³o.Z jakimi¿ to ludŸmi musia³ nieraz wspó³pracowaæ.Lumpy, ksi¹¿êta, eleganckie dziwki nur fur Deutsche, wybitni intelektualiœci iniepiœmienni fornale.Wygl¹d i maniery o niczym nie œwiadcz¹.Zreszt¹, jeœlivon Vor-mann jest naszym cz³owiekiem i przybra³ tak¹ w³aœnie maskê, to trzebaprzyznaæ, ¿e le¿y na nim jak ula³.A to przecie¿ najwa¿niejsze w konspiracji.Zrosn¹æ siê ze sw¹ mask¹.Có¿ innego robi on, Hans Kloss?Pu³kownik Elert pobie¿nie przejrza³ dokumenty przywiezione mu przez Klossa,potem uwa¿nie zlustrowa³ wyprê¿on¹ sylwetkê m³odego oficera.- Czekam na pana od miesi¹ca, poruczniku Kloss, prawie od miesi¹ca - poprawi³siê.-Jadê prosto ze szpitala.Zrezygnowa³em z urlopu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]