[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecie¿ na tym padole nie masz nic wiecznego, a wiêc i cierpieniom pannyKrystynyDunin Brzeziñskiej, kres nadejœæ musia³.A sta³o siê to za przyczyn¹ jej tak wielkiej czci ku Cia³u Pana Naszego JezusaChrystusa,obecnemu w eucharystycznym Chlebie.Oto, mimo czêstych i gruntownych spowiedzi,postów i umartwieñ, nie czu³a siê wielokroæ godna przystêpowaæ do Sto³uPañskiego.Nie pomaga³y napominania panny ksieni.Ba! Nakazy nawet! Krystyna ustawiczniepowtarza³a, i¿ bêdzie komunikowaæ wówczas tylko, gdy przyjêcia Cia³a Pañskiegopoczujesiê godna.Nie trudno domyœliæ siê, ¿e i ten upór poczytano za szaleñstwo.Zatem gdyzdarzy³a siêokazja, gdy do Sandomierza z wizytacj¹ kanoniczn¹ przyby³ pan Biskup KrakowskiKazimierz £ubieñski, podczas jego odwiedzin w klasztorze œwiêtomichalskimZakonuŒwiêtego Ojca Benedykta, ksieni nie omieszka³a przedstawiæ k³opotów i trosk,jakichdoœwiadcza³a za przyczyn¹ szaleñstwa mniszki Krystyny.Szczególnie niepojêtedla niej by³oto, i¿ owa wzbrania³a siê przed komunikowaniem, mimo czêstych spowiedzi i nadersurowego ¿ywota.Wys³ucha³ Biskup ze zrozumieniem owej opowieœci i pos³a³ do Krystyny pewnegoPra³ata,bêd¹cego cz³onkiem s¹du koœcielnego, aby ów j¹ wybada³.Lecz niestety – Pra³atnic niewskóra³ – poniewa¿ mniszka mówiæ z nim nie chcia³a.Po powrocie do prze³o¿onegopowiedzia³ tedy:– Ekscelencjo, ksieni ma zupe³n¹ racjê, bo wielebna panna istotnie musi byæniespe³narozumu.– I z czego¿ to wnosicie, ksiê¿e? – zapyta³ biskup.– Bo ze mn¹ gadaæ nie chcia³a, nie bacz¹c na godnoœæ i urz¹d.Odprawi³ Biskup skinieniem rêki swego audytora i zaduma³ siê nad tym, cous³ysza³.Poniewa¿ jednak nale¿a³ do ludzi, którzy lubi¹ o wszystkim przekonywaæ siênaocznie,pomyœla³, ¿e najlepiej uczyni, jeœli sam uda siê do Krystyny.Tymczasem jednakkontynuowa³wizytacjê klasztoru.A gdy ja ukoñczy³, skierowa³ swe kroki ku celi Brzeziñskiej.I jakie¿ by³o jegozdumienie,skoro ujrza³ j¹ stoj¹c¹ przed progiem, przybrana godnie, i najwyraŸniejoczekuj¹c¹ dostojnegogoœcia, choæ o tym, i¿ ma do niej przybyæ, ¿adn¹ miar¹ wiedzieæ nie mog³a.Skoro Krystyna spostrzeg³a Biskupa, upad³szy przed nim na kolana, wyci¹gaj¹crêce wb³agalnym geœcie, zawo³a³a:– Ach, wys³uchaj mnie bez œwiadków panie Biskupie, nastêpco Œwiêtych Aposto³Ã³w.Tobowiem, co mam ci do powiedzenia, jest dla mnie nader wa¿kie i nie chcia³bym,i¿by dosz³odo uszu, dla których nie jest przeznaczone.Biskup w ³askawoœci swojej zezwoli³ na to, aby wielebna panna odby³a z nimrozmowê wcztery oczy tylko.A skoro wszed³ do celi, wyszed³ z niej potem zbudowany tym,co pos³ysza³z ust mniszki, przez wszystkie wspó³siostry uwa¿anej za chor¹ na umyœle.Inakaza³, izby aniksieni, ani ¿adna inna z panien mieszkaj¹cych w œwiêtomichalskim klasztorze, odtej pory niewa¿y³y siê dokuczaæ ni s³owem, ni czynem Krystynie.Nastêpnego zaœ ranka osobiœcie wys³ucha³ spowiedzi owej panny, a udzieliwszyjejrozgrzeszenia, chcia³ nieœæ jej Cia³o Pañskie z koœcio³a do celi, na co przeciepanna niepozwoli³a, udaj¹c siê do œwi¹tyni.61I od tej pory ni ksieni, ni ¿adna inna zakonnica nie dokucza³y ju¿ Krystynie.Ba! Iprzeciwnie nawet! Pouczone przez Biskupa, innymi oczyma poczê³y patrzeæ na jej¿ywot ipostêpki.A im pilniej siê jej przypatrywa³y, tym wiêksze podziwienie w nichbudzi³a.A te by³y dziwy, niepojête dla ludzkiego rozumu, w które ¿ycie Krystyny DuninBrzeziñskiej Pan Bóg by³ ubogaci³:Jada³a nader sk¹po, jedynie tyle aby w piersi iskrê ¿ycia utrzymaæ.Mieszkaj¹cpoœródinnych, w rzeczywistoœci mieszka³a sama, szukaj¹c samotnoœci i zachowuj¹cmilczenie.Mimo srogoœci, jak¹ mia³a wzglêdem swojego cia³a by³a pogodna i radosna, a cowiêcej, wdobrym zdrowiu – ma³o kiedy choruj¹c – d³ugie lata ¿y³a.Podobnie jak i wzglêdem innych œwi¹tobliwych s³ug i s³u¿ebnic Boskich, tak iwzglêdemKrystyny, rozmaitych swych sztuczek Szatan – Diabe³, K³amca i Ojciec K³amstwa,nieprzyjaciel rodzaju ludzkiego próbowa³, ale przecie mi³osierdzie Najwy¿szegoniedozwoli³o, by kiedykolwiek owym pokusom uleg³a.Zdarza³o siê, ¿e pobo¿na panna w zachwycenie wpada³a.Razu jednego a¿ przeztrzy dni itrzy noce trwaj¹ce.A gdy jej zwyk³e czucie i zwyk³y rozum powróci³y, to coprze¿y³a, czegodoœwiadczy³a i co s³ysza³a, w owym zachwyceniu bêd¹c, zatai³a, mówi¹c i¿ jejzakazanorozprawiaæ o tym.Lecz to nie wszystkie przecie niezwyk³e, a cudowne zdarzenia.Nie sposóbwspomnieæ onajwa¿niejszym – o darze prorokowania i przewidywania przysz³oœci, o czymmniszki i ksieninie raz i nie dwa siê by³y przekona³y.I tak w dniu i w godzinie œmierci swojej matki mieszkaj¹cej o szesnaœcie mil odSandomierza, pozna³a Krystyna (na co byli wiarygodni œwiadkowie), i¿ jejrodzicielka ówpadó³ ziemski opuszcza i z doczesnoœci przechodzi do wiecznoœci.A to ca³eœwiêtomichalskiezgromadzenie zakonne, które o westchnienie za sw¹ matkê prosi³a, zanim jeszczewiadomoœæo jej œmierci do klasztoru przysz³a, dziwowa³o siê, sk¹d ona o tym wiedzieæmog³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]