[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoœ sta³ przed frontowymi drzwiami inaciska³ stary przycisk oznaczony napisem DOZORCA.Chyba sobie pójdzie.Gumb pod³¹czy³ reflektor do gniazdka.Tamten nie rezygnowa³.Z dna studni dochodzi³y jakieœ s³owa, ale Gumb nie zwróci³ na nie uwagi.Dzwonek dŸwiêcza³, chrobota³, ktoœ opar³ siê po prostu o przycisk.Lepiej wejœæ na górê i zerkn¹æ, co dzieje siê przy drzwiach wejœciowych.D³ugalufa pythona nie mieœci³a siê w kieszeni szlafroka.Po³o¿y³ broñ na blaciewarsztatu.By³ w po³owie schodów, kiedy dzwonek umilk³.Odczeka³ kilka chwil.Cisza.Postanowi³ tak czy owak rzuciæ okiem.Kiedy przechodzi³ przez kuchniê, ktoœzapuka³ g³oœno do tylnych drzwi, a¿ podskoczy³ z wra¿enia.W spi¿arni oboktylnych drzwi schowana by³a wiatrówka.Wiedzia³, ¿e jest na³adowana.Przez zamkniête drzwi piwnicy nie dotr¹ do kuchni nawet najg³oœniejsze wrzaskiz do³u, tego by³ pewien.Walenie odezwa³o siê ponownie.Uchyli³ drzwi nie spuszczaj¹c ich z ³añcucha.— Próbowa³am od frontu, ale nikt nie otwiera³ — powiedzia³a Clarice Starling.—Szukam rodziny pani Lippman, czy móg³by mi pan pomóc?— Nie mieszka tutaj nikt z jej rodziny — odpar³ Gumb i zamkn¹³ drzwi.Schodzi³z powrotem po schodach, kiedy walenie rozleg³o siê ponownie, tym razemdonoœniej.Uchyli³ drzwi na ³añcuchu.M³oda kobieta przysunê³a do szpary swoj¹ legitymacjê.Wystawiona by³a przezFederalne Biuro Œledcze.— Przykro mi, ale muszê z panem porozmawiaæ.Chcê odnaleŸæ kogoœ z rodziny paniLippman.Wiem, ¿e tu mieszka³a.Chcê, ¿eby mi pan pomóg³.— Pani Lippman nie ¿yje od bardzo dawna.Nie mia³a ¿adnych krewnych, o którychbym wiedzia³.— Nie zna pan jej adwokata albo ksiêgowego? Kogoœ, kto przechowywa³by ksiêgifirmy? Czy zna³ pan osobiœcie pani¹ Lippman?— Tylko przelotnie.O co chodzi?— Prowadzê œledztwo w sprawie œmierci Fredriki Bimmel.Kim pan jest, jeœlimo¿na wiedzieæ?— Jack Gordon.— Czy zetkn¹³ siê pan z Fredrik¹ Bimmel, kiedy pracowa³a u pani Lippman?— Nie.Czy to nie by³a taka du¿a, gruba osoba? Chyba j¹ widywa³em, ale niejestem pewien.Nie chcia³em byæ niegrzeczny, po prostu spa³em.Pani Lippmanmia³a adwokata, mam chyba gdzieœ jego wizytówkê, zobaczê, mo¿e uda mi siê j¹znaleŸæ.Proszê, niech pani wejdzie do œrodka.Trochê mi zimno, poza tym zarazczmychnie przez tê szparê moja kotka.Za nic jej potem nie z³apiê.Przeszed³ do biurka w odleg³ym k¹cie kuchni, otworzy³ ¿aluzjowe drzwiczki nagórze i przegl¹da³ zawartoœæ przegródek.Starling wesz³a do œrodka i wyjê³a ztorebki notatnik.— To potworna historia — powiedzia³, przeszukuj¹c biurko.— Dreszcz mnieogarnia za ka¿dym razem, kiedy o tym pomyœlê.S¹dzi pani, ¿e policja bliskajest ujêcia sprawcy?— Niezupe³nie, ale pracujemy nad spraw¹, panie Gordon.Czy ten dom obj¹³ pan wposiadanie po œmierci pani Lippman?.— Tak.— Gumb pochyli³ siê nad biurkiem, plecami odwrócony by³ do dziewczyny.Otworzy³ szufladê i przewraca³ w niej papiery.— Czy zosta³y tutaj jakieœ sprawozdania? Ksiêgi handlowe?— Nie, zupe³nie nic.Czy FBI ma jak¹œ teoriê? Tutejsza policja zachowywa³a siêtak, jakby nie wiedzia³a, od czego ma zacz¹æ.Maj¹ jakiœ rysopis albo odciskipalców?Z fa³dów szlafroka na plecach Gumba wysunê³a siê æma trupia g³Ã³wka.Zatrzyma³asiê na œrodku pleców, mniej wiêcej na wysokoœci serca, i rozprostowa³askrzyd³a.Starling wrzuci³a notatnik do torebki.To Gumb.Dziêki Bogu, mam rozpiêty p³aszcz.Skoñcz z nim tê rozmowê i dotelefonu.Nie.Wie, ¿e jestem z FBI, jeœli spuszczê go z oka, zabije j¹.Przestrzeli jej nerki.Odnajd¹ go, uderz¹ na niego bez uprzedzenia.Gdzie jesttelefon? Tutaj nie widaæ.Nie ma telefonu w kuchni, zapytaj o telefon.Uzyskajpo³¹czenie i wtedy siê nim zajmij.Ka¿ mu po³o¿yæ siê twarz¹ do pod³ogi iczekaj na gliniarzy.Tak, tak w³aœnie zrób.Odwraca siê.— Oto numer — powiedzia³.Trzyma³ w rêku wizytówkê.Wzi¹æ j¹? Nie.— Dobrze, dziêkujê.Czy mog³abym skorzystaæ z telefonu, panie Gordon?Kiedy po³o¿y³ wizytówkê na stole, æma unios³a siê w powietrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]