[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po-chówek odby³ siê w milczeniu; w ten sposób okazaliszacunek zmar³emu.Peter odmówi³ krótk¹ modlitwê, poczym szybko oddalili siê z tego miejsca.Dziewczyna, nazywa³a siê Mira, nie mia³a pojêcia,gdzie siê znajduj¹.Ona i jej ojciec przybyli mniej wiêcejz tej samej strony co ch³opcy.Zostali przepêdzeni z ma³ejgórskiej wioski, w której ojciec przyw³aszczy³ sobie zbytwiele rzeczy, nale¿¹cych do jej mieszkañców.Ku jego wielkiemu zmartwieniu wieœniacy zdo³aliodebraæ mu wszystko, co tak uczciwie nakrad³, tak wiêcani on, ani córka nie posiadali ju¿ nic.Mira przyrzek³akiedyœ matce, ¿e bêdzie zajmowaæ siê ojcem, ale zadanie tookaza³o siê nad wyraz trudne, gdy¿ ojciec pomiata³ ni¹,rozkazywa³ i bi³, kiedy za du¿o wypi³, a tak by³o ci¹gle.- Wybaczcie, ¿e tak mówiê - urwa³a.- Mimo wszystkoby³ moim ojcem.Peter uœmiechn¹³ siê do niej czaruj¹co.- Czasami ma siê prawo wylaæ ca³¹ ¿Ã³³æ, jaka na-gromadzi siê w cz³owieku.- Tak, ale nie jest dobrze.Lêkliwie rozejrza³a siê doko³a.Wiedzieli, o co jejchodzi.Gdy Ÿle mówi siê o zmar³ym, jego duch mo¿eprzeœladowaæ tego, kto nierozwa¿nie wypowiada³ takies³owa.Peter odwróci³ siê i przez chwilê szed³ ty³em mówi¹cg³oœno i wyraŸnie:- Pokój twej duszy, niech spoczywa w pokoju!Po czym dostojnie uczyni³ w powietrzu œwiêty znakkrzy¿a, taki, jak czyni¹ ksiê¿a, kieruj¹c go ku drodze,która znika³a za nimi w ciemnoœciach.Dwie godziny póŸniej, kiedy naprawdê zaczê³o zmierz-chaæ, znaleŸli siê w pobli¿u po³o¿onej wysoko prze³êczy,któr¹ jakiœ czas temu sforsowali Yves i jego stryj.A kiedyz niej wyszli.- Do licha - szepn¹³ Peter.- Czy to las, czy ¿ywy trup?WypowiedŸ tê mo¿na by³o uznaæ za absurdaln¹, leczHeikemu wyda³a siê ca³kiem na miejscu.Przez chwilê stalinieruchomo, wdychaj¹c wilgotne, duszne powietrze zale-g³e miêdzy drzewami.Przera¿ony koñ zar¿a³ i po³o¿y³uszy po sobie.By³o ju¿ póŸne lato i rozpad lasu tym bardziej rzuca³ siêw oczy.Mira, siedz¹ca na koñskim grzbiecie, zadr¿a³a.- Czuæ tu œmierci¹ - bezg³oœnie powiedzia³ Peter.- Tak - odmrukn¹³ Heike.- Czy las mo¿e byæ tak.?Peter nie dokoñczy³ zdania, ale Heike œwietnie gozrozumia³.- Jak gdyby mia³ oczy - doda³, bardzo cicho zewzglêdu na Mirê.- Mo¿e zawrócimy? - b¹kn¹³ Peter.- Nie wiem - odpar³ Heike.- Coœ siê tutaj kryje.- Dlaczego tak jêkn¹³eœ?- Mój.amulet.- Co on ma z tym wspólnego?- Nie spodoba³o mu siê, ¿e chcê zawróciæ.Peter wpatrywa³ siê w przyjaciela.- Có¿ ty, u diab³a, wygadujesz?Heike rozpi¹³ koszulê i pokaza³ mu amulet.Peter ze zdumienia rozdziawi³ usta.- Mandragora? Œwiêty Bo¿e!- Czuwa³a nade mn¹ przez dziewiêtnaœcie lat, Peterze.- I teraz ¿yczy sobie, byœmy jechali dalej?- Tego nie powiedzia³em.Wiem jedynie, ¿e skuli³a siêna znak protestu.- Nic z tego nie pojmujê!- Bojê siê! - rozp³aka³a siê Mira.- O czym wy mówicie?- O niczym - uci¹³ Peter.- Zosta³em do czegoœ wybrany - mówi³ Heike.- Wszyscy, do których mandragora pragnê³a nale¿eæ,zostali wybrani do zwalczania z³ych mocy.Nie wiemteraz, co mam robiæ.Nie œmiem siê jej sprzeciwiaæ.- S¹dzisz, ¿e las jest z³¹ moc¹?Heike patrzy³ na niego ¿Ã³³tymi jak siarka oczami.- A jak ty s¹dzisz?Peter zaœmia³ siê nerwowo.- No, w ka¿dym razie nie jest dobry! - Westchn¹³.- Ale masz racjê.Nie wiadomo, dok¹d zajedziemy, gdyzawrócimy.A las musi siê przecie¿ kiedyœ koñczyæ.- W³aœnie - cicho odpar³ Heike.- Tego w³aœnie siêobawiam.- Co chcesz przez to powiedzieæ? - zapyta³ Peter, jakzawsze bystry.- Chodzi mi o to, co mo¿e kryæ ten las.OdpowiedŸ ta odebra³a Peterowi mowê.W milczeniuposuwali siê naprzód, prowadz¹c miêdzy sob¹ opieraj¹ce-go siê konia.Mira ze strachu zamknê³a oczy.Czuli siê bardzo niepewnie, gorzej nawet ni¿ Francuzi.Trójka m³odych ludzi by³a bowiem bardziej wra¿liwa ni¿francuscy szlachcice.Tamci, siedz¹c na koniach, bylibezpieczniejsi ni¿ bezbronni ch³opcy.Przyznaæ te¿ trzeba,¿e czuæ ju¿ by³o jesienn¹ zgniliznê, odór unosi³ siêz nasi¹kniêtej wilgoci¹ ziemi i zatrzymywa³ w powietrzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]