[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kot wci¹¿ jest w worku.Powiedzia³am, ¿e to jeden z naszych przysz³ych inwestorów i poprosi³am ostandardow¹ weryfikacjê.Czego siê dowiedzia³aœ?Jego matka by³a Rosjank¹.Zmar³a jakiœ czas temu.Treloar regularnie bywa wMoskwie, pewnie odwiedza jej grób.Aha, wraca³ tym samym samolotem co ty,American Airlines 1710.Oszo³omiony Jon potrz¹sn¹³ g³ow¹.Randi, chcia³bym podziêkowaæ ci serdeczniej, ale muszê ju¿ lecieæ.Co zrobiæ z tym laptopem i telefonem?Mo¿esz posadziæ do nich tego swojego geniusza?Wiedzia³am, ¿e to powiesz.Zadzwoniê, kiedy tylko siê czegoœ dowiem.Smith wyszed³ z pokoju przes³uchañ, szybko wróci³ do sali i odszuka³ celnika,który poprosi³ go do telefonu.- Potrzebujê pañskiej pomocy - powiedzia³ z naciskiem, okazuj¹c mu s³u¿bow¹legitymacjê.- Szukam pasa¿era lotu American Airlines 1710.Mo¿e pan sprawdziæ,czy przeszed³ ju¿ przez odprawê? Nazywa siê Adam Treloar.Celnik spojrza³ na ekran monitora.- Jest.Treloar.By³ tu dwie minuty temu.Czy.Jon bieg³ ju¿ do hali g³Ã³wnej.Biegn¹c, wybra³ numer Nathaniela Kleina.Tak?To ja, panie dyrektorze.Cz³owiek na zdjêciu z Beri¹ jest Amerykaninem.Todoktor Adam Treloar, naukowiec z NASA.W³aœnie przylecia³ z Londynu.Dasz radê go znaleŸæ? - przerwa³ mu niecierpliwie Klein.Ma nade mn¹ dwie minuty przewagi, ale mo¿e dogoniê go, zanim zd¹¿y st¹d wyjœæ.- Jon, jestem teraz u prezydenta, w Camp David.Zaczekaj.Smith przebija³ siê przez t³um z telefonem przy uchu.Pos³uchaj.Prezydent og³osi³ alarm, ale Beria zd¹¿y³ siê przeœlizgn¹æ.Poniewa¿wiadomo ju¿, z kim go widziano, musisz koniecznie dopaœæ tego Treloara.S¹ tamagenci FBI.Nic z tego, panie dyrektorze, za d³ugo to potrwa.Ale mam szansê go dogoniæ.To próbuj.Jon wbieg³ do tunelu.Plan lotniska zna³ na pamiêæ.Po odprawie celnejpasa¿erowie przechodzili przez salê, kieruj¹c siê albo do innych bramek, albo -jeœli celem ich podró¿y by³ Waszyngton D.C.- na postój specjalnych autobusówtranzytowych.Autobusy te mia³y podnoszone podwozie: gdy pasa¿erowie wsiedli,opuszcza³o siê i autobus wióz³ ich do g³Ã³wnej hali lotniska.Tam ca³y procesprzebiega³ odwrotnie i wysiad³szy, pasa¿erowie ruszali do wyjœcia.Jon mija³ sklepy, sklepiki i stoiska z pras¹, œmigaj¹c miêdzy ludŸmi inieustannie wypatruj¹c Treloara.Wreszcie dobieg³ do koñca hali i znalaz³ siê wdu¿ej poczekalni.By³y tam przeszklone drzwi, przypominaj¹ce drzwi windy, a zanimi rampa, z której pasa¿erowie wsiadali do autobusów.W tej chwili przyrampie czeka³ tylko jeden.Jon przepchn¹³ siê przez t³um dwudziestu kilku osób,dopad³ drzwi i nie zwracaj¹c uwagi na ich krzyki i protesty, wskoczy³ doautobusu.Twarz tu, twarz tam, morze twarzy.Sprawdzi³ wszystkie.Treloara wautobusie nie by³o.Hukn¹³ piêœci¹ w przepierzenie, za którym siedzia³ kierowca.Przera¿ony Murzynspojrza³ na niego i na przy tkniêt¹ do szyby legitymacjê.- Odjecha³ st¹d inny? - krzykn¹³ Jon.Kierowca kiwn¹³ g³ow¹ i wskaza³ autobus, który zd¹¿y³ ju¿ pokonaæ ponad po³owêdrogi miêdzy hal¹ przylotów i g³Ã³wn¹ hal¹ lotniska.Smith zawróci³ i przez gêstniej¹cy t³um ruszy³ do drzwi.Zauwa¿y³ wyjœcieawaryjne, drzwi z czerwonym napisem ostrzegawczym, i rzuci³ siê w tamt¹ stronê.Pchn¹³ je i otworzy³.W autobusie zahucza³ alarmowy dzwonek.Pêdz¹c przez rampê prowadz¹c¹ do rêkawów, zobaczy³ samochód kierownikalotniska: sta³ przy wózkach baga¿owych i mia³ w³¹czony silnik.Jon otworzy³drzwi, wskoczy³ za kierownicê, wbi³ nog¹ peda³ gazu i maszyna wystrzeli³a napas, omal nie potr¹caj¹c jakiegoœ pompiarza.Jazda przez pasy dobiegowe trwa³a nieca³e trzydzieœci sekund.Porzuciwszysamochód, Smith podbieg³ do autobusu.Poniewa¿ jego podwozie znajdowa³o siêprawie dwa i pó³ metra nad ziemi¹, widzia³ jedynie g³owy wysiadaj¹cychpasa¿erów.Kolejne wyjœcie awaryjne i kolejna sala pe³na ludzi czekaj¹cych na autobus.Odwróciwszy siê, zobaczy³ plecy tych, którzy w³aœnie wysiedli.Ponownie ogarn¹³wzrokiem morze twarzy.Przecie¿ Treloar nie móg³, po prostu nie móg³ siê têdywyœlizgn¹æ.Nie tak szybko.I nagle go zobaczy³.Pocz¹tkowo tylko g³owê, ale to by³ bez w¹tpienia on, tam,za rozsuwanymi drzwiami prowadz¹cymi na chodnik, przy którego krawê¿nikuparkowa³y taksówki, limuzyny i prywatne samochody.Jon skoczy³ przed siebie i przepchn¹³ siê na dwór w chwili, gdy Treloarotwiera³ drzwiczki wielkiej limuzyny z mocno przyciemnionymi szybami.- Treloar!Pêdz¹c w jego stronê, dostrzeg³ wyraz przera¿enia w tych dziwnych jajowatychoczach, zauwa¿y³, jak mocno przyciska do piersi torbê.Treloar szybko wsiad³ i zatrzasn¹³ drzwiczki.Smith zd¹¿y³ jeszcze chwyciæ zaklamkê, gdy nagle i bez ostrze¿enia limuzyna ruszy³a z piskiem opon, odrzucaj¹cgo mocno na chodnik.Przetoczy³ siê po betonie, amortyzuj¹c si³ê upadkuramieniem, lecz zanim zd¹¿y³ wstaæ, lincoln w³¹czy³ siê ju¿ do ruchu.W tej samej chwili chwycili go za ramiona dwaj policjanci z lotniska izmarnowa³ kolejne trzydzieœci sekund na wyjaœnienia.W koñcu móg³ zadzwoniæ doKleina i opowiedzieæ mu o samochodzie.Zapamiêta³eœ numer rejestracyjny? - spyta³ Klein.Nie, ale widzia³em ostatnie trzy cyfry.W lewym dolnym rogu tablicy by³apomarañczowa naklejka.To by³ rz¹dowy lincoln, panie dyrektorze.Rozdzia³ 16- Dok¹d jedziemy? Od kierowcy oddziela³o go mocno przyciemnione szklaneprzepierzenie.G³os dochodz¹cy z ukrytych g³oœników by³ osch³y i chrapliwy.- Nie ma powodów do obaw, panie doktorze.Wszystko przebiega zgodnie z planem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •