[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- £atwo ulegacie obsesjom.To jeszcze jedna, rzadko spotykana w tak wielkim nasileniu cecha tej grupy:nadzwyczajna sk³onnoœæ do ulegania obsesjom.- Nie wydaje mi siê - odpar³ ponury typ spokojnym, ale pewnym g³osem.- Myœlê,¿e to ty jesteœ wariat.Od tych wszystkich testów pomiesza³o ci siê w g³owie.Zaczêli mówiæ wszyscy naraz.Zapanowa³a anarchia.- Kto kieruje koloni¹? - zapyta³ Seth Morley, podchodz¹c do panny Berm.- Pani?- Musia³ dwukrotnie powtórzyæ pytanie, zanim go us³ysza³a.- Na razie jeszcze nikt nie zosta³ wyznaczony - odpowiedzia³a, przekrzykuj¹charmider.- To jeden z naszych najwiêkszych problemów.W³aœnie nad tymchcemy.Jej g³os znikn¹³ w ogólnym rwetesie.- Na Betelgeuzie 4 mieliœmy ogórki, ale nie hodowaliœmy ich w promieniachksiê¿yca, wbrew temu, co s³yszeliœcie.Przede wszystkim Betelgeuza 4 nie maksiê¿yca, wiêc to powinno wszystko wyjaœniæ.- Nigdy go nie widzia³am i mam nadziejê, ¿e nie zobaczê.- Na pewno kiedyœ go spotkasz.- Fakt, ¿e jest wœród nas lingwista, wskazuje na to, ¿e gdzieœ w okolicy ¿yj¹jakieœ rozumne istoty, ale na razie nie wiemy nic na ten temat, bo naszewyprawy by³y raczej nieformalne, coœ jakby pikniki, a nie ekspedycje naukowe.To siê oczywiœcie zmieni, gdy tylko.- Nic siê nie zmienia, wbrew teorii Specktowsky'ego, ¿e Bóg ingerowa³ whistoriê i puœci³ czas na nowo w ruch.- ¯le to zrozumia³eœ.Wielkie zmagania przed nadejœciem Orêdownika dzia³y siê wbardzo d³ugim czasie.Dopiero potem wszystko sta³o siê tak szybko, dziêki czemuteraz, w Okresie Specktowsky^go, stosunkowo ³atwo mo¿na nawi¹zaæ kontakt zktór¹œ z Manifestacji.W³aœnie na tym polega ró¿nica miêdzy naszym czasem apierwszymi dwoma tysi¹cami lat po pierwszym pojawieniu siê Orêdownika.- Je¿eli chcesz o tym rozmawiaæ, zwróæ siê do Maggie Walsh.Nie interesuj¹ mnieteologiczne problemy.- Dobre sobie.Panie Morley, czy mia³ pan kiedyœ kontakt z któr¹œ zManifestacji?- Tak, w³aœciwie tak.Nie dalej jak wczoraj.zdaje siê, ¿e w kibucu TekelUpharsin to by³a œroda.pojawi³ siê Chodz¹cy po Ziemi i powiedzia³ mi, ¿edano nam zepsutego nosacza, w wyniku czego moja ¿ona i ja zginêlibyœmy podczaspodró¿y.- A wiêc ocali³ was.No, to musi byæ przyjemne wiedzieæ, ¿e zdecydowa³ siêinterweniowaæ w tej sprawie.Tak, to na pewno wspania³e uczucie.- Te budynki do niczego siê nie nadaj¹.Lada chwila rozpadn¹ siê na kawa³ki.Nie mo¿na ich ogrzaæ, kiedy jest zimno, ani och³odziæ, kiedy jest gor¹co.Wiepan, co myœlê? Otó¿ myœlê, ¿e ta kolonia zosta³a zaprojektowana tak, ¿ebydzia³aæ przez bardzo krótki czas.Na pewno nie zostaniemy tu d³ugo, a gdybyœmymusieli zostaæ, trzeba bêdzie zbudowaæ wszystko od nowa, ³¹cznie zdoprowadzeniem elektrycznoœci.- Jakiœ owad albo roœlina skrzeczy w nocy.Przez pierwszych parê dni na pewnonie zmru¿ycie oka.Oczywiœcie, mówi¹c „dzieñ", mam na myœli ca³ydwudziestoczterogodzinny okres, a nie porê, kiedy œwieci s³oñce, bo wtedy nicnie skrzeczy.Sami siê przekonacie.- Hej, Morley, tylko nie mów jak inni, ¿e Susie jest g³upia.Mo¿esz byæ pewien,¿e nie jest.- Jest bardzo ³adna.- A widzia³eœ jej.- Widzia³em, ale.Moja ¿ona, sam pan rozumie.Mo¿e lepiej zmieñmy temat.- W porz¹dku, skoro pan sobie ¿yczy.Czym siê pan zajmuje, panie Morley?- Jestem specjalist¹ w dziedzinie biologii morskiej.- Proszê? Pan coœ do mnie mówi³, panie Morley? Chyba nie zrozumia³am.Czy by³bypan ³askaw powtórzyæ?- Mów g³oœniej, ona jest trochê g³ucha.- Powiedzia³em, ¿e.- Przestraszy³eœ j¹.Nie stój tak blisko.- Czy móg³bym tu gdzieœ dostaæ fili¿ankê kawy albo szklankê mleka?- Niech pan poprosi Maggie Walsh, ona panu zaparzy.Albo B.J.Berm.- Bo¿e, znowu nie mogê wy³¹czyæ tego cholernego ekspresu! Gotuje kawê bezkoñca.- Nie rozumiem, dlaczego nasz ekspres do kawy nie chce dzia³aæ, przecie¿udoskonalili je jeszcze na pocz¹tku dwudziestego wieku.Czy¿by zosta³o coœ,czego o nich nie wiemy?- To tak samo jak z teori¹ barw Newtona.W dziewiêtnastym wieku wydawa³o imsiê, ¿e wiedz¹ o kolorach wszystko, co mo¿na wiedzieæ.- Tak, wci¹¿ o tym pan mówi.Ma pan obsesjê na tym punkcie.-.a potem pojawi³ siê Land ze swoim podwójnym Ÿród³em œwiat³a i teori¹nasycenia, i to, co wydawa³o siê zamkniêt¹ dziedzin¹ wiedzy, rozpad³o siê naglena kawa³ki.- Chce pan przez to powiedzieæ, ¿e nie wiemy jeszcze wszystkiego osamoreguluj¹cych siê ekspresach do kawy? ¯e tylko nam siê wydaje, ¿e wiemy?- Coœ w tym rodzaju.I tak dalej, i tak dalej.Seth Morley jêkn¹³ i odszed³ od rozdyskutowanej grupy, kieruj¹c siê w stronêrumowiska wielkich, wyg³adzonych przez wodê ska³.A wiêc kiedyœ by³ tu jakiœzbiornik wodny, choæ teraz z pewnoœci¹ ju¿ nic z niego nie zosta³o.Ponury, chudy typ w ubraniu roboczym pod¹¿y³ za nim.- Glen Belsnor - przedstawi³ siê, wyci¹gaj¹c rêkê.- Seth Morley.- Pieprzona z nas ha³astra, Morley.Tak jest od samego pocz¹tku, odk¹dprzylecia³em tu zaraz po Frazerze.- Belsnor splun¹³ w pobliskie krzewy.-Wiesz, co on chcia³ zrobiæ? Poniewa¿ by³ tu pierwszy, próbowa³ nami rz¹dziæ.Powiedzia³ mi nawet, ¿e z otrzymanych przez siebie instrukcji zrozumia³, jakobyto w³aœnie on mia³ obj¹æ zwierzchnictwo nad grup¹.Niewiele brakowa³o, a byœmymu uwierzyli.W pewnym sensie to nawet trzyma³o siê kupy.Przylecia³ pierwszy,a potem zacz¹³ wszystkich drêczyæ tymi swoimi zasranymi testami i wym¹drzaæ siêna temat naszych „statystycznych anomalii", jak to nazywa.- Odpowiedzialny, doœwiadczony psycholog nigdy nie ujawni³by wyników swoichbadañ - powiedzia³ jeszcze nie przedstawiony Sethowi mê¿czyzna, podchodz¹c doniego z wyci¹gniêt¹ rêk¹.Mia³ niewiele ponad czterdzieœci lat, nieco za du¿¹szczêkê, obfite brwi i lœni¹ce czarne w³osy.- Jestem Ben Tallchief -poinformowa³ Morleya.- Przylecia³em tu¿ przed panem.Seth odniós³ wra¿enie, ¿e Tallchief odrobinê chwieje siê na nogach, jakbyniedawno trochê wypi³.Uœcisnêli sobie d³onie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •