[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tomog³oby byæ za wiele.No i jaki mia³oby to sens? Mo¿e jednak jeœlizapytam j¹ o RzeŸnika z £odzi, pani Friedman zdo³a rzuciæ trochêœwiat³a na to wszystko.Nie mia³em pojêcia jak, ale co mi szkodzi?Pani Friedman sta³a przy tablicy i œciera³a j¹ g¹bk¹.By³a jedyn¹znan¹ mi nauczycielk¹, która wci¹¿ u¿ywa³a tablicy i kredy.By³a podka¿dym wzglêdem staromodna i uwielbia³em j¹ za to.– Pani Friedman?Odwróci³a siê i uœmiechnê³a do mnie.– Czeœæ, panie Bolitar.Pani Friedman zawsze zwraca³a siê do nas per „pan” lub „pani”.W przypadku niektórych nauczycieli wywo³a³oby to jêkii przewracanie oczami, ale nie gdy mówi³a tak pani Friedman.Nie wiedzia³em, jak zacz¹æ, wiêc rzuci³em siê na g³êbok¹ wodê.– Chcia³em zadaæ pani pytanie zwi¹zane z histori¹.Sta³a i czeka³a.Kiedy milcza³em odrobinê za d³ugo, zachêci³a mnie:– No, mów.Nie przypuszczam, ¿ebyœ chcia³ mi zadaæ pytaniez matematyki.– No tak, oczywiœcie.– Zatem o co chodzi, panie Bolitar?Prze³kn¹³em œlinê.– Czy wie pani coœ o RzeŸniku z £odzi? – zapyta³em.Oczy pani Friedmanlekko siê rozszerzy³y.– O Hansie Zeidnerze? RzeŸniku z £odzi z czasów drugiej wojnyœwiatowej?– Tak.Sprawia³a wra¿enie wstrz¹œniêtej samym wspomnieniem jego nazwiska.– Nie rozumiem.Czy to ci potrzebne na jakieœ zajêcia?– Nie.– To dlaczego o niego pytasz?Nie wiedzia³em, co powiedzieæ.Pani Friedman by³a znacznie ni¿sza odemnie, ale kurczy³em siê pod jej spojrzeniem.Sta³em, próbuj¹c wymyœliæjakiœ wiarygodny powód.Minê³a sekunda czy dwie, po czym paniFriedman unios³a rêkê, jakby zrozumia³a i nie potrzebowa³a ju¿wyt³umaczenia.– £Ã³dŸ to miasto w Polsce – zaczê³a.– W latach czterdziestychutworzono tam ¿ydowskie getto.Hans Zeidner by³ hitlerowskimoficerem.Nale¿a³ do Waffen SS, a ci byli najgorsi z najgorszych.Zamordowali miliony ludzi.Jednak RzeŸnik jest zapewne lepiejznany z powodu swoich wyczynów w Auschwitz.Auschwitz.Sam dŸwiêk tego s³owa sprawi³, ¿e na chwilê zapad³a g³uchacisza.– S³ysza³eœ o Auschwitz? – zapyta³a pani Friedman.– Tak.Zdjê³a okulary do czytania.– Powiedz mi, co wiesz.– Auschwitz by³ os³awionym hitlerowskim obozem koncentracyjnym.Skinê³a g³ow¹.– Wiêkszoœæ ludzi u¿ywa tej nazwy: obóz koncentracyjny.Ja wolêprecyzyjniejsze okreœlenie: obóz zag³ady.Zamordowano tam ponadmilion osób, w tym ponad dziewiêædziesi¹t procent ¯ydów.– Zamilk³a.–Komendantem tego obozu by³ Rudolf Hess, ale RzeŸnik z £odzi by³ jednymz najbezwzglêdniejszych oprawców.Czy znasz legendê o Lizzy Sobek?I znów nie wiedzia³em, co odpowiedzieæ, wiêc poprzesta³em naenigmatycznym:– To by³a ta dziewczynka z czasów Holocaustu, tak?Pani Friedman skinê³a g³ow¹.– Lizzy Sobek by³a trzynastoletni¹ dziewczynk¹ z £odzi.– Z £odzi.Tak jak RzeŸnik?– W³aœnie.– Czy mieszka³a w getcie?– Tak, jakiœ czas.– Pani Friedman przez chwilê sprawia³a wra¿eniezamyœlonej i nieobecnej i zastanawia³em siê, gdzie b³¹dz¹ jej myœli.– Historia Lizzy Sobek… no có¿… niewiele jest dokumentów.Nie wiemy,co jest prawd¹, a co legend¹.Prze³kn¹³em œlinê.– Dobrze siê czujesz? – spyta³a pani Friedman.– Œwietnie.– Jesteœ blady.– To smutna historia.Jednak chcê j¹ us³yszeæ.Pani Friedman przygl¹da³a mi siê uwa¿nie.Nie wiem, czego dok³adnieszuka³a – mo¿e odpowiedzi na pytanie, dlaczego interesujê siêczymœ tak ponurym albo co ³¹czy mnie z ludŸmi zwi¹zanymi z t¹histori¹.– Wszystko wskazuje na to, ¿e Sobkowie byli bardzo kochaj¹c¹ siêrodzin¹.Ojciec mia³ na imiê Samuel, a matka Esther.Ich dzieæmi byliEmmanuel, lat szesnaœcie, i oczywiœcie Lizzy, trzynastolatka.Byli¯ydami i ukrywali siê w ³Ã³dzkim getcie, a¿ znaleŸli ich ludzieRzeŸnika i wys³ali do Auschwitz.Matkê i brata natychmiastzamordowano w komorach gazowych, ojca umieszczono w obozie pracy.– A Lizzy?Pani Friedman wzruszy³a ramionami.– Najpierw zajmijmy siê tym, co wiemy, dobrze?– W porz¹dku.– Samuel Sobek zdo³a³ jakoœ uciec z Auschwitz z kilkoma innymiwiêŸniami.Próbowali ukrywaæ siê w lasach, ale oddzia³ Waffen SSdowodzony przez RzeŸnika w koñcu ich wytropi³.Nie fatygowali siêodwo¿eniem wiêŸniów do obozu.Ustawili ich w szeregu, rozstrzelali,a cia³a wrzucili do do³u.Tak po prostu.Ojciec Lizzy Sobek by³ jednymz rozstrzelanych i wrzuconych do zbiorowej mogi³y.Nagle w klasie zrobi³o siê ch³odno.Z korytarza nie dolatywa³ ¿adendŸwiêk.Jeœli moi koledzy z klasy byli jeszcze w budynku, to na pewnodaleko st¹d.– A co z Lizzy? – spyta³em.– Có¿ – pani Friedman podesz³a do rega³u z ksi¹¿kami – to akurattrudniej ustaliæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]