[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pochlebiam sobie, Ŝe to po części moja zasługa, bo zdołałem zainteresować go tąsonatą Rougheada.- Och, a więc zainteresowałeś go nią? Brawo.- Odbyliśmy parę prób.Wiesz, jak na amatora ma wyjątkowo dobrą technikę.Toutalentowany chłopak, Max.- Tak, teŜ tak myślę.Umilkli i weszli do teatru.Był to spory barak z niską sceną na końcu pomieszczenia.Cotydzień wyświetlano tutaj filmy, kiedyś odbył się równieŜ koncert zorganizowany przez kasynopodoficerskie, tutaj miał swoje wykłady Ayscue, jednak nie zgromadził nigdy zbyt wielusłuchaczy, poza tym kilkakrotnie wystąpił pułkownik, wygłaszając podbudowujące moraleoracje.Podczas pobytu jednostki w obozie nie wystawiono ani jednej sztuki, choć w pewnymmomencie Hunter podejrzewał, Ŝe szykuje się coś, a moŜe i odbywa się jakieś ambitne, aczkonwencjonalne przedstawienie.Po niedzielnym seansie filmowym nie podniesiono rolet aniekranu.W mocnym świetle reflektorów kilka umundurowanych postaci przechadzało się lubstało na scenie i przed nią.Gdy szli między krzesłami, Ayscue powiedział do Huntera:- Coś mi mówi, Ŝe niebawem poznamy autora tego wiersza.- Skąd to przeczucie?- To niewątpliwie ten sam człowiek, który stworzył Ligę Walki ze Śmiercią.- Na szczęście, jak na mnie, to zbyt skomplikowane rozumowanie.Na scenie pojawił się Ross-Donaldson.Jego pulchna twarz była jak zawsze pozbawionawyrazu, ręce załoŜył za plecami i miarowym krokiem przechadzał się tam i z powrotem, cochwila zerkając ku drzwiom.Pod tylną ścianą stali w postawie na spocznij dwaj Ŝołnierze zkompanii wartowniczej.Obaj byli uzbrojeni i obaj spoglądali z zaŜenowaniem.Venables,Leonard i pułkownik White zebrali się przed sceną wokół rozklekotanego fortepianu.Dwajpierwsi patrzyli przed siebie, kaŜdy w innym kierunku, zaś pułkownik właśnie sadowił się najedynym w tej części sali krześle.Trzymał w ręku wielki album popularnych piosenek, którywidocznie znalazł na fortepianie.Cicho podśpiewywał coś pod nosem.Na widowni, pojedynczo i parami, siedziało sześciu lub siedmiu męŜczyzn.Hunterdostrzegł wśród nich Evansa, ordynansa Ayscue’a, a potem Naidu rozmawiającego z jakimśsierŜantem, siedzących w pierwszym rzędzie.- CóŜ za nieoczekiwane spotkanie, Moti.- Dobry wieczór panom.- Naidu wstał i skłonił się z Ŝartobliwą przesadą.- CzemuŜ tozawdzięczam tę przyjemność?- Pospolitej ciekawości - powiedział Hunter, kiwając głową sierŜantowi.- Zresztą, oszlachetnych pobudkach.To z mojej strony.Willie podobno interesuje się tą całą Ligą z racjiobowiązków słuŜbowych.Tak w kaŜdym razie uwaŜa pułkownik, a przynajmniej tak mówi.Ale skąd ty tutaj, Moti? Naprawdę, nie spodziewałbym się, Ŝe jesteś zamieszany w tę aferę.- To nic nadzwyczajnego.Jestem dzisiaj oficerem dyŜurnym.- I do twych obowiązków naleŜy obecność na wszelkich zebraniach zwoływanych przezanonimowych fanatyków.Oczywiście, Brian myśli o wszystkim, co?- Max, jesteś niepoprawny.Prawda jest znacznie prostsza.OtóŜ mój pomocnik sierŜanti ja zdołaliśmy przeŜyć surowe rygory odprawy wart i oto kierujemy się do następnegoprzystanku w naszym regulaminowym obchodzie.Postanowiliśmy skryć się tu i odpocząćprzez chwilę, zanim będziemy zmuszeni do stwierdzenia jadalności pasztetówkonsumowanych w tym momencie w stołówce.A więc jesteśmy tu ze względówegoistycznych.Z jakiego natomiast powodu wzięli się tu pozostali?Hunter przesunął wzrokiem po reszcie nielicznej publiczności.- Nie wiem nic specjalnego o Ŝadnym z tych chłopców - powiedział.- Oficerowie są tuzapewne słuŜbowo.- ZniŜył głos: - Wiesz, jeśli Alastair naprawdę chce złapać tegopopularyzatora walki ze śmiercią, to w dziwny sposób się do tego zabiera.Na jego, to znaczypopularyzatora, miejscu, postałbym sobie na dworze przez jakieś pół godziny, czytającogłoszenia na tablicy i patrząc, kto tu wchodzi.Myślę, Ŝe widok adiutanta przybywającego wasyście dwóch uzbrojonych Ŝołnierzy zniechęciłby mnie do oficjalnego wystąpienia.Alastairpowinien był pozwolić mu wejść na scenę.MoŜemy juŜ wracać do kasyna.- Poczekajmy jeszcze kilka minut - powiedział Ayscue.- Szczerze mówiąc - rzekł Naidu - zauwaŜyłem na dworze kilku wartownikówrozmieszczonych w odpowiedniej odległości od wejścia.Niewątpliwie ktoś, kto nie spuszczatego bloku z oka, zostałby zauwaŜony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •