[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczu³, jakpêtla zaciska siê wokó³ jej rêki.Spojrza³a na niego z gorycz¹.- Co ty wyrabiasz? - spyta³a g³osem pe³nym nieopisanego oburzenia i nienawiœci.- Zabieram ciê ze sob¹ do domu - odpar³ Tristran.-Z³o¿y³em przysiêgê.W tym momencie ogarek zakrztusi³ siê gwa³townie.Resztka knota unosi³a siê wka³u¿y stopionego wosku Przez moment u³amek œwiecy rozb³ys³ jasno, oœwietlaj¹cpolanê i dziewczynê, oraz nierozerwalny ³añcuszek ³¹cz¹cy ich przeguby.A potem œwieca zgas³a.Tristran patrzy³ na gwiazdê - dziewczynê - z trudem powstrzymuj¹c cisn¹ce siêna usta s³owa.Czy mo¿na dojœæ tam w blasku œwieczki? - pomyœla³.Nie tylkotam, ale i z powrotem.Lecz œwieczka zgas³a, a od Wioski Mur dzieli³o go szeœæmiesiêcy ciê¿kiego marszu.- Chcê tylko, ¿ebyœ wiedzia³ - powiedzia³a lodowato dziewczyna - ¿e kimkolwiekjesteœ i cokolwiek zamierzasz ze mn¹ zrobiæ, w ¿aden sposób ci tego nie u³atwiêi nie udzielê ¿adnej pomocy.Uczyniê te¿ wszystko, by twoje plany spe³z³y naniczym.- A potem doda³a: -Idiota.- Mmm - odpar³ Tristran.- Mo¿esz iœæ?- Nie - powiedzia³a.- Mam z³aman¹ nogê.Jesteœ nie tylko g³upi, ale i g³uchy?- Czy wy w ogóle sypiacie? - spyta³.- Oczywiœcie, ale nie noc¹.Noc¹ œwiecimy.- Có¿ - rzek³ - ja zamierzam siê przespaæ.Nic innego nie przychodzi mi dog³owy.Mam za sob¹ ciê¿ki dzieñ.Mo¿e ty tak¿e powinnaœ siê zdrzemn¹æ? Czekanas d³uga droga.Niebo nad nimi zaczyna³o jaœnieæ.Tristran z³o¿y³ g³owê na skórzanej torbie,staraj¹c siê ignorowaæ wyzwiska i obelgi, jakimi obrzuca³a go dziewczyna wniebieskiej sukni na drugim koñcu ³añcuszka.Zastanawia³ siê, jak zareagujew³ochaty cz³owieczek, gdy on, Tristran, nie wróci.Myœla³ te¿ o tym, co mo¿e robiæ w tej chwili Victoria Forester, i uzna³, ¿eprawdopodobnie œpi w swym ³Ã³¿ku, w sypialni w domu ojca.Zastanawia³ siê, czy szeœciomiesiêczna podró¿ to daleka droga i co bêd¹ jedli wjej trakcie.Zastanawia³ siê, co jadaj¹ gwiazdy.a potem zasn¹³.- Ptasi mó¿d¿ek, b³azen, g³uptak - powiedzia³a gwiazda.PóŸniej westchnê³a ispróbowa³a u³o¿yæ siê jak najwygodniej w tych okolicznoœciach.Noga bola³a j¹,s³abiej, lecz bez przerwy.Szarpnê³a opasuj¹cy przegub ³añcuszek, by³ on jednakciasny i mocny i nie mog³a ani zsun¹æ go z siebie, ani zerwaæ.- Têpy, obmierz³y baran - mruknê³a.A potem i ona zasnê³a.ROZDZIA£ PI¥TYW którym sporo walczy o koronêW jasnym œwietle poranka dziewczyna wydawa³a siê bardziej ludzka, mniejeteryczna.Od chwili, gdy Tristran ockn¹³ siê ze snu, nie przemówi³a anis³owa.Tristran wyj¹³ nó¿ i wystruga³ ze z³amanej ga³êzi kulê w kszta³cie litery „Y".Ona tymczasem siedzia³a pod klonem, wykrzywia³a siê i posy³a³a mu wrogiespojrzenia.Zdar³ korê z zielonej ga³êzi i owin¹³ ni¹ rozwidlenie w literze Y.Jak dot¹d nie zjedli œniadania i Tristran umiera³ z g³odu.Nieustannie burcza³omu w brzuchu.Gwiazda nie wspomina³a, ¿e jest g³odna.Z drugiej strony, w ogólenic nie mówi³a.Patrzy³a tylko na niego, najpierw z wyrzutem, a potem znieskrywan¹ nienawiœci¹.Zaci¹gn¹³ ciasno ostatni zwój kory, po czym podwin¹³ koniec i raz jeszczeszarpn¹³.- Naprawdê to nic osobistego - rzek³, zwracaj¹c siê ni to do dziewczyny, ni todo drzew.W jasnych promieniach s³oñca prawie nie œwieci³a, poza miejscami, naktóre pada³ najg³êbszy cieñ.Gwiazda przesunê³a bladym palcem tam i z powrotem po ³¹cz¹cym ich srebrnym³añcuszku i nie odpowiedzia³a.- Zrobi³em to z mi³oœci - doda³.- Jesteœ moj¹ jedyn¹ nadziej¹.Ona, to znaczymoja ukochana, nazywa siê Vic-toria, Victoria Forester.Jest najpiêkniejsz¹,najm¹drzejsz¹.najs³odsz¹ dziewczyn¹ na ca³ym szerokim œwiecie.Jego towarzyszka prychnê³a wzgardliwie.- I ta m¹dra, s³odka istota przys³a³a ciê tu, abyœ siê nade mn¹ znêca³?- No, nie do koñca.Widzisz, ona obieca³a mi cokolwiek zapragnê - czy to rêkê,czy poca³unek s³odkich ust - jeœli przyniosê jej spadaj¹c¹ gwiazdê, któr¹ujrzeliœmy przedostatniej nocy.S¹dzi³em, ¿e gwiazda, która spad³a przypominaraczej diament albo kamieñ.Z ca³¹ pewnoœci¹ nie spodziewa³em siê damy.- A zatem, skoro jednak znalaz³eœ damê, czy nie mog³eœ s³u¿yæ jej pomoc¹ albozostawiæ w spokoju? Czemu wci¹gasz j¹ w to wszystko?- Z mi³oœci - wyjaœni³.Spojrza³a na niego oczami b³êkitnymi niczym niebo.- Mam nadziejê, ¿e siê ni¹ ud³awisz - powiedzia³a z naciskiem.- Nie ud³awiê siê - odpar³ Tristran z wiêksz¹ radoœci¹ i pewnoœci¹ siebie, ni¿odczuwa³ w istocie.- Proszê, spróbuj tego.Poda³ jej kulê i schylaj¹c siê,spróbowa³ pomóc wstaæ.Gdy jego d³onie dotknê³y skóry gwiazdy, poczu³ lekkie,ca³kiem przyjemne mrowienie.Dziewczyna wci¹¿ siedzia³a na ziemi, nawet nieusi³uj¹c siê podnieœæ.- Mówi³am ju¿ - rzek³a - ¿e uczyniê wszystko, co w mojej mocy, aby obróciæwniwecz twoje plany i zamiary.- Rozejrza³a siê po zagajniku.- Jak nieciekawiewygl¹da za dnia ten œwiat.Jak nudno.- Po prostu oprzyj siê na mnie ca³ym ciê¿arem i wesprzyj na kuli - poradzi³.-Kiedyœ bêdziesz musia³a wstaæ.Poci¹gn¹³ ³añcuszek i gwiazda z wahaniem zaczê³a dŸwigaæ siê z ziemi, najpierwopieraj¹c siê na Tristranie, a potem, jakby jego bliskoœæ budzi³a w niejwstrêt, na kuli.Nagle zach³ysnê³a siê gwa³townie i runê³a na trawê.Jej twarz wykrzywi³ grymasbólu.Z ust ulecia³ cichy jêk.Tristran ukl¹k³ obok dziewczyny.- Co siê sta³o? - spyta³.B³êkitne oczy b³ysnê³y.Krêci³y siê w nich ³zy.Moja noga.Nie mogê na niejstan¹æ.Chyba naprawdê z³amana.- Skóra dziewczyny zbiela³a niczym chmura.Bardzo mi przykro - rzek³ bezradnie Tristran.- Mo-gê ci zrobiæ ³ubki.Robi³em je dla owiec.Wszystko bêdzie dobrze.- Mocnouœcisn¹³ jej rêkê, a potem podszed³ do strumienia, zanurzy³ w wodzie chustkê ida³ j¹ gwieŸdzie, aby otar³a czo³o.Rozszczepi³ no¿em kilka kolejnych ga³êzi, zdj¹³ kurtkê i koszulê, a nastêpniepodar³ na d³ugie pasy, którymi przywi¹za³ patyki do jej nogi, jak najmocniejpotrafi³.Kiedy to robi³, gwiazda milcza³a, choæ gdy zacisn¹³ ciasno ostatniwêze³, wyda³o mu siê, ¿e s³yszy cichutki jêk.- S³owo dajê - rzek³ - powinniœmy zaprowadziæ ciê do prawdziwego lekarza.Niejestem przecie¿ chirurgiem czy lekarzem.- Nie? - odpar³a sucho.- Zadziwiasz mnie.Pozwoli³ jej odpocz¹æ chwilê ws³oñcu.- Chyba powinniœmy znów spróbowaæ - powiedzia³ wreszcie i dŸwign¹³ j¹ na nogi.Powoli opuœcili polanê.Gwiazda wspiera³a siê ciê¿ko na kuli i na ramieniuTristrana, krzywi¹c siê po ka¿dym kroku, a za ka¿dym razem, gdy siê krzywi³ab¹dŸ wzdry-ga³a, Tristrana ogarnia³o krêpuj¹ce poczucie winy.Uspokaja³ siêjednak, wspominaj¹c szare oczy Victorii Forester.Wêdrowali jeleni¹ œcie¿k¹,wiod¹c¹ przez leszczynowy zagajnik.Tristran uzna³, ¿e najw³aœciwsz¹ rzecz¹bêdzie nawi¹zaæ rozmowê z gwiazd¹, tote¿ pyta³, od jak dawna jest gwiazd¹, czyto mi³e byæ gwiazd¹ i czy wszystkie gwiazdy to kobiety? Poinformowa³ j¹równie¿, ¿e zawsze s¹dzi³, i¿ gwiazdy to, jak uczy³a pani Cherry, ogniste kulep³on¹cego gazu, podobne do s³oñca, lecz tkwi¹ce znacznie dalej.Dziewczyna nie zareagowa³a na wszystkie jego pytania i stwierdzenia.- Czemu w³aœciwie spad³aœ? - spyta³.- Potknê³aœ siêo coœ?Zatrzyma³a siê, odwróci³a i spojrza³a na niego, jakby z oddali przygl¹da³a siêczemuœ wyj¹tkowo ohydnemu.- Nie potknê³am siê - odpar³a w koñcu.- Zosta³am uderzona.Tym.- Siêgnê³a zadekolt i wyci¹gnê³a du¿y ¿Ã³³ty kamieñ wisz¹cy na srebrnym ³añcuchu.- Na bokumam siniak, w miejscu gdzie to mnie uderzy³o i str¹ci³o z nieba.A teraz muszêto nosiæ ze sob¹.- Czemu?Przez moment wydawa³o siê, ¿e odpowie, potem jednak potrz¹snê³a g³ow¹,zacisnê³a wargi i umilk³a.Po ich prawej stronie szemra³ strumieñ, dotrzymuj¹cim kroku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •