[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odwagi, panie S³ony, to tylko ksiê¿yc wschodzi.I rzeczywiœcie wzeszed³.By³ niemal w pe³ni, ¿Ã³³ty jak dojrza³y platan.Zala³blaskiem „Nieproszonego Nieznajomego", jego maszty, jego burty, z³owieszcz¹rzeŸbê na dziobie.Przyozdobi³ najbli¿sze fale i nieco dalej - ale ju¿ niezbytdaleko- ostry kszta³t „Nieprzyjaciela", który nagle zwróci³ siê bokiemdo nich.Jego ¿agle wyda³y siê Art i jej za³odze dziwnie p³askie.Teraz wrogi okrêt rzeczywiœcie przypomina³ nó¿.D³ugi, ozdobny, piêkny, aletak¿e.- Na piekielne ognie! Patrzcie na to!W pamiêci dziewczyny znów rozlega siê g³os Hurkona: „Wszystkie ¿agle maj¹czarne i trupi¹ czaszkê na ka¿dym z nich".Czy Art zapamiêta³a takiego„Nieprzyjaciela"? Bo na nim piracki symbol nie furkota³ na banderze.By³ za to namalowany, wielki i oœlepiaj¹co bia³y, na wszystkich czarnych jakatrament ¿aglach.Jedna trzecia czaszki widnia³a na g³Ã³wnym ¿aglu, druga jednatrzecia wyobra¿ona zosta³a na mniejszym, ni¿szym ¿aglu, a ostatnia czêœæ - ta zwyszczerzon¹ w uœmiechu szczêk¹ - na kolejnym.Oba piszczele zaœ, wielkie jakkoœci potwora, przecina³y siê na tych ¿aglach, które ze strony „Nieproszonego"wydawa³y siê umiesz­czone poni¿ej i z boków, koñczy³y siê na rufie i nadziobie.„Nieprzyjaciel" nie potrzebowa³ ¿adnej innej bandery.Czarny ¿aglowiec, zalany œwiat³ami ksiê¿yca, ukaza³ im siê, by³ w³aœciwienajbardziej wyrazistym symbolem piractwa- gigantycznym, koœcianym uœmiechem.Wygl¹da³ - przera¿aj¹co.Straszliwie.Jak wiele razy ta czaszka szczerzy³a siêdo ofiar, zanim dzia³a „Nieprzyjaciela" otworzy³y ogieñ?- No có¿, czegoœ takiego mo¿na siê by³o spodziewaæ- zauwa¿y³a Art.- Mówi³am wam przecie¿, ¿e oni nie maj¹za grosz gustu.Ebad siê rozeœmia³.Zawtórowali mu - choæ jakoœ bez przekonania - Upiorny iDirk.Czarny Majster ha³asowa³, wyk³adaj¹c na pok³ad musz-kietony, rogi z prochem,skórzane pasy z kulami, dodatkowe miecze i sztylety.- To na wypadek aborda¿u - wyjaœni³.Art spojrza³a nañ z dezaprobat¹.Ale na swary nie by³o czasu.Przyjrza³a siê przez lunetê ma³ym figurkom na wrogim ¿aglowcu.Podskakiwa³y,pomniejszone nie tylko przez odleg­³oœæ, ale i przez olbrzymi¹, przera¿aj¹c¹trupi¹ czaszkê.Dziewczyna nie by³a pewna, czy zauwa¿y³a Z³ociutk¹ Dziew­czynkê- z pewnoœci¹ widzia³a jednak migoc¹ce œwiate³ka, rozstawione na forkaszteiubeczki prochu i wyg³odnia³e, wyczekuj¹ce paszcze dzia³.Wyczekiwa³y te¿ paszczedzia³ „Nieproszonego".- Ster prawo na burtê, panie Vooms, i proszê do ko³a.Panie 0'Shea, pok³adnale¿y do pana, póki go nie zluzujê.Walter, Peter, Wonsacz - na ni¿szy pok³ad.Mo¿e mi byæ potrzebna pomoc przydzia³ach.Poza tym - wszyscy do broni, kryjcie siê, wybierzcie cele - ale tylkostatek i jego wyposa¿enie - nie celujcie w ludzi - i przede wszystkimprzygotujcie siê, ¿e raz czy dwa porz¹dnie nami szarpnie.Panie Majster, dopana te¿ mówiê.- Tak jest, kapitanie.¯¹dasz niemo¿liwego, ale zrobiê,co tylko w mojej nêdznej mocy.Art zeskoczy³a z drabinki i ukrywa³a w pó³mroku.„Nieproszony" skrêca³, wiruj¹c niczym akrobata na jednej nodze.Wrogi ¿aglowiec zauwa¿y³ ich manewr.By³ na to przygo­towany.Z jego dzia³huknê³o nad czarn¹, rozmigotan¹ po³aci¹ wody.Raz! Dwa! Trzy!Peter pisn¹³.Art zacisnê³a zêby.Tutaj nikt nie podziwia³ ich wystêpów.Czy¿by to oznacza³o,¿e znów zapomn¹, jak trzeba siê biæ? Czy ponownie stan¹ siê jedyniewystraszonymi aktorami?- Spokojnie, Peter.Ta ich ¿a³osna ³ajba jest wci¹¿ zbytdaleko, by wyrz¹dziæ nam krzywdê.A jednak chwilê potem us³yszeli œwist przelatuj¹cych nad nimi armatnich kul.Pierwsze trzy pociski „Nieprzyjaciela" wbi³y siê w wodê, gwa³townie ko³ysz¹ckad³ubem „Nie­proszonego".Wrzaskliwe narzekanie niezmordowanej Pluskie-tkigwa³townie, w jednej chwili, ucich³o.Art ustawi³a okrêt tak, ¿e teraz wszystkie siedem dzia³ mierzy³o prosto w„Nieprzyjaciela".Nie policzy³a, iloma armatami dysponuje przeciwnik, ale zpewnoœci¹ by³o to du¿o wiêcej ni¿ siedem.Przez lunetê dostrzeg³a tak¿e conajmniej jedno dzia³o na g³Ã³wnym pok³adzie.Z³ociutka jest niecierpliwa - pomyœla³a Art.- Spieszno jej, by nas rozszarpaæ.Spróbowa³a oceniæ odleg³oœæ do „Nieprzyjaciela".Zdecydowa³a, ¿e s¹ ju¿ wystarczaj¹co blisko.Wyci¹gnê³a z pojemnika d³ug¹, artyleryjsk¹ zapa³kê.Dob­rze choæ, ¿e kanonierGlad Cuthbert przygotowa³ wszystko jaknale¿y.Przeczyœci³ ka¿de z dzia³ i odpowiednio za³adowa³.Poza tym wygl¹da³ wtej chwili na zupe³nie spokojnego i opanowanego.- Teraz.OdpowiedŸ „Nieproszonego" równie¿ zabrzmia³a potrójnym uderzeniem.Raz! Dwa!Trzy! - I jeszcze, gdy dziewczyna sama przytknê³a iskrê do prochu: - Cztery!Mimo ¿e odleg³oœæ miêdzy ¿aglowcami wci¹¿ siê zmniej­sza³a, dwie kule wpad³y dowody, zanim uda³o im siê dosiêgn¹æ „Nieprzyjaciela".Trzecia wyl¹dowa³a tu¿obok niego i w ksiê­¿ycowej poœwiacie wzbi³a wielk¹ fontannê wody.Czwartypocisk - ten, który wystrzeli³a Art - przelecia³ ³ukiem nad pok³ademZ³ociutkiej i wyrwa³ dziurê w jednym z jej ¿agli.P³Ã³tno stanê³o w p³omieniach.Prze³adowaæ dzia³a i do ataku! - rozkaza³a Art i natych­miast pomyœla³a, ¿epotrzeba jej wiêcej ludzi.W³asnorêcznie przydŸwiga³a kule i umieœci³a je warmacie.Potem zawo³a³a Wonsacza i Czarnego Majstra.Oni - razem z Peterem -odgrywali w sztuce role prawdziwych asów artylerii, w które równie znakomiciewcielili siê podczas przejmowania franko--szpañskiego ¿aglowca „Królewski".Podpok³ad zbieg³ tylko Wonsacz - wygl¹da³ na bojowo usposobionego.Czarny Majsterzwleka³.Art wspiê³a siê po drabince na górê.Do dzia³, panie Majster!Us³ucha³, ale ona poczu³a chêæ, by go siarczyœcie spolicz-kowaæ.Dlaczego siêtak oci¹ga.?A przy okazji - gdzie jest Feliks? O nim do tej pory nie pomyœla³a.A powinnaby³a.Pewnie ukrywa siê pod koj¹, podobnie zreszt¹ jak Gnojek, który zbieg³pod pok³ad zaraz po pierwszym ostrzegawczym okrzyku Uczciwego.Mam nadziejê, ¿etak jest - przemknê³o Art przez g³owê.Wbieg³a na pok³ad rufowy.Dobrze st¹d widzia³a - nie potrzebowa³a ju¿ do tegolunety - jak piraci Z³ociutkiej polewali wod¹ p³on¹cy ¿agiel „Nieprzyjaciela".Ogieñ zosta³ zd³awiony, ale dym wi³ siê wszêdzie - k³êbi³ siê zupe³nie jak wewspomnieniach Art.„Nieprzyjaciel" odda³ kolejn¹ salwê.Art dok³adnie widzia³a moment strza³u -szeœæ dzia³ przemówi³o w jednej chwili.Jak¿e wolno kule przecina³y powietrze -jak¿e szybko.- Ca³a w prawo, panie Vooms! Jak najszybciej!„Nieproszony" wykona³ tak gwa³towny zwrot, ¿e stoj¹cyna œródokrêciu Walter upad³ na podk³ad, zaœ Peter usiad³.Tak, kilka dzia³ „Nieprzyjaciela" sta³o na jego górnym pok³adzie - ich lufywysuwa³y siê groŸnie ponad relingiem.Art podnios³a do ramienia wybrany przez siebie, wzmoc­niony mosi¹dzem,muszkieton.Celujcie w statek i jego wyposa¿enie.Molly nigdy nie zabija³a.To by³a tylko sztuka.Nie.Dziwnie wyraŸnie, jakby wci¹¿ patrzy³a przez lunetê, Art ujrza³a ludzipierzchaj¹cych z forkasztelu, na którym zosta³y ju¿ tylko beczki.Obróci³a siê z muszkietonem.Wiedzia³a, ¿e by³a to broñ bardziej precyzyjna icelna ni¿ najlepszy pistolet.Wystrzeli³a.Niewidoczna kula œmignê³a w powietrzu pomiêdzy ¿ag­lowcami (które by³y teraz odsiebie oddalone mniej ni¿ czterdzieœci stóp).Pocisk uderzy³ tak, jak tego chcia³a Art - prosto w spowit¹ dymem beczkê zprochem strzelniczym, któr¹ piraci Z³ociutkiej pozostawili na pok³adzie.Bary³ka eksplodowa³a niczym ró¿o-wo-pierwiosnkowy fajerwerk.(W ten sam sposóbwybuch³o dzia³o nazywane „Ksiê¿n¹".Proch strzelniczy.Molly - pok³ad - scena -wszystko siê rozpad³o.)Nie teraz.Zapomnij o tym choæ na chwilê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •