[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym Mendoza niezwykle rzadko otwiera siê przed innymi, a trzeba przyznaæ,¿e jest cholernie dobrze wyedukowany.Z tego, co zawieraj¹ jego akta osobowe,wynika, ¿e bez problemu móg³by zostaæ oficerem.Nie po raz pierwszy Starkzacz¹³ siê zastanawiaæ, dlaczego jego podw³adny wybra³ s³u¿bê liniow¹ zamiastbezpieczniejszej posadki w sztabie.Mo¿e kiedyœ dowiem siê, co nim kierowa³o,aczkolwiek muszê przyznaæ, ¿e nie wyobra¿am sobie wyciszonego, szczeregoMendozy jako trepa szalej¹cego bez przerwy na punkcie awansu, a tak wygl¹daprzecie¿ œwiat przeciêtnego oficera.- Powiedz mi coœ wiêcej.O jakichwydarzeniach mówi ten poemat?Mendoza rzuci³ spojrzenie w g³¹b bunkra, zauwa¿aj¹c, ¿e znalaz³ siê w centrumuwagi nie tylko Starka, ale i grupki skupionej wokó³ Gomez, a potem uœmiechn¹³siê przepraszaj¹co.- Nie pamiêtam wszystkiego, panie sier¿ancie.Zdaje siê, ¿e chodzi³o o miejscezwane Flandri¹.A dok³adniej o pola tej Flandrii.Pierwszy wers mówi³ o rzêdachkrzy¿y ustawionych na grobach poleg³ych ¿o³nierzy, potem by³o coœ o skowronkachwci¹¿ œpiewaj¹cych na niebie pomimo tocz¹cej siê wokó³ wojny.I tak mi siêskojarzy³o, ¿e skoro nie ma tutaj skowronków, mogê zast¹piæ je gwiazdami.- Co to s¹ skowronki? - zapyta³ ze zdziwion¹ min¹ Murphy.- To takie ptaki, g³upku - prychnê³a z pogard¹ Gomez.- Sk¹d ty jesteœ, ziemskicieciu, ¿e nie wiesz nawet takich rzeczy? Tkwiê w kamaszach tyle co ty, ale.- Doœæ tego - przerwa³ jej Ethan.- Murphy to zakuta pa³a.Koniec tematu.-Spojrza³ ponownie na Mendozê.- Flandria, powiadasz? Pole bitwy? To by³o jakieœ wielkie przedstawienie teatruwojny?Szeregowiec skin¹³ g³ow¹.- O tak, sier¿ancie.Naprawdê wielkie.Rzecz dzia³a siê w Belgii.Miliony¿o³nierzy z ca³ej Europy, ale wœród nich najwiêcej Brytyjczyków, nawala³o siê zNiemcami.Setki tysiêcy poleg³y w ci¹gu kilku dni walk o b³otnisty skrawekziemi szerokoœci kilkuset metrów.- Miliony ¿o³nierzy? - Gomez a¿ siê skrzywi³a.- Setki tysiêcy poleg³ych irannych? Sk¹d ty bierzesz te liczby? Jakim cudem potracili tak¹ masê ludzi inie ukrzy¿owali potem wszystkich w³asnych genera³Ã³w? Ludziska nie lubi¹, jaktylu ch³opców wraca w workach na zw³oki.- To by³y inne czasy, kapralu.- Mendoza zasêpi³ siê jeszcze bardziej, gdyzrozumia³, ¿e bêdzie musia³ rozwin¹æ temat.- Wtedy wiêkszoœæ armii niesk³ada³a siê wy³¹cznie z zawodowych ¿o³nierzy, do woja ludzi brano z poboru,aczkolwiek Brytyjczycy, z tego co pamiêtam, szli na tê wojnê na ochotnika.Oniwierzyli, ¿e od zwyciêstwa zale¿y przetrwanie ich kraju, kultury i wszystkiegoinnego.Wstêpowali wiêc masowo do armii, a ich rodziny by³y w staniezaakceptowaæ takie straty, poniewa¿ wszyscy w Wielkiej Brytanii myœlelipodobnie.Cz³onkowie dru¿yny spogl¹dali na niego z niedowierzaniem.- Wtedy wojny musia³y wygl¹daæ zupe³nie inaczej - rzuci³a po chwili Billings.-Powiadasz, ¿e si³¹ wcielano cywilbandê do armii i kazano jej walczyæ? Jak ciludzie mogli g³osowaæ za takim rozwi¹zaniem?- Pojêcia nie mam - przyzna³ Mendoza.- Czy oni nie ogl¹dali transmisji z pola walki? - zastanawia³a siê Gomez.-Wiem, ¿e nie mogli mieæ takiego sprzêtu jak my teraz, ale wizja istniejeprzecie¿ od bardzo dawna.- Wizja? Kobieto, wtedy nie by³o niczego takiego.Przynajmniej ja nic o tym niewiem.Mieli jedynie nieme filmy, ale one nie przypominaj¹ niczego, co my znamy.A skoro nie wpuszczali kamer na pola bitew, nie mogli zdawaæ sobie sprawy zrzezi, jaka mia³a tam miejsce.- Ale jak oni to finansowali? - dopytywa³ siê Murphy z poczuciem winy, gdy¿rozumia³, ¿e ³amie w³aœnie zakaz wydany przez Starka.- Znaczy skoro nie mieliwizji.Sk¹d brali pieni¹dze na finansowanie wojen?- Z podatków.- Mendoza pozwoli³, by to krótkie zdanie zawis³o w powietrzu.- Z podatków? - Gomez z kolei wygl¹da³a jak kobieta, która uwa¿a, ¿e ktoœ chcej¹ zrobiæ w konia.- Pieni¹dze z podatków wystarcza³y na pokrycie kosztówdzia³añ wojennych? Gówno prawda.Korporacje zarabia³y swoje od zawsze i dba³y,by prawo nie nakazywa³o im p³aciæ za cokolwiek.Cywilbanda te¿ nigdy za nic niep³aci³a.Politycy od tak dawna wmawiali ludziom, ¿e bez p³acenia mog¹ mieæ, cotylko sobie zamarz¹, ¿e w koñcu w to uwierzyli.Przecie¿ dobrze o tym wiecie.Dzisiaj nie daj¹ nawet tyle, ¿eby wystarczy³o na op³acenie policji, która mapilnowaæ, by z³odzieje nie okradali ich z zapomogi socjalnej.Jakim cudem tacyludzie mieliby ³o¿yæ na wojnê, w której musieliby na dodatek walczyæ?Mendoza spojrza³ na ni¹ tym razem wyzywaj¹co, z wy¿szoœci¹.- Nie do mnie te pytania.Wtedy cywilbanda by³a zupe³nie inna.Mo¿e wdwudziestym wieku ludzie mieli wiêksze poczucie obowi¹zku wobec ojczyzny ni¿ myteraz.Mo¿e nie wiedzieli, ¿e nie musz¹ iœæ na wojnê, i nie mieli pojêcia, ¿ewystarczy zag³osowaæ, ¿eby ktoœ inny wykona³ za nich brudn¹ robotê, nie bior¹cza to ani grosza.A mo¿e po prostu wierzyli, ¿e to niezwykle istotna sprawa, idlatego p³acili podatki i walczyli za ni¹.Stark pokrêci³ g³ow¹ z niedowierzaniem.- Co to by³ za œwiat, u licha? I co to by³y za wojny? - Coœ chyba o tym mówiliw ogólniaku, do którego uczêszcza³ przed laty, ale nie by³ tego wcale pewien.Czasy nauki wydawa³y mu siê tak odleg³e jak wydarzenia, o których wspomina³Mendoza.Ethan wprawdzie przespa³ wiêkszoœæ zajêæ z historii, lecz nieprzypomina³ sobie, aby ktokolwiek kaza³ mu siê zastanawiaæ nad powodami, dlaktórych Stany Zjednoczone bez przerwy wik³a³y siê w wojny, zw³aszcza ¿e nawetna lekcjach historii nie wspomniano o ani jednej z nich.- Nasz œwiat, sier¿ancie - odpar³ Mendoza.- I to wcale nie dzia³o siê takdawno.Mówiê o wydarzeniach z pocz¹tku dwudziestego wieku.Nazwano je pierwsz¹wojn¹ œwiatow¹.To znaczy póŸniej, kiedy wybuch³a druga wojna œwiatowa.Wswoich czasach by³a znana pod mianem Wielkiej Wojny.- Ja tam nie widzê w niej nic wielkiego - rzuci³a z gorycz¹ w g³osie Gomez.- Wielka w znaczeniu, ¿e taka du¿a, kapralu - wyjaœni³ jej cierpliwie Mendoza.- I nie by³o wizji? - Hoxely machn¹³ rêk¹ w kierunku najbli¿szego monitora.-Ale korporacje ju¿ mieli? I one zarabia³y na wojnie?- Nie s¹dzê.A w ka¿dym razie nie odbywa³o siê to tak jak teraz.Po zakoñczeniuwalk pada³o wiele oskar¿eñ pod adresem spekulantów, którzy na niej zarabiali,ale to zupe³nie inna sprawa.- Spekulanci? - zapyta³ Stark.- Czyli jednak korporacje sprzedaj¹ce sprzêt iuzbrojenie?- Tak, sier¿ancie.- I cywilbanda uznawa³a, ¿e to coœ z³ego?- Tak, sier¿ancie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]