[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziwi³ siê, dlaczego tutajprzyszli.S¹dzi³, ¿e wró¿enie z w¹troby, które obieca³ pokazaæmu Ardaszir, odbywa siê na szczytach ziguratów, a nie w tajem-niczych ogrodach.— I co, mój ma³y, nadal ci siê podobam?Anchnum odwróci³ siê gwa³townie.Sta³a przed nim Enuanaw zwiewnej sukni.Na widok jej przeœwituj¹cego spod delikat-nych tkanin, cudownie wyrzeŸbionego cia³a poczu³ dreszcz.Ty tutaj.— wykrztusi³.Jestem tam, dok¹d wzywa mnie moja bogini.A kim ona jest?Nie wiesz? — zaœmia³a siê kap³anka.— To rozkoszi mi³oœæ.Podesz³a tak blisko, ¿e Anchnum poczu³ jej zapach.— Tylko mnie nie dotykaj.— wyszepta³.185— Dlaczego? Wiem, ¿e tego w³aœnie pragniesz.Znam siê napragnieniach takich wyrostków jak ty.Anchnum zrobi³ krok w ty³.Obra¿asz mnie, mój m³ody przyjacielu.Nic ci nie zrobi³em — wyj¹ka³ ch³opak.W³aœnie ¿e zrobi³eœ.Rozbierasz mnie wzrokiem i niechcesz mnie kochaæ.To zniewaga dla arcykap³anki Isztar.Uratowa³em ciê od œmierci — rzek³ Anchnum, czuj¹c, ¿enajego czo³o wyst¹pi³ zimny pot.Serce o ma³o nie wyskoczy³omu z piersi.Nie przypominam sobie — wyszepta³a.— Kiedy?W Megiddo.Nie, nie od œmierci.Od gwa³tu.Choæ dobrze wiem, jakwielk¹ rozkosz poczu³abym, gdyby ci silni ¿o³nierze rozci¹gnêlimnie na ziemi.I znów krok naprzód, i znów krok w ty³.Gdzie my jesteœmy?Nie zmieniaj tematu — szepta³a Enuana.— ChodŸ tu domnie.Tym razem to Enuana cofnê³a siê o krok, a jej oczy roz-szerzy³y siê ze zdumienia.— Dlaczego tak na mnie patrzysz? — zapyta³ ch³opak.— Ona nie na ciebie patrzy — us³ysza³ za sob¹ znajomy g³os.Odwróci³ siê.Pod drzewem sta³ Ursilis.Enuana rzuci³a siêdo ucieczki.Ursilis by³ szybszy.Puszczaj, draniu! — krzyknê³a kap³anka, usi³uj¹c wyrwaæsiê z ¿elaznego uœcisku.Teraz powiesz wszystko — sykn¹³ Ursilis.— Co siê tutajdzieje?Nic ci nie powiem, kozi synu, a ty nic mi nie zrobisz, botwoje godziny w tym mieœcie s¹ policzone!186Mów, bo zar¿nê ciê jak œwiniê.Wiesz, ¿e jestem do tegozdolny.Tak? — zapyta³a drwi¹co.— W pobli¿u s¹ Enaburiaszi Ardaszir, wiêc raczej nie wyjdziecie st¹d ¿ywi.Mo¿e i tak, ale ty pierwsza zobaczysz œwiat podziemi!Nie wiesz, z kim rozmawiasz! Jestem wielk¹ kap³ank¹Isztar i mój ród wywodzi siê od potê¿nego Sargona.Nie obchodzi mnie twoje pochodzenie.Co robisz w Ba-bilonie?Nic ci do tego, hetycki koŸle.Powiesz wszystko albo wy³amiê ci jeden palec za drugim.Co robi³aœ w Megiddo i w Ugaricie?Zbiera³am informacje.To mog³a robiæ pierwsza lepsza dziwka.Mów prawdê.Robi³am to, co kaza³ Enaburiasz.Co ciê z nim ³¹czy?— To mój brat.Ursilis zaniemówi³.To boli, puœæ mnie.Mitanni.Dlaczego Enaburiasz siênimi interesuje?Zapytaj go sama, na pewno ci powie.Co kaza³ ci robiæaptekarz? — Ursilis znów œcisn¹³ jej rêkê, ona znów jêknê³ai zamknê³a oczy, ¿eby nie widzieli jej ³ez.Przekazywa³am informacje do Ugaritu, a stamt¹d sz³y doBabilonu i Wassukani! Nawet nie wiesz, hetycki barbarzyñco,jak oni ceni¹ Isztar.Nie w¹tpiê, kap³anki Isztar s¹ najlepszymi ladacznicamina œwiecie.To boli! Ch³opcze, zrób coœ, twój przyjaciel mnie krzyw-dzi! — krzyknê³a Enuana do Anchnuma, który przygl¹da³ imsiê oniemia³y.Ursilisie, nie rób jej krzywdy.Nie wtr¹caj siê, tu idzie o nasze ¿ycie! Boli ciê? Todobrze, to znaczy, ¿e jeszcze ¿yjesz.Szamaszi by³ z wamiw zmowie?187Pewnie, ¿e by³.Handlowa³ informacjami, a przy okazjiza³atwia³ mnóstwo w³asnych interesów.Potem znikn¹³, drañ.Jeszcze go dopadniemy.Dziwi mnie, ¿e babiloñscy szpiedzy tak siê nie lubi¹.Niech ciê to nie dziwi, têpaku! Nigdy nie widzia³ammego przyrodniego brata na oczy, jeœli chcesz wiedzieæ.I niemam zamiaru go ogl¹daæ.Zawsze dba³ tylko o swój pe³nybrzuch, nie o Babilon.Tak jak ty o swoj¹.— Ursilis urwa³, widz¹c spojrzenieAnchnuma.A co, chcia³byœ jej spróbowaæ?Enuano, jeœli myœlisz, ¿e zadawanie ci bólu sprawia miprzyjemnoœæ, to siê mylisz.Muszê jednak wiedzieæ wszystko,rozumiesz? Wszystko!Dobrze, tylko puœæ mnie, tak bardzo boli.— szepnê³adr¿¹cymi wargami.Dobrze, ale teraz gadaj, bo jak nie.Mówi³am, ¿e pierwszym moim zadaniem by³o zbieranieinformacji w Syrii.Przewa¿nie w ³o¿u?Skoro wiesz, to po co pytasz?Chewet.Dlaczego musia³ umrzeæ?Jaki znowu Chewet?Nie udawaj, ¿e nie wiesz.— Ursilis znów chwyci³ rêkêkap³anki.— W Megiddo zast¹pi³a nam drogê dziewczynaz orszaku Baala.To by³aœ ty.Wtedy zgin¹³ Chewet.Biedak.To siê sta³o przez przypadek, ty bydlaku.Nigdywczeœniej was nie widzia³am.Po prostu.Co „po prostu"?Chcia³am wiedzieæ, jak to jest z czarnym mê¿czyzn¹.K³amiesz.Dobrze.Na wszystkich bogów.proszê.Zobaczy³amciê, Hetyto, i by³am pewna, ¿e gdzieœ ju¿ widzia³am twoj¹twarz.To by³o szesnaœcie lat temu w Hattusas, na dworze twegoojca, choæ by³eœ wtedy dzieckiem.By³am tam z Enaburiaszem.188Ursilis zblad³.Mów dalej.Pomyœla³am, ¿e gdyby uda³o mi siê sprowadziæ ciê doBabilonu, pomog³oby to rozwi¹zaæ nasz problem.W³aœniez twojego powodu œledzi³am was od Ugaritu a¿ do Babilonu.Do czego jestem wam potrzebny?Nie domyœlasz siê jeszcze?Mitanni.Enuana uœmiechnê³a siê przez ³zy.By³ to z³y uœmiech.Mam byæ zap³at¹ za pomoc dla Enaburiasza?W³aœnie tak.Jesteœcie szaleni.Ty i twój brat, któremu ambicja odebra³arozum! A teraz powiesz, co tu robisz i dlaczego Ardaszirprzyprowadzi³ tutaj Anchnuma.Nic ci nie powiem.I znów ból.Enuana zaczê³a p³akaæ z wœciek³oœci.Dobrze.powiem.Mia³am kogoœ w domu Szamasziego,wiêc wiedzia³am, ¿e nie zabawicie d³ugo w Ugaricie.Ruszy³amprzed wami, a Enaburiasz wyjecha³ do Karkemiszu.Resztêznacie.Nie odpowiedzia³aœ na drug¹ czêœæ mojego pytania.Odpowiedzia³am.Enuana zbli¿y³a siê do Ursilisa tak, ¿e mimo wygiêtej rêkiniemal dotyka³a piersiami jego szat.Ursilis przez momentpoczu³ zapach fio³ków.Ju¿ wiem, dlaczego Ardaszir musia³ szukaæ fio³ków narówninie — pokiwa³ g³ow¹ Ursilis.— Wiem, jakie mog¹ byækaprysy twojego brata.Nie wiem, o czym mówisz, ale wiem.— Zbli¿y³a twarzdo jego twarzy, na moment ich oddechy sta³y siê jednymoddechem.Delikatnie musnê³a ustami jego wargi.Ursilisaprzeszed³ dreszcz.— W³aœnie dlatego chcia³am tego ma³egoEgipcjanina.W³aœnie dlatego.Ursilis wykrêci³ jej rêkê, teraz jednak nie wykrzywi³a siêz bólu, tylko uœmiechnê³a lubie¿nie.189Jesteœ odra¿aj¹ca.A ty nie jesteœ mê¿czyzn¹, skoro nie chcesz daæ mi tego,czego pragnê.Mój brat daje mi to zawsze.Niczego ode mnie nie dostaniesz.IdŸ sobie do œwi¹tyniIsztar i trzymaj siê z daleka od Anchnuma, bo ciê zabijê!Enuana zamachnê³a siê, by uderzyæ Ursilisa w twarz.Niezd¹¿y³a.Z³apa³ jej rêkê.W oczach dziewczyny b³ysnê³a niena-wiœæ.Ursilis pchn¹³ j¹ na trawê.— ChodŸmy.Mam jeszcze sprawê do Ardaszira — powie-dzia³ spokojnie do Anchnuma.Odchodz¹c, s³yszeli, jak Enuana krzyczy:— Policzê siê z tob¹, ty hetycki draniu! S³yszysz? Nienawi-dzê ciê, nienawidzê!*Po czterech miesi¹cach, kiedy sytuacja w Ugaricie wreszciesiê uspokoi³a, Puimre móg³ ruszyæ w stronê granic Babilonii.Jecha³ jako pose³ egipski i podró¿ mia³a charakter oficjalny.Towarzyszy³ mu Nehi, który opuœci³ garnizon na osobist¹ proœbêPuimre.Puimre do czcigodnego Senenmuta.Niech Twych kroków strze¿e Hathor i niech w Twymsercu zawita nadzieja.Tym razem mam dla ciebie dobre wieœci.Wpad³em natrop ch³opca i jego hetyckiego opiekuna, a wszystko to dziêkipewnemu karczmarzowi, który opowiedzia³ mi niezwyklezajmuj¹c¹ historiê: w gospodzie, w wiosce, której nazioy niepamiêtam, Hetyta zabi³ kilku ludzi, w tym Ptahora, egip-skiego oficera z garnizonu w Ugaricie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •