[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to był jego największy błąd.Zebrał się w sobie i z całej siły rzucił do przodu.Chybił celu, zaklął, obrócił się i z potężnym zamachem próbował zadać cios, który, gdyby był celny, przeciąłby przeciwnika na pół.Ale nie trafił.W chwili, kiedy po próbie uderzenia miał szeroko rozpostarte ręce, Rolfe błyskawicznie chwycił go za ramię, wykręcił je i jednocześnie podciął mu nogę.Szkot z hałasem upadł na podłogę.Zaczął wrzeszczeć, ale gdy tylko poczuł, że ostrze noża Rolfe’a dotknęło jego pulsującej na karku aorty, ucichł natychmiast.Wystarczyło mu rozumu, żeby się poddać.Wstrzymując oddech i rozluźniając palce, pozwolił, by nóż wysunął mu się i z hałasem padł na podłogę.- Teraz możemy pogadać - rzekł spokojnie Rolfe.Szkot natychmiast się opanował.- Jak krzyknę, to zara dwadzieścia ludzi tu wpadnie, obłupio cie ze skóry, a resztę rzuco psom.- Ale najpierw zobaczą, jak umierasz.- Nie rób se żartów, oni zara tu bendo.- Mam wątpliwości, czy zechcą ryzykować życiem za coś, co na pewno uznają za twoją prywatną sprawę - rzekł Rolfe.Miało to być przypomnienie, że nie zapomniał nachalnych umizgów, z jakimi narzucał się Angelinę leżący teraz na ziemi opryszek.- Ale nawet gdyby tu zaraz wpadli, gdyby mnie ujęli, żadna to korzyść dla ciebie.Przypomnij sobie, jak to jest wśród wilków, kiedy ginie ich przewodnik - rozszarpują go, zaspokajając swój głód.- Cholera! Chyba to racja.Jak mnie moje ludzie zobaczo w takim stanie, to moje życie dolara Doego nie bendzie warte.Angelinę słyszała już gdzieś, że dolar Doego to była fałszywa moneta produkowana przez człowieka o takim nazwisku.Wielkością zbliżona do rzadko spotykanego srebrnego dolara meksykańskiego, ale bardziej ozdobna i powleczona cieniutką warstewką srebra.Była w obiegu tu, na Ziemi Niczyjej.Poza nią nie miała żadnej wartości.- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz.- Sie zgadzam - mruknął McCullough - ale gdybym tu zginol i tak byście stąd nie wyśli z samym nożem w ręku.Moi ludzie by was zastrzelili, zanimbyscie zrobili trzy kroki.- Pewnie masz rację albo raczej miałbyś rację, gdyby mnie tu zobaczyli.Ale tak się nie stanie, bo ty mi dasz słowo honoru, i to słowo honoru nie kogoś, kim jesteś w tej chwili, ale kogoś, kim zwykłeś być, że od tej chwili już nigdy nie będziesz naprzykrzać się Angelinę.Po twarzy Szkota widać było, że walczy z samym sobą.- Niby że uznasz moje słowo?- Uznam.- Ale jeśli je pan złamie - wmieszała się do rozmowy Angelinę - spojrzeniem, słowem lub czynem, ja już postaram się o to, żeby wszyscy pańscy ludzie natychmiast się dowiedzieli, jak łatwo książę sobie z panem poradził.- Ale wciąż chce okupu - ostrzegł Szkot.- O tym porozmawiamy później - odparł Rolfe.- Ale z was dobrana para.Cieszę sie, że z cało skóro z tego wychodzę.Mogę już wstać?Rolfe podniósł się i cofnął o krok, pozwalając Szkotowi stanąć na nogi.Opryszek otrzepał spodnie i odetchnął z ulgą, jakby przez cały czas powstrzymywał powietrze w płucach.Ukradkiem spojrzał w oczy Rolfe’a; może chciał się przekonać, czy nie wyczyta w nich szyderstwa.- Życzę dobrej nocy - rzekł Rolfe z ukłonem.Szkot lekko sinął głową.- Nie zapomnę tego.szej Wysokości.- Chcę w to wierzyć.- Bo gdyby nie, to gotowyś pan lekcje powtórzyć.- Źle mnie oceniasz - mruknął Rolfe.- Nigdy nie tracę czasu na robienie doświadczeń, które w przeszłości okazały się nieskuteczne.- No, tak - mruknął Szkot i skierował się do drzwi.Odwrócił się jeszcze na chwilę ze spojrzeniem człowieka, który w swoim domu udzielił schronienia grzechot-nikowi, pochylił głowę i wyszedł.Angelinę natychmiast zwróciła się do Rolfe’a:- Mogłeś go zatrzymać jako zakładnika, użyć jako tarczy, gdybyś chciał bezpiecznie przejść przez straże obozu.- Nie ma żadnej pewności, że jako tarcza przedstawiałby jakąkolwiek wartość.Poza tym nie wiem, gdzie w tej chwili są moi ludzie.Nie miałbym żadnej możliwości ostrzec ich, by tu nie wjeżdżali.Naraziłbym ich na zemstę tych, którym bym uciekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •