[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z racji programug³Ã³wnego by³ przede wszystkim t³umaczem, wiêc nic dziwnego, ¿e troszczy³ siê oznalezienie odpowiedniego s³owa, okreœlaj¹cego sytuacjê.,,Sokó³ Millenium" spoczywa³ na g³Ã³wnym stanowisku startowym powstañczegoGwiezdnego Kr¹¿ownika.Trwa³ za³adunek i tankowanie.Tu¿ obok sta³ zdobyty promimperialny, wygl¹daj¹cy jak dziwaczna anomalia miêdzy rzêdami X-skrzyd³owychmyœliwców.Chewie dogl¹da³ za³adunku sprzêtu i uzbrojenia oraz rozmieszczenia grupyuderzeniowej na promie.Han i Lando stali miêdzy dwoma statkami.¯egnali siê —mo¿e na zawsze,—Nie ¿artujê.WeŸ go — nalega³ Solo, wskazuj¹c ,,Soko³a".— Przyniesie ciszczêœcie.Wiesz, ¿e jest najszybszy we flocie.Teraz.Han mocno podrasowa³ wygrany od Lando statek.,,Sokó³" zawsze by³ szybki, aobecnie szybszy ni¿ kiedykolwiek.A modyfikacje, jakie wprowadzi³, uczyni³ymaszynê czêœci¹ Hana.W³o¿y³ w pracê mi³oœæ i trud.Ca³¹ duszê.Oddaj¹c goteraz Lando dowodzi³, ¿e istotnie dokona³a siê w nim g³êboka przemiana.Jeszcze nigdy nie ofiarowa³ nikomu tak wspania³ego daru.Lando rozumia³ to wszystko.— Dziêki, stary.Bêdê na niego uwa¿a³.Zreszt¹, sam wiesz, ¿e zawsze lepiej nimkierowa³em ni¿ ty.Ze mn¹ u steru nie bêdzie nawet zadrapany.Solo spojrza³ na niego ciep³o.— Trzymam ciê za s³owo.¯adnej rysy.— Startuj ju¿, piracie.Za chwilê ka¿esz mi zdeponowaæ zastaw.— Do zobaczenia wkrótce.Rozstali siê nie demonstruj¹c prawdziwych uczuæ, jak zwykle ludzie czynu wtamtych czasach.Ka¿dy z nich wspi¹³ siê na rampê wejœciow¹ innego statku,Kiedy Han wkroczy³ do sterowni imperialnego promu, Luke dokonywa³ w³aœniejakichœ precyzyjnych poprawek na tylnym pulpicie nawigacyjnym.Chewbacca wfotelu drugiego pilota usi³owa³ odgadn¹æ funkcje obcych przyrz¹dów.Han zaj¹³miejsce, a Chewie warkn¹³ jak¹œ zgryŸliw¹ uwagê o uk³adzie pulpitu.— Wiem, wiem — odpar³ Solo, — Ale nie s¹dzê, ¿eby projektant planowa³ to dlaWookiego.Leia wysz³a z ³adowni i usiad³a obok Luke'a,— Z ty³u wszystko gotowe — oznajmi³a.—Rrrwfr — stwierdzi³ Chewie i waln¹³ piêœci¹ w pierwsz¹ seriê prze³¹czników.Spojrza³ na Solo, ten jednak siedzia³ nieruchomo, wpatrzony w okno.Leia iWookie pod¹¿yli za jego wzrokiem, ku obiektowi skoncentrowanej uwagi:,,Soko³owi Millenium".Ksiê¿niczka szturchnê³a go lekko.— Hej, mo¿e siê obudzisz?— Ogarnê³o mnie dziwne przeczucie — westchn¹³ Han.— Jakbym go ju¿ nigdy niemia³ zobaczyæ.Wspomina³ chwile, gdy statek sw¹ szybkoœci¹ ocali³ mu ¿ycie, i te, gdy on samsprytem lub wiedz¹ ocali³ statek.Myœla³ o wszechœwiecie, który ogl¹dali razem,o tym, jak zawsze znajdywa³ schronienie w jego wnêtrzu, jak go pozna³.Onocach spêdzonych w jego objêciach, gdy p³ynêli niby spokojny sen przez czarn¹ciszê dalekiego kosmosu.Chewbacca tak¿e pos³a³ za „Soko³em" têskne spojrzenie.Leia po³o¿y³a d³oñ naramieniu Hana.Wiedzia³a, ¿e kocha³ swój statek, i nie chcia³a przerywaæpo¿egnania.Jednak czas stawa³ siê cenny.Coraz cenniejszy.— Dalej, dowódco — szepnê³a, — Ruszajmy.Solo wróci³ ju¿ do rzeczywistoœci.— Dobra.Ju¿.Chewie, sprawdŸmy, co potrafi ta zabawka.Zdobyczny prom uruchomi³ silniki, uniós³ siê nad p³yt¹ l¹dowiska i wyp³yn¹³ wnieskoñczon¹ noc.Budowa Gwiazdy Œmierci trwa³a.Przestrzeñ wokó³ stacji roi³a siê od statkówtransportowych, myœliwców TIE i promów technicznych.Od czasu do czasuGwiezdny Superniszczyciel przelatywa³ nad tym obszarem budowy, ze wszystkichstron kontroluj¹c postêpy prac.Mostek Niszczyciela przypomina³ ul.Pos³añcy pêdzili tam i z powrotem wzd³u¿szeregu stanowisk kontrolerów, pochylonych nad ekranami œledz¹cymi.Ukazywa³yone wszelkie pojazdy wchodz¹ce i wychodz¹ce z zasiêgu pola deflektora.Nadawano i odbierano kody, przekazywano polecenia, kreœlono diagramy.Operacja wymaga³a wspó³dzia³ania tysiêcy jednostek.Mimo to wszystko sz³o jaknajlepiej do chwili, gdy kontroler Jhoff nawi¹za³ kontakt z promem klasyLambda, zbli¿aj¹cym siê do pola z Sektora Siódmego.—Prom do kontroli, czekam — zabrzmia³ w s³uchawkach Jhoffa czyjœ g³os wraz znormaln¹ porcj¹ trzasków.— Mamy ciê na ekranie — odpowiedzia³ kontroler.— Przeka¿ swoje dane.— Prom ,,Thidirium" prosi o dezaktywacjê pola deflektora.— Prom ,,Thidirium", transmituj kod wejœciowy korytarza przelotowego os³ony.Wsterowni Han spojrza³ niepewnie na przyjació³.— Pocz¹tek transmisji — rzuci³ do mikrofonu.Chewie wdusi³ rz¹d klawiszy irozleg³y siê synko-powe piski emisji wysokiej czêstotliwoœci.Leia przygryz³a wargê i napiê³a miêœnie, jak do walki lub ucieczki.— Przekonamy siê, czy ten kod by³ wart swojej ceny.Chewie zawy³ nerwowo.Luke spogl¹da³ na gigantyczn¹ sylwetkê Gwiezdnego Superniszczyciela,wype³niaj¹c¹ ca³¹ przestrzeñ przed dziobem.Przyci¹ga³ wzrok migotliw¹ czerni¹,przes³ania³ Ÿrenice jak katarakta.Lecz nie tylko Ÿrenice.Wype³nia³ mrokiemduszê i serce.Mrokiem, lêkiem i szczególn¹ emanacj¹ z³a.— Na tym statku jest Vader — szepn¹³ ch³opiec.— To nerwy, Luke — uspokoi³ jego i wszystkich pozosta³ych Han.— Ma³o tostatków? Ale wiesz, Chewie — doda³ — trzymaj siê od niego z daleka, ale tak,¿eby nie wygl¹da³o, ¿e siê trzymasz z daleka,— Awroff rwrgh rrfrough?—Nie wiem.Leæ tak.od niechcenia — mrukn¹³ w odpowiedzi Han.— Du¿o czasu zajmuje im nasz kod wejœciowy — zauwa¿y³a nerwowo Leia, Cobêdzie, jeœli ich nie przepuszcz¹? Sprzymierzenie nic nie zrobi, jeœli bêdziedzia³a³o pole deflektora, Leia stara³a siê uporz¹dkowaæ myœli, skoncentrowaæje na generatorze pola, który mieli zdobyæ.Usi³owa³a st³umiæ z³e przeczucia,w¹tpliwoœci, strach, ¿e bêd¹ musieli zrezygnowaæ.— Nara¿am misjê na niepowodzenie — odezwa³ siê Luke, jakby jego umys³ wpad³ wrezonans z mózgiem siostry.Myœla³ o Vaderze, ich ojcu.— Nie powinienem zwami lecieæ.Han spróbowa³ dodaæ im otuchy.— A mo¿e by tak trochê optymizmu? — zaproponowa³.Nie móg³ ju¿ znieœæ tychponurych min.— Wie, ¿e tu jestem — stwierdzi³ Luke.Wci¹¿ patrzy³ na okrêt widoczny naprzednim ekranie.Zdawa³o siê, ¿e drwi z niego.I czeka.— Daj spokój, ma³y.Masz wybuja³¹ wyobraŸniê,— Ararh gragh — mrukn¹³ Chewie.Nawet on by³ ponury.Lord Vader sta³ nieruchomo przy wielkim ekranie wizyjnym, ukazuj¹cym GwiazdêŒmierci.Czu³ dreszcz, patrz¹c na ten monument ciemnej strony Mocy.Pieœci³ j¹lodowatym spojrzeniem.Mrugnê³a do niego, jak fruwaj¹ce œwiecide³ko.Maleñkie punkciki blaskuprzebiega³y po powierzchni, hipnotyzuj¹c Czarnego Lorda, jakby by³ ma³ymdzieckiem zafascynowanym now¹ zabawk¹.Ogarn¹³ go niezwyk³y nastrój, stanpodwy¿szonej percepcji.Wtedy, nagle, wœród spokoju kontemplacji, znieruchomia³ ca³kowicie.Anioddech, ani uderzenia serca nie zak³Ã³ca³y ciszy i koncentracji.Wszystkimizmys³ami bada³ eter.Co takiego wyczu³? S³ucha³, Jakieœ echo, jakaœ wibracjadostrze¿ona tylko przez niego.Zniknê³a? Nie, nie zniknê³a.Zawirowa³a tylko iodmieni³a kszta³t rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]