[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Sfrustrowany zagryzł wargi.Hirad schował sztylet i wstał.– Wszystko będzie dobrze, Denser.Ciemny Mag westchnął głęboko.– Nie ma to jak niemag, aby dodać otuchy, co?* * *Erienne przechyliła się przez reling i znów zwymiotowała.Jej mięśnie drgały konwulsyjnie, a w gardle czuła mocny smak żółci.Żołądek miała już od dawna pusty, ale gnębiące ją mdłości nie zmniejszały się i trwały przez większą część ranka.Ren’erei stała daleko, aby zapewnić Dordovance spokój i nie potęgować zmieszania.Podeszła dopiero wtedy, kiedy Erienne wyprostowała się i odwróciła, aby wiatr wiał jej w twarz, osuszając pot na czole.– To nie choroba morska – stwierdziła.– Jak mogłaby wystąpić po tylu dniach?– Wiem – zdołała odpowiedzieć Erienne.W głowie jej łupało, brzuch bolał i protestował za każdym razem, kiedy nabierała oddechu.– Musiałaś coś zjeść – uznała elfka, pomagając czarodziejce usiąść na zabezpieczonej siatką skrzyni.Erienne pokręciła głową, nie miała sił, by mówić.Wiedziała, skąd biorą się mdłości, ale nie chciała tłumaczyć tego Ren’erei.To nie było jedzenie ani łagodne kołysanie Wiązu mknącego ku zatoce Arlen na skrzydłach stałego i równego wiatru.To nie było nic, co Ren’erei zdołałaby zrozumieć, mimo iż była elfem i przez to istotą magicznej natury.Nie rozumiała tego, co dotykało Erienne, ale w końcu nie była magiem.Czarodziejka została zaatakowana.Nie wiedziała, skąd ani przez kogo, i to przerażało ją niemal tak samo, jak to, co czuła.Na lądzie tylko Krucy wiedzieli, że nadchodzi, nie miała więc pojęcia, w jaki sposób została namierzona.Przez głowę przemknęła jej myśl, że padła ofiarą choroby many.W kolegiach powtarzano jej, że mana umiejscowiona w magu może zostać w jakiś sposób zainfekowana.Erienne zawsze odpędzała od siebie te myśli, ale podczas pierwszego ataku nudności była gotowa uwierzyć we wszystko, co tylko dawało jakieś wyjaśnienie.Kiedy minęło kilka godzin i odzyskała trochę rozumu, odrzuciła domysły na rzecz oczywistych faktów.Mdłości spadły na nią niczym młot, mieszając jej w głowie.Sprowokowały reakcję ciała, która nie miała nic wspólnego z jakąkolwiek chorobą psychiczną.Trwały wciąż jeszcze długo po tym, jak ustaliła w swoim umyśle, że z jej zdolnościami jest wszystko w porządku.Nie było więc żadnej infekcji, zatrucia jedzeniem ani osłabienia jej wytrzymałości na manę.To było coś, o czym nie pisały żadne książki.Coś, co działo się wtedy, kiedy ktoś znający twoją sygnaturę rzucał na ciebie czary, nie wiedząc dokładnie, gdzie jesteś.Erienne nie miała pojęcia, czy to był wróg, czy przyjaciel, ale mogła się domyślać.To Lyanna.Szuka jej umysłu, lecz w swojej niewiedzy szkodzi matce, bo dopóki to się nie skończy, świat magii pozostanie dla Erienne zamknięty.Ta świadomość wstrząsnęła nią.Magia to potężna broń, a bez niej była bezradna.Na szczęście za kilka dni spotka się z Denserem.On będzie wiedział, co robić.* * *Działo się to tej samej nocy.Podczas gdy ogień płonął, a Krucy czekali, Denser po raz kolejny próbował skontaktować się z Erienne i po raz kolejny mu się nie udało.Zasłaniająca ją mgła była jeszcze gęstsza niż przy dwóch poprzednich próbach.Rozproszył Połączenie i teraz leżał bez ruchu.Zaczynała go opanowywać rozpacz, pod zamkniętymi powiekami gromadziły się łzy.Był zmęczony.Nigdy nie uważał Połączenia za łatwe zaklęcie, te trzy próby pozbawiły go sił.Powinien odpocząć i pomodlić się, aby odzyskać siły do kolejnej próby, lecz jego umysł wiedział, że sen jeszcze długo nie nadejdzie.Nie miał na to czasu.Nikt go nie miał.– Denser? – To był Ilkar.Nie otwierał oczu.Czuł ciepło palącego się ogniska, a blask ognia płonął czerwienią na jego powiekach.– Słuchaj, Denser.Wiem, że skończyłeś.Mam dla ciebie herbatę.Ziołową.Powinna pomóc ci zasnąć.Denser otworzył jedno oko.Choć drzewa częściowo chroniły ich przed coraz silniejszym wiatrem, nad głową widział pędzące po niebie chmury.Były ciemniejsze niż noc, którą zakrywały.Będzie padać deszcz.Ulewny deszcz.– Nienawidzę ziołowej herbaty – oświadczył.Próbował się uśmiechnąć, ale to mu nie wyszło.Podciągnął się do pozycji siedzącej i przyjął podany przez Ilkara kubek.Zmarszczył nos, gdy poczuł mocny, słodki aromat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]