[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mia³ czasu zastanawiaæ siê, co mog³o porwaæAmytha.Z pewnoœci¹ musia³o to byæ coœ du¿ego.Dotar³ do pomieszczenia, gdzie przechowywano potrawypo przyniesieniu z kuchni, która z koniecznoœci znajdowa³asiê poza zamkiem.Gdyby bowiem wybuch³ tam po¿ar,0 co przecie¿ nietrudno, ogieñ nie przeniós³by siê tak ³atwona resztê zabudowañ.Zasta³ tu czterdziestoletni¹, oty³¹,groŸnie wygl¹daj¹c¹ kobietê o imieniu Gwynneth Plyseth,która na jego widok sk³oni³a siê.- Gwynneth - powiedzia³ - do³¹czê do Sir Gilesa1 naszego drugiego goœcia Sir Johna przy wysokim stole.Jak tylko Lady Angela zasi¹dzie wraz z nami, mo¿eszrozpocz¹æ podawanie wieczerzy.Zawiadom o tym kuchniêi przeka¿ Lady Angeli, ¿e jej oczekujemy.- Tak, panie - rzek³a Gwynneth i ponownie siêuk³oni³a.Jim przeszed³ do Wielkiej Sieni.- Tak przy okazji - powiedzia³ do Sir Johna, gdy ju¿usiad³ przy wysokim stole - nie mia³em jeszcze czasu, abyporozmawiaæ z ¿on¹.Gdybyœ móg³ nie wspominaæ o tejwyprawie do Francji.Chandos uœmiechn¹³ siê.- Oczywiœcie, Sir Jamesie.Takie sprawy wymagaj¹czasu.I ja mam takie doœwiadczenia z w³asn¹ po³owic¹.Nie spieszy mi siê.Z przyjemnoœci¹ spêdzê tu kilka dni,korzystaj¹c z towarzystwa twego oraz Sir Gilesa, niemówi¹c ju¿ o samej Lady Angeli.- Hm.tak - rzek³ Jim.Wci¹¿ zaniepokojony zalotami Sir Johna do Angie, nieby³ pewien, czy rycerz nie zamierza pozwoliæ sobie na krokibardziej zdecydowane ni¿ te, które mo¿na jeszcze bagateli-zowaæ.- Napij siê wina, Jamesie - zaproponowa³ Giles,podsuwaj¹c mu pe³en kubek.- A, by³bym zapomnia³ - rzek³ Jim póŸnym wieczo-rem, gdy wraz z Angie le¿eli ju¿ w ³Ã³¿ku, odprê¿enii szczêœliwi.- Sir John nalega, abym wraz z Gilesemwybra³ siê w krótk¹ podró¿ do Francji.Mamy zbadaæ, coczynione jest w sprawie inwazji, do której najwyraŸniejprzygotowuje siê król francuski.Poczu³, ¿e Angie zesztywnia³a.- Podró¿ do Francji? - powtórzy³a wolno lodowatymtonem.- Kiedy?- No có¿ - zacz¹³ Jim tak beztrosko, jak tylkoumia³.-W³aœciwie mówi³ o natychmiastowym wyjeŸdzie.ale na krótko, sama rozumiesz.Urwa³, poniewa¿ Angie usiad³a na ³Ã³¿ku, zrzucaj¹cprzykrycie zarówno z siebie jak i z niego, po czym zaczê³aobiema piêœciami ok³adaæ go po klatce piersiowej.- Auu! - krzykn¹³ Jim, chwytaj¹c j¹ za rêce.- Odczasu, gdy tu jesteœmy, przyby³o ci wiêcej si³y, ni¿ myœla³em.- Szkoda, ¿e nie mam jej dwa razy wiêcej! - wysapa³aAngie z furi¹.- Nigdzie nie pojedziesz!- Ale tylko na krótko.- Nie! Nie! Nie puszczê ciê nawet na dzieñ! Nawet nagodzinê! Na minutê! Nigdzie siê st¹d nie ruszysz! - krzy-cza³a wœciekle.- Nie pojedziesz!- Pozwól mi wyjaœniæ - prosi³ Jim, wci¹¿ trzymaj¹c j¹za rêce.- Istnieje niebezpieczeñstwo napaœci.Francuscywojownicy mog¹ znaleŸæ siê na naszej ziemi i zaatakowaænasz zamek.- Nie obchodzi mnie to! Nic a nic! - stwierdzi³aAngie.- Dopiero wróci³eœ z jednej wyprawy! A kto musia³radziæ sobie ze wszystkim, kiedy ciê nie by³o? Ja.Musia³ambyæ panem i pani¹ zamku! Musia³am zaj¹æ siê wszystkimisprawami, które pozostawi³eœ.Rozkaza³am nawet wych³os-taæ jednego ze zbrojnych.Yves Mortain przyszed³ do mniei powiedzia³, ¿e tak trzeba zrobiæ, wiêc go pos³ucha³am.Bonie by³o ciebie, ¿ebyœ siê tym zaj¹³.To nie by³ mójobowi¹zek, tylko twój, jako pana tej ziemi! A gdyby kogoœtrzeba by³o powiesiæ? Jak s¹dzisz, jak czu³abym siê w takiejsytuacji, pozostawiona samej sobie?- Co zrobi³ ten zbrojny? - zapyta³ Jim.- Nie pamiêtam.Jakie to ma teraz znaczenie? - piekli³asiê Angie.- Chodzi o to, ¿e ciebie tu nie by³o, a toprzecie¿ czternasty wiek.Musia³am zajmowaæ siê zamkiemi ziemi¹.Musia³am po³o¿yæ kres waœniom miêdzy s³ugami.Musia³am rz¹dziæ poddanymi.Musia³am zmusiæ ich wszys-tkich do pracy, podczas gdy oni starali siê od niej wymigaæ.Musia³am zaj¹æ siê wszystkim! A ty sobie wyjecha³eœ.Bezw¹tpienia zabawia³eœ siê dobrze, nie zaprz¹taj¹c sobieg³owy zamkiem ani w³asn¹ ¿on¹.Przez ostatnie dwa lataniewiele mieliœmy okazji do zamienienia ze sob¹ choæbykilku s³Ã³w, z wyj¹tkiem tych paru miesiêcy po œwiêtachBo¿ego Narodzenia! A to by³o tak dawno.Dlaczego niemo¿esz zostaæ i zaj¹æ siê swymi obowi¹zkami? Nie wspo-minam ju¿ o sobie.Ja tak¿e potrzebujê trochê opieki.Mo¿e wreszcie dotrze to do ciebie! Gdy wyje¿d¿asz, otaczaciê tam mnóstwo innych kobiet.Pewnie nawet wcaleo mnie nie myœlisz!- Ale¿ sk¹d! - zaprzeczy³ rozdra¿niony Jim.- Myœlêo tobie.W nocy, rankami, w dzieñ, o ka¿dej porze! Bardzoczêsto myœlê o tobie.Rzecz tylko w tym, ¿e nie mawarunków, aby skontaktowaæ siê z tob¹ i powiedzieæo tym.Wys³a³em przecie¿ przez Carolinusa wiadomoœæ, ¿emój powrót siê opóŸni.- Naprawdê? - zapyta³a zdziwiona.- Carolinus nieprzekaza³ mi ¿adnej wiadomoœci.- Mo¿e ju¿ wtedy by³ chory.A jak siê teraz czuje?Próba zmiany tematu okaza³a siê jednak niefortunnympomys³em.Angie uwolni³a rêce i po³o¿y³a siê, odwróconado niego plecami.Nie odezwa³a siê i Jim wiedzia³, i¿ nic niewskóra powtarzaj¹c pytanie.Na pewien czas wzniesionyzosta³ wielki mur milczenia.Jim mia³ jedynie nadziejê, ¿enastêpnego dnia ¿ona zdecyduje siê do niego odezwaæ.Westchn¹³.Czu³ ogarniaj¹ce go wzburzenie.Z pewnoœci¹Angie mia³a racjê.Rzeczywiœcie musia³a dŸwigaæ na swychbarkach podwójny ciê¿ar, za ka¿dym razem, kiedy wyje¿-d¿a³.By³aby najbardziej zadowolona, gdyby przebywa³w domu przez dwanaœcie miesiêcy w roku.Ale w tymœwiecie rycerz nie móg³ tak postêpowaæ, szczególnie takijak on - pod wieloma wzglêdami wyj¹tkowy.Wiedzia³, ¿ena przyk³ad Chandos ca³y czas podró¿owa³, zajmuj¹c siêsprawami politycznymi królestwa.W koñcu wsta³, ubra³ siê i zszed³ na dó³.Tak jakprzypuszcza³, Sir John i Giles wci¹¿ gawêdzili przy dzba-nach wina.Jim opuœci³ ich przedtem pod pretekstem, i¿ oddawna nie widzia³ siê z ¿on¹.Po kilku niewybrednych¿arcikach, nie ró¿ni¹cych siê wiele od tych, których móg³siê spodziewaæ po swych dwudziestowiecznych kolegach,po¿egnali go i pozwolili odejœæ.Teraz, gdy wróci³, byli na tyle dyskretni, i¿ nie zadawali¿adnych pytañ.Giles podsun¹³ mu kubek pe³en wina.Jimze z³oœci¹ wypi³ go do dna.Pi³ tak, a¿ straci³ poczucie rzeczywistoœci.Jak przez mg³êpamiêta³, ¿e dwóch s³u¿¹cych sapi¹c nios³o go po schodachna górê.Nie przejmowa³ siê wcale faktem, i¿ któryœ móg³potkn¹æ siê i wszyscy trzej spadliby kilka piêter w dó³ z niezabezpieczonych kamiennych schodów, wij¹cych siê we-wn¹trz wie¿y, i niechybnie zginêliby.Donieœli go jednak jakoœ do izby, rozebrali, po³o¿yli do³Ã³¿ka i przykryli.Przez ca³y ten czas Angie le¿a³a w drugimkoñcu ³o¿a w ca³kowitym milczeniu, jakby w ogóle jej tunie by³o.To ostatnia rzecz, któr¹ zapamiêta³.Obudzi³y go ³upi¹cyból g³owy, uczucie nudnoœci oraz œwiat³o wpadaj¹ce przezw¹skie okna, co wskazywa³o, ¿e by³o znacznie póŸniej ni¿zwykle, gdy wstawa³.Oboje przyswoili sobie œredniowiecznyzwyczaj budzenia siê wraz ze wschodem s³oñca, a czasemnawet wczeœniej.W ustach czu³ suchoœæ i pali³o go prag-nienie.Zauwa¿y³, ¿e ³Ã³¿ko obok jest puste.Angie zapewnewsta³a ju¿ kilka godzin temu.pragnienie by³o nie do wytrzymania.Zwlók³ siê z ³o¿a,i szukaj¹c wody, docz³apa³ do sto³u, na którym sta³ydzbany z napojami.W ostatniej chwili przypomnia³ sobie,¿e surowa woda mo¿e mu zaszkodziæ.Ostro¿nie odwracaj¹cg³owê, by nie czuæ i nie widzieæ wina, znalaz³ dzban zes³abym piwem i nala³ go sobie do kubka.By³o obrzydliwe.Przez chwilê nie by³ pewnien, czy niezwróci tego, co po³kn¹³, ale uda³o mu siê opanowaæ odruchwymiotny.Napi³ siê zatem jeszcze.Pi³ powoli, a¿ niemalopró¿ni³ ca³y dzban.Opad³ na krzes³o obok sto³u i spróbowa³ zebraæ myœli.Wyprawa do Francji wobec zdecydowanego sprzeciwuAngie okaza³a siê niemo¿liwa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •