[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak trudno by³o kontrolowaæ kogoœ, kto naprawdê nie mia³ nic wiêcej dostracenia?Podszed³, z³o¿y³ ramkê ze zdjêciem i wepchn¹³ j¹ do plecaka.Zebra³ kompakty zmatematyk¹, fizyk¹ i tekstami na temat chaosu i wsadzi³ je do walizki.Wplecaku znalaz³o siê jeszcze miejsce dla kilku sztuk odzie¿y.Zamkn¹³ za sob¹ drzwi i zszed³ po schodach na dó³.Nic do stracenia.A do zdobycia ca³y œwiat.*Kilka miesiêcy póŸniej deszcz sp³ywa³ strugami po oknie kawiarni „M Street”, doktórej Cen czêsto zachodzi³.Pogoda w Waszyngtonie by³a jeszcze gorsza ni¿ wLondynie.Przewidywano opady œniegu.Cen by³ w pod³ym nastroju.Gapi³ siê w monitor, na fragmentaryczny dzia³naukowy wczorajszego Washington Post.Z jakiejœ perwersyjnej przyczyny nietylko zachowa³ tê stronê, ale w dodatku spogl¹da³ na ni¹ co godzinê, chocia¿zna³ j¹ na pamiêæ.Krótki cytat z wypowiedzi doktor Judith Smith z Oksfordu.Nap³ynê³y wieœci o jej najnowszej pracy naukowej.Oczywiœcie, to by³a jegopraca.I jakim okaza³a siê geniuszem!Geniusz.Kalakaua, jakim móg³byœ byæ geniuszem, gdyby zale¿a³o ci tylko na tymœwiecie.Prychn¹³ i zamówi³ kolejne piwo.Tutejsze piwo by³o wyborne.Marmurowybar lekko lœni³.Mosiê¿ne wykoñczenia odbija³y œwiat³o.Zastanawia³ siê, co teraz zrobi.Co do Smith, ostatecznie udowodni¹ jej, ¿e siêmyli - no, pod warunkiem, ¿e komuœ uda siê dok³adnie okreœliæ, co twierdzi³a.By³ pewien, ¿e nie mia³a zielonego pojêcia, co oznacza papugowana przez ni¹wiadomoœæ.Wiedzia³, ¿e cokolwiek wyszpera³a i zebra³a do kupy, by³o mylne, poniewa¿ okno,które oblicza³ on sam, punkt na postrzêpionym fraktalu, który wed³ug niego móg³byæ czasem, pojawi³o siê i zniknê³o.Nic siê nie wydarzy³o.Mo¿e bêdzie musia³ zaczynaæ od zera.To by³o takie przygnêbiaj¹ce.Jego ponure myœli potêgowa³ nieub³agany, zimowy mrok i marna pogoda.Czasamimyœla³ o swojej matce i wtedy by³o jeszcze gorzej.G³upie koœci.Prawie¿a³owa³, ¿e w ogóle je znalaz³.Gdyby mu ich nie pokaza³a, nie spóŸni³aby siê ina czas przygotowa³aby tacie kolacjê tamtego wieczoru.Zapi¹³ kamizelkê, reaguj¹c na podmuch zimnego powietrza, które dopad³o go wnaro¿niku w chwili, gdy ktoœ wszed³.Rozdra¿niony, podniós³ g³owê.Nie móg³ oderwaæ oczu od tego widoku.Kobieta, która w³aœnie wesz³a, by³a odwrócona do niego plecami i sk³ada³ajasno¿Ã³³t¹ parasolkê w zielono-czerwone papugi.Potrz¹sa³a ni¹ przez chwilê, apotem w³o¿y³a j¹ do bia³ego, plastikowego stojaka, gdzie znajdowa³y siê inneparasole.Usi³owa³a zebraæ swoje ciemne, krêcone w³osy w d³ugi warkocz, ale sporo w³osówucieka³o niczym nieokie³znana aureola.Mimo i¿ mia³a na sobie solidny p³aszczprzeciwdeszczowy w limonkowym kolorze, znakomicie widaæ by³o jej szczup³¹taliê.D³uga, bia³a suknia z krez¹ na dole i buty, którym przyda³by siê ktoœ,kto pozapina³by tê setkê guziczków, nie wydawa³y siê niczym dziwnym wGeorgetown.Kiedy odwróci³a siê i popatrzy³a na niego w zat³oczonej kafejce, jej twarzwprost promienia³a mi³oœci¹.Gdy usiad³a na taborecie obok niego, jej uœmiechby³ bez w¹tpienia figlarny.- Bonjour - odezwa³a siê.A potem doda³a ³agodniej: - Aloha.Cen podniós³ szklankê, ale dr¿a³a mu rêka.Odstawi³ naczynie i trochê piwawyla³o siê na kontuar.- No co? - zagadnê³a.- Nawet nie przywitasz siê ze mn¹? - Przechyli³a siê,dotknê³a jego rêkê na szklance i uspokoi³a go.- Aloha - powiedzia³ i natychmiast poczu³ wzbieraj¹c¹ w nim têsknotê za domem.Serce mia³ tak przepe³nione, ¿e zw¹tpi³, czy w ogóle uda mu siê wydusiæ zsiebie jakieœ s³owo.Deformowa³ czas i przestrzeñ, nadaj¹c im rozmaite kszta³tyteoretyczne, próbuj¹c udowodniæ coœ, co i tak wed³ug jego wiedzy mog³o siêzdarzyæ, usi³uj¹c zg³êbiæ przyczyny.- Wiedzia³eœ, ¿e zosta³am wygnana? - zapyta³a.- Królowa powiedzia³a mi, ¿elepiej bêdzie, jeœli nie wrócê do domu.¯e to by tylko utrudni³o ¿ycieRojalistom i wystawi³o na szwank Republikê i nasz¹ konstytucjê.Ale terazjestem tutaj.Robiê wszystko, co w mojej mocy, ¿eby zapobiec aneksji.Mogêspróbowaæ tego piwa, jeœli nie zamierzasz go wypiæ?- Tak - wydusi³ z siebie w koñcu.- Zatrzyma³am siê w Hotelu Arlington, ¿eby broniæ swojej sprawy, sprawy tronu ipraw dla mojego ludu.Ale zastanawiam siê.czym jest ten lud.- Wygl¹da³a naniespokojn¹, wzburzon¹.Mówi³a w taki sposób, jakby kontynuowali rozmowêprzerwan¹ jej wyjœciem do toalety, chocia¿ ostatni raz widzieli siê wielemiesiêcy temu.Nie mia³ pojêcia, czy ona pamiêta to ostatnie spotkanie.Ba³ siênaciskaæ j¹, ba³ siê, ¿e ona po prostu zniknie.Nie odchodŸ, ko’u aloha, mojaukochana.Nie odchodŸ.Potem spojrza³a na niego zagubionymi, ciemnymi oczami.- Cen - szepnê³a - co ja tutaj robiê?- Co masz na myœli? - G³os mia³ cienki, zmusza³ siê do mówienia.Zamruga³a i dostrzeg³, i¿ usilnie stara siê wzi¹æ w garœæ.- To musi byæ.¿ebyœ ty pomóg³ mi myœleæ.A mo¿e to sen.Czyta³am wielerzeczy z filozofii.Doprawdy, sk¹d mia³abym wiedzieæ? - Jej przepiêkny,modulowany g³os o brytyjskim akcencie nabra³ w³adczoœci.Postaram siêzignorowaæ tê dziwnoœæ, mówi³ jej g³os, gdy¿ potrzebujê odpowiedzi napowa¿niejsze pytanie.- Wiêc powiedz mi, osobo ze snu.Kiedy wstawiasz siê zaludem, to za kim siê wstawiasz? - Zerknê³a na swoje d³onie w bia³ychrêkawiczkach; Cen zauwa¿y³, ¿e wyszyto je bia³ymi pere³kami, które z pewnoœci¹by³y autentyczne.- Czy mam siê wstawiaæ za ich - za naszymi - cia³ami, któreprzecie¿ umr¹? Oczywiœcie zabiegam o porz¹dne jedzenie, ubranie, wykszta³cenie.Ale to drobiazg.Czy wstawiam siê za naszym cia³em jako jednym cia³em, jednymzbiorem charakterystycznych cech, który sprawia, ¿e jesteœmy niepowtarzalni?Tak niewielu zosta³o Hawajczyków, od czasu gdy na wyspê zawita³a ospa i chorobyweneryczne.Czy wstawiam siê za naszym dawnym stylem ¿ycia, który przemin¹³,kiedy przysz³am na œwiat, i z tego co widzê, dobrze, ¿e go ju¿ nie ma? Mamwra¿enie, ¿e muszê zabiegaæ o coœ nieuchwytnego - ¿ycie naszej duszy jako ludu- i nie wiem, co bêdzie gwarancj¹ tego ¿ycia.Nie wiem nawet, co to takiego.Wszystko tak szybko siê zmienia.- Ja te¿ nie wiem.- Odpar³ Cen.S³ysz¹c jej czysty g³os, pe³en udrêki izapa³u, poczu³ ogromne zawstydzenie, ¿e porzuci³ RO i Maui.Ten ruch znaczy³dla jego matki tak wiele, ¿e niechc¹cy odda³a za niego ¿ycie.Zastanawia³ siê,co siê z nim dzieje.Jak móg³ byæ tak cyniczny w obliczu takiego cudu? Kaiulanispêdzi³a ca³e ¿ycie ucz¹c siê, jak najlepiej s³u¿yæ swojemu ludowi jakokrólowa.Dlaczego on sam uzna³, ¿e trzeba odepchn¹æ ten naród i jego potrzeby?W jej br¹zowych oczach lœni³y ³zy.- Nie chodzi tylko o to, ¿e haolscy biznesmeni wykradaj¹ nam ziemiê -powiedzia³a.- Robili to, gdzie tylko mogli, na ca³ym œwiecie, tam gdzieprywatna w³asnoœæ by³a nieznanym pojêciem.Widzisz, tak naprawdê to pojedynekidei [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •