[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnego dnia, gdy pierwszy oficer wrócił na statek, dozorca opowiedział mu o wizycie wyrażając się niepochlebnie o dziewczynie, „która złapała kapitana”.„Nie wygląda na zdrową — mówił.— I marnie ubrana” — dodał pogardliwie.Zainteresowało to bardzo oficera.Służył pod kapitanem Anthony od kilku lat i podczas wielu długich rejsów doszedł z nim do takiej poufałości, jaka była w ogóle możliwa w stosunku do człowieka tego rodzaju co kapitan.Lecz w czasie tej powoli wzrastającej zażyłości, jaką stwarza życie na morzu, gdzie pod wpływem długotrwałego osamotnienia ludzie przestają się wzajemnie wystrzegać, nie padło ani jedno słowo, nawet przypadkowe, które by go przygotowało do widoku kapitana Anthony w towarzystwie jakiejś dziewczyny.Miał wrażenie, że kobiety nie istnieją dla niego.Pokazywał się z dziewczyną! Z dziewczyną! Po co mu dziewczyna? Przywieźć ją na statek i oprowadzać ją po kabinach to trochę za wiele! Nie1 spodziewał się tego po kapitanie.Franklin (bo tak się nazywał pierwszy oficer) poczuł zawód, nieomal rozczarowanie.Jak można robić takie głupstwa! A przeklęty dozorca nie przestawał gadać.Zburczał go i usiłował nie myśleć o tym nic nie znaczącym głupstwie, gdyż w jego oczach, oczach zazdrośnie przywiązanego podwładnego, pomniejszało to kapitana.Franklin miał przeszło czterdzieści lat; matka jego jeszcze żyła, a on uważał ją za pierwszą wśród kobiet, jak kapitana Anthony za pierwszego wśród mężczyzn.Należy przypuszczać, że mężczyźni i kobiety, których znał, nie byli zbyt liczni.W bardzo młodym wieku zaczął służyć na morzu.Uczucia, które spowodowały, że tych dwoje ludzi przyćmiło mu resztę ludzkości, nie były oczywiście jednakowe, choć z czasem doszedł do przekonania, że musi „troszczyć się” o oboje.Swoją „staruszką” musi się naturalnie opiekować do końca jej życia.A o kapitanie Anthony miał zwyczaj tak się wyrażać: dlaczego miałby go opuścić? Nie można sobie wyobrazić, by mógł trafić na lepszego marynarza, na zacniejszego człowieka czy na porządniejszy statek.Co się tyczy awansu, to komendy statku nie znajduje się na drodze, a jak przyjdzie co do czego, to kapitan Anthony poprze go tak samo jak każdy inny.Wedle opisu Powella Franklin był niski, otyły, czarnowłosy, łysiejący na czubku głowy.Głowę miał wciśniętą w ramiona, a wytrzeszczone i wypukłe oczy oraz kwitnąca cera nadawały mu wygląd apoplektyczny.W chwilach spokoju jego przekrwiona twarz miała komicznie melancholijny wyraz.Franklin odebrawszy od dozorcy wszystkie klucze odprawił go na dziób okrętu z nauczką, aby pilnował swego nosa, a nie plotkował o tym, co do niego nie należy, po czym sam zeszedł pod tylny pokład.Otwierał drzwi jedne po drugich, zajrzał niespokojnie wszędzie, do jadalni, do kapitańskiej kabiny, jak gdyby obawiał się, że na grodziach, na pokładzie, w powietrzu ujrzy coś niezwykłego — znak, piętno, emanację, cień — sam nie wiedział co — jakąś subtelną zmianę powstałą na skutek bytności dziewczyny.Ale nic nie dojrzał.Wszedł do nie zajętej kabiny na lewej burcie i przez chwilę odśrubowywał dwa boczne luki.Wobec braku materialnych dowodów niepokój jego mijał.Rzuciwszy ostatnie spojrzenie wyszedł i znalazł się naprzeciw kapitana, który zbliżał się z drugiego końca sali jadalnej.Franklin rozejrzał się zaraz za dziewczyną, ale nie było jej widać.Kapitan zbliżył się szybko.„Och! Pan tu jest?” A oficer odparł na to: „Wywietrzyłem tu trochę, panie kapitanie.” Kapitan, którego kapelusz zsunięty był na oczy, położył laskę na stole i jak zwykle, zapytał dobrotliwie: „W jakim zdrowiu zastał pan matkę?” „Dziękuję panu, staruszka miewa się pierwszorzędnie.” Po czym nie mieli już sobie nic więcej do powiedzenia.Było to dla Franklina dziwne i niepokojące uczucie.On sam wrócił dopiero z urlopu, statek właśnie stanął w basenie ładunkowym, kapitan przed chwilą zjawił się na statku i wyraźnie nie ma mu nic do powiedzenia! Chciał postawić wiele pytań tyczących się różnych rzeczy, które miały być zrobione, lecz wszystko wypadło mu z pamięci.On też miał uczucie, że nie ma nic do powiedzenia.Kapitan wziąwszy laskę ze stołu wszedł do swej kabiny i zamknął drzwi.Franklin stał przez chwilę bez ruchu, potem ruszył powoli na pokład.Lecz zanim doszedł do drugiego końca jadalni, usłyszał, że go zawołano.Odwrócił się.Kapitan wyglądał ze swoich drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]