[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przełączył monitor pokładowy na obraz z zewnętrznych kamer telewizyjnych, żeby każdy mógł zobaczyć Marsa znanego wszystkim ze zdjęć Marinera i Vikinga: skalistego, nierównego, podziurawionego kraterami; martwego.Bez zielonych oaz, bez kanałów.Wszyscy milczeli, oszołomieni dwoma sprzecznymi wizerunkami planety.- Nie mam pojęcia, co powoduje te dziwne halucynacje, których wszyscy doznajemy - ciągnął kapitan wskazując na iluminator, mówiąc powoli i spokojnie - ale wiem na pewno, że są to halucynacje.Tego nie pokazują kamery telewizyjne ani pomiary telemetryczne.Po prostu to wszystko jest nieprawdziwe.Z dyskusją przenieśli się do baru.Kaczor Donald - pomarańczowa, nadmuchiwana zabawka z osobistego ekwipunku Johnboya - uśmiechał się do nich życzliwie z sufitu, kiedy popijali z torebek lemoniadę sporządzoną z proszku rozpuszczonego w wodzie (NASA nie dowierzała im na tyle, by przydzielić każdemu rację alkoholu, a piersiówkę, którą Woody przemycił na pokład, dawno wysuszyli).Roztrząsali problem na wszystkie strony nie osiągnąwszy ani razu zgodnej opinii.„Wytłumaczenia” stawały się coraz bardziej naciągane, aż w końcu kapitan zaproponował klasyczną formułę: „zbiorowa hipnoza”, na co Johnboy zareagował głośnym śmiechem.Nastała długa, nieprzyjemna cisza.Raptem Johnboy, w odmienionym nastroju, powiedział spokojnie: - To i tak nie ma znaczenia.Stąd się nie dowiemy nigdy, co to jest.- Spojrzał na wszystkich trzeźwym wzrokiem.- Musimy podjąć tylko jedną decyzję: lądujemy albo nie.No więc?Nawet kapitan był zaskoczony.- Po tym wszystkim chcesz nadal lądować? Johnboy wzruszył ramionami.- Dlaczego nie? Czy nie po to przelecieliśmy taki kawał drogi?- To zbyt niebezpieczne.Nie wiemy nawet, co się tam dzieje.- Myślałem, że to tylko zbiorowa hipnoza! - powiedział przekornie Johnboy.- Tak uważam - odrzekł zdecydowanie kapitan, nie zbity z tropu uszczypliwością Johnboya.- Ale nawet jeśli to prawda, to ciągle nie wiemy, dlaczego ulegamy halucynacjom, no nie? Może jest to objaw choroby lub zaburzeń jakichś czynności organicznych, powodowanych przez Bóg wie co.Może mamy do czynienia z jakimś silnym polem elektromagnetycznym, którego nie wykryliśmy i które zakłóca działanie układów nerwowych, może nieprzewidziana usterka układu uzdatniania wody i tlenu powoduje coś w rodzaju nagromadzenia się substancji trujących, oddziałujących na metabolizm mózgu.Problem polega na tym, że nie funkcjonujemy normalnie - widzimy coś, czego nie ma.- To wszystko się nie liczy - powiedział Johnboy.Pochylił się do przodu mówiąc teraz gwałtownie, z wielką pasją.Nikt go dotąd nie widział takim poważnym i tak czymś przejętym.- Musimy lądować.Bez względu na ryzyko.Dostatecznie ciężko było zgromadzić fundusze na ten lot.Jeśli tutaj spieprzymy całą sprawę, następny może się już nie odbyć.Nawet sama NASA mogłaby się z tego nie podnieść.Potoczył wzrokiem po zebranych.- Jak to będzie wyglądało, co, Woody? Wpadamy na ślad największej tajemnicy, z jaką spotkał się kiedykolwiek rodzaj ludzki, i natychmiast wszyscy uciekamy do domu z podwiniętymi ogonami, nie podjąwszy próby jej rozwikłania? Ładnie to wygląda według ciebie?Woody chrząknął i potrząsnął głową.- Jasne, że nie, stary.Rozejrzał się wokół stołu i powiedział obojętnie: - Lećmy tam.Teraz, gdy najwyraźniej przestał brać pod uwagę groźbę przybycia piratów na latających talerzach, można było sądzić, że Woody zdecydował się być zimnym, twardym supermenem, na ile mu sił starczy.Jak gdyby chciał udowodnić, że naprawdę to wcale się nie przestraszył.Znów nastała cisza i Thomas poczuł na sobie wzrok każdego z osobna.Teraz wszystko spadło na niego.Jego głos będzie miał znaczenie decydujące.Rzucił okiem na Johnboya, a ten odpowiedział mu niewzruszonym spojrzeniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •