[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrafię zagrać porzuconą żonę, zresztą potrafię zagrać każdą rolę, jeśli tylko zechcę.Blaise chce być wolny, więc będzie mógł mieć tę swoją wolność, ale będzie musiał za to zapłacić, choćby dlatego, że potrzebuję tych pieniędzy i wiem, co mam z nimi zrobić.Dominique du Vivier jeszcze odrodzi się z popiołów, jak feniks.i to będzie powrót, jakiego dotąd świat nie widział.Tak będzie, musi być, powiedziała sobie Dominique.Trzeba obmyśleć nowe plany, tym razem już bez dawnych błędów.I pójść naprawdę na całego.Sięgnęła po stojącą przed nią ozdobną szkatułkę Faberge, którą zazwyczaj trzymała zamkniętą w swym prywatnym sejfie.Przekręciła srebrny kluczyk i podniosła cyzelowane, zdobione drogimi kamieniami wieczko.W środku było pełno papierów: listów, fotografii, notatek, pokwitowań, a także kserokopii różnych dokumentów, w tym również certyfikatów pochodzenia niektórych sprzedanych kiedyś przez nią przedmiotów.Tak, byłam naprawdę przewidująca, zachowując to, powiedziała sobie Dominique i uśmiechnęła się, wyjmując je po kolei ze szkatułki.O, tu na przykład jest Luca di Crenza, ten od czterech podrobionych obrazów Tiepola; a tu znów Eduardo Santa Ana, od dosyć wątpliwego Goi.Tylu było tych mężczyzn i tyle podobnie podejrzanych transakcji.I tyle intymnych spotkań, utrwalonych na kompromitujących fotografiach, a na żadnej z nich nie można było zobaczyć jej twarzy, jedynie ciało.O, tu na przykład, przyjęcie w willi Caraccio w Wenecji, to, które tak szybko przekształciło się w zbiorową orgię.Można doskonale rozpoznać całą grupę bardzo znanych kobiet i mężczyzn.Wszyscy bez wyjątku bogaci, a więc zapłacenie za negatywy nie będzie dla nich problemem.To jest moje dodatkowe ubezpieczenie, pomyślała z satysfakcją Dominique, patrząc na fotografie.Rozłożyła je na biurku i z namysłem zamieniała miejscami, jak gdyby układając pasjansa.No to który pierwszy? – zastanawiała się w duchu.Sama myśl o tym dawała jej na nowo poczucie władzy nad innymi i sprawiała perwersyjną rozkosz.Blaise pojawił się w Vent nie zapowiedziany.Dominique przeżyła nawet krótką chwilę szalonej nadziei, że może jednak wygrała mimo wszystko.Że Blaise okazał się od niej uzależniony bardziej, niż sam przypuszczał, i wrócił, ponieważ po prostu nie mógł nic na to poradzić.Gdy jednak powiedział jej, po co naprawdę przyjechał, uśmiechnęła się złośliwie i powiedziała: – To cię będzie drogo kosztować.– Niczego innego się nie spodziewałem – odpowiedział spokojnie Blaise.– Bardzo, bardzo drogo.– Podaj swoją cenę.Dominique była tak samo wykwintna, wypielęgnowana i zadbana jak zawsze.To, że inni przestali o nią dbać, nie oznaczało przecież, że i ona ma zrobić to samo.Teraz miała na sobie luźną jedwabną piżamę z szerokimi rękawami i nogawkami, w kolorze kwiatów dzikiego maku, a jej idealnie ułożone włosy jak zawsze przypominały hełm z czarnej chińskiej laki.Pachniała wciąż tymi samymi, skomponowanymi specjalnie dla niej perfumami, ale Blaise uznał teraz ich zapach za zbyt natrętny i nużący.Także jej uroda zupełnie go już nie pociągała.Dlatego chciał jak najszybciej odebrać portret i natychmiast odjechać.Najlepiej byłoby, żebym już jej nigdy więcej nie oglądał, pomyślał.No cóż, chyba nikt nie lubi, żeby popełnione kiedyś błędy znów stawały mu przed oczami.– A więc może rozpoczniemy licytację? – powiedziała Dominique z leniwym, prowokującym uśmiechem.– Panie i panowie, ile mogłabym dostać za ten piękny portret zmarłego przed rokiem Charlesa Gastona Desparda?Czuła się wystarczająco pewna siebie, by podjąć z Blaiseem grę w kotka i myszkę; wciąż ufała ostrości swoich pazurów i swej niezwykłej umiejętności błyskawicznego przejścia do ataku.Spojrzała na Blaisea i dokończyła, wciąż tym samym tonem: – Ten portret nie jest może malarskim arcydziełem, ale z pewnością można go uznać za rzadką osobliwość, swego rodzaju rarytas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]