[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Generał miał solidne oparcie w jakiejś organizacji, miał po swojej stronie ludzi, którzy się za niego modlili, miał swój honor i dumę, bez względu na bieg wypadków.Ale tę myśl Hooda natychmiast zastąpiły dwie inne.Pierwsza, że nie ma prawa użalać się nad sobą.Nie po takich stratach, jakie poniósł Striker, i nie przy takim ryzyku, jakie podejmowali Mikę Rodgers, Brett August i inni.Druga, że musi doprowadzić do końca operację, którą rozpoczął.A był tylko jeden sposób, żeby to zrobić.Działać bardziej stanowczo niż ludzie, którzy to zaczęli.ROZDZIAŁ 42Wysokie Himalaje Czwartek, 18.42rett August został żołnierzem z dwóch powodów.Po pierwsze, chciał pomóc w tym, żeby j ego ojczyzna była silna.W szóstej klasie szkoły podstawowej czytał o takich krajach, jak Anglia czy Włochy, które przegrywały wojny.Chłopiec z Nowej Anglii nie potrafił sobie wyobrazić, jak by się czuł, wymawiając co dzień rano słowa Ślubowania Wierności ze świadomością, że Stany Zjednoczone zostały kiedyś pokonane lub były pod butem najeźdźcy.Po drugie, uwielbiał przygody.Wychowywał się na westernach, filmach wojennych i komiksach w rodzaju GI War Tales i 4-Star Battle Tales.Jego ulubioną zabawą było budowanie fortec ze śniegu zimą i szałasów na drzewach latem.Te ostatnie splatał starannie z odciętych gałęzi topól na podwórzu za domem.On i Mikę Rodgers wcielali się na zmianę w pułkownika Thaddeusa Gearharta w forcie Russell albo w Williama Barretta Travisa w Ala-mo.Rodgers lubił odgrywać dramatyczną scenę śmierci młodego oficera w walce z przeważającymi siłami wroga.174Rzeczywistość okazała się zupełnie inna niż wyobrażenia Augusta.Największym zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych nie był wróg zewnętrzny, lecz wewnętrzny.August przekonał się o tym po powrocie z obozu jenieckiego w Wietnamie.Nie czekały na niego zaszczyty.Wielu dawnych znajomych potępiało go za to, że walczył w niemoralnej wojnie.Spotykał się też z ostrą krytyką niektórych wojskowych, bo chciał wrócić do Wietnamu i dokończyć to, co zaczął.Oni uważali, że tylko bombardowania zmuszą Wiet-kong do poddania się.Temperatura w tyglu Ameryki doszła do punktu wrzenia.Ludzie walczyli ze sobą, zamiast poznawać dzielące ich różnice.Co do przygód, zabijaniu i niewoli towarzyszyło męstwo, ale niewiele dramaturgii czy chwały.Śmierć nie była piękna i widowiskowa, ale brzydka i samotna.Konający nie przerywał umierania, by zasalutować fladze, tylko wrzeszczał, że jest ranny, lub wzywał ukochaną na drugim końcu świata.Strach o siebie i przyjaciół sprawiał, że August nie czuł nic poza zwykłym zadowoleniem, kiedy jego patrol wracał do bazy.W tej chwili napędzała go tylko determinacja doświadczonego zawodowego żołnierza.Nawet instynkt przetrwania był od niej słabszy.Zginęła większość jego ludzi.Niełatwo będzie z tym żyć.Pułkownik zastanawiał się ponuro, czy William Barrett Travis rzucił się samotnie na meksykańskich żołnierzy na początku bitwy o Alamo nie w akcie odwagi, ale dlatego żeby nie patrzeć, jak padają jego podwładni, żeby oszczędzić sobie tego cierpienia.Uznał, że nie pora na myślenie o beznadziejnych szarżach.Musiał być tu i teraz i zwyciężyć.Tkwił za wyszczerbionym głazem dwa razy większym od niego i obserwował wąską skalną półkę przed sobą.Widział tylko jej pięćdziesięciometrowy odcinek do ostrego zakrętu.Słońce już prawie zaszło i zapadał zmierzch.August nie włożył jeszcze gogli noktowizyjnych, bo oszczędzał baterie na wypadek nocnej walki z indyjską piechotą.Musicant był schowany za jeszcze większym głazem dwadzieścia metrów na lewo od pułkownika.Mieli pod ogniem krzyżowym odcinek między krańcem skalnej półki a płaskowyżem.Nikt nie zdołałby się tędy przedostać.Z prawej strony Augusta stał TAC-SAT.Pułkownik przełączył sygnał z dźwiękowego na świetlny, żeby zachować ciszę na swojej pozycji, i przyciemnił diodę.Gdyby rozbłysła, nie będzie widoczna po drugiej stronie głazu.Stały wiatr dął im w plecy.Podrywał z płaskowyżu drobiny lodu i zmiatał je ze szczytów.Lodowa mgiełka wznosiła sie_ ostrymi łukami, wzlatywała dostatecznie wysoko, by zalśnić w ostatnich promieniach słońca, i opadała175z powrotem na ciemną skałę.August był zadowolony z tej zadymki.Ograniczy widoczność każdemu, kto zbliżałby się skalną półką.Rozbłysła dioda TAC-SAT-u.Pułkownik chwycił słuchawkę, nie odrywając wzroku od skalnej półki.–Tak?! – zawołał, przyciskając dłonią kaptur do wolnego ucha.–Tu Bob, Brett.Coś się dzieje?–Jeszcze nic – odparł August.– O co chodzi?–Musisz się skontaktować z Mikiem – wyjaśnił Herbert.– Podejrzewamy, że część bojówki idzie w kierunku lodowca Sjaczen.Viens jej szuka.Paul chce, żeby Mike wyruszył na górę.–To cholernie trudna trasa – odparł August.–Nie musisz mi tego mówić – mruknął Herbert.– Paul się obawia, że jeśli rzeczywiście jest druga grupa, Mike jej nie złapie, jeśli zaraz nie wyruszy.Przekaż Mike'owi, że gdyby Viens zauważył Pakistańczyków, podamy wam ich pozycję.–Rozumiem – powiedział pułkownik.– A jeśli pierwsza grupa będzie coś wiedziała, dam ci znać.–W porządku – odrzekł Herbert.– Próbuję ich wywołać przez radio, ale się nie zgłaszają.Posłuchaj, Brett.Jeśli Mike uzna, że nie jest w stanie tego zrobić, zawiadom mnie.–Naprawdę myślisz, że Mike Rodgers mógłby nie wykonać zadania?–Nie.Dlatego chcę, żebyś go uważnie słuchał.Jeśli wyczujesz, że jest jakiś problem, przekaż mi to.–Jasne.August wyłączył się i odpiął radio od pasa.Mike miał najlepszy „pokerowy głos" w siłach zbrojnych Stanów Zjednoczonych.Pułkownik tylko w jeden sposób mógł się dowiedzieć, czy Rodgers ma jakiś problem z wykonaniem zadania: zapytać go wprost.Ale generał wcale nie musiał powiedzieć mu prawdy.Rodgers zgłosił się i August przekazał mu instrukcje Hooda.–Dzięki – odrzekł generał.– Ruszam.–Mike, czy to wykonalne z takim sprzętem, jaki masz? Herbert chce wiedzieć.–Jeśli nie odpowiem na następne wezwanie, będziecie wiedzieli, że nie było wykonalne – odparł Rodgers.–Jesteś jak wrzód na dupie – stwierdził August.–Jeśli jeszcze czujesz swoją dupę, to jesteś w dużo lepszej sytuacji niż ja – odpowiedział generał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]