[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choroba jest zawsze kryzysem, a ka¿dy kryzys domagasiê roz­winiêcia.Wszelka próba powrotu do stanu sprzed choroby jest naiwna lubg³upia.Choroba pragnie prowadziæ do nowych, nieznanych i nie prze¿ytychbrzegów - dopiero gdy œwiadomie i dobrowolnie pójdziemy za jej wezwaniem,nadamy kryzysowi sens.4 regu³a: Oba pytania: "W czym przeszkadza mi sym­ptom?", i: "Do czego zmuszamnie symptom?", najczêœciej szybko prowadz¹ do g³Ã³wnego obszaru problemowegochoroby.Wspólnota przeciwnobiegunowych symptomówWidzieliœmy ju¿ podczas omawiania biegunowoœci, ¿e za ka¿d¹ par¹ tak zwanychprzeciwieñstw kryje siê jednoœæ.Równie¿ zewnêtrznie przeciwnobiegunowasymptomatyka kr¹¿y wokó³ wspólnego tematu.Nie ma zatem ¿adnej sprzecznoœci wtym, ¿e zarówno cierpi¹c na obstrukcjê, jak i na biegunkê, za centralny tematuznamy sprawê "wypró¿­nienia", ¿e zarówno za zbyt niskim, jak i za zbyt wysokimciœnieniem krwi odkryjemy ucieczkê przed konfliktami.Tak jak radoœæ mo¿e siêwyra¿aæ w œmiechu i ³zach, a strach raz w zdrêtwieniu, innym razem w panicznejucieczce, tak i ka¿dy problem zawiera mo¿liwoœæ wyra¿enia siê w pozor­nieprzeciwstawnych symptomach.Warto jeszcze zwróciæ uwagê na fakt, i¿ szczególnie intensywna formaprze¿ywania okreœlonych problemów nie jest ¿adnym dowodem na to, ¿eprze¿ywaj¹cy nie ma z nimi ¿adnych k³opotów lub ¿e jest ich œwiadom.Wysokistopieñ agresji nie znaczy, ¿e osoba agresywna nie prze¿ywa strachu, ademonstracyjny seksualizm nie oznacza, ¿e obnosz¹ca siê z tym osoba nie ma¿adnych problemów z seksualnoœci¹.Równie¿ i tu zaleca siê spojrzeniebiegunowe.Ka¿da skrajnoœæ oznacza z doœæ wysokim stopniem prawdopodo­bieñstwaistnienie problemu.Zarówno nieœmia³emu, jak i pysza³kowi brak pewnoœci siebie.Strach prze¿ywaj¹ zarówno tchórze, jak i awanturnicy.Bezproblemowoœæ objawiasiê w po³owie drogi miêdzy skrajnoœciami.Jeœli jakaœ tematyka jest szczególniezaakcentowana, to znaczy, ¿e kryje siê w niej jakiœ nabrzmia³y i jeszcze nierozwi¹zany kontekst.Okreœlony temat, ewentualnie problem, mo¿e siê uze­wnêtrzniaæ przez ró¿nenarz¹dy i symptomy.Nie istnieje jakieœ œcis³e przyporz¹dkowanie, zmuszaj¹cetemat do wy­brania sobie jednej tylko drogi realizacji okreœlonego sym­ptomu.Zelastycznoœci w wyborze form wynika zarówno sukces, jak fiasko w zwalczaniusymptomów.Wprawdzie symptom mo¿na z powodzeniem funkcjonalnie przezwyciê¿yæ, anawet prewencyjnie zablokowaæ, ale wtedy kryj¹cy siê za nim problem wybierzesobie inn¹ formê realizacji.Zjawisko to jest znane jako przesuniêcie symptomu.I tak na przyk³ad problem cz³owieka bêd¹cego pod presj¹ (ciœnie­niem) mo¿e siêobjawiæ w postaci zarówno wysokiego ciœnienia krwi, podwy¿szonego napiêciamiêœni, podwy¿­szonego ciœnienia w ga³ce ocznej (glaukomia), ropnia, jak te¿ wformie zachowania polegaj¹cego na wywieraniu presji na innych.Wprawdzie ka¿dywariant ma swe specyficzne, jemu tylko w³aœciwe zabarwienie, jednak¿e wszystkiewspomnia­ne symptomy s¹ wyrazem tego samego tematu zasad­niczego.Kto patrzy nahistoriê choroby cz³owieka pod takim k¹tem, szybko odnajdzie czerwon¹ niæ,która zwykle ca³kowicie uchodzi uwagi chorego.Stopnie eskalacjiWprawdzie symptom uzdrawia, urzeczywistniaj¹c w ciele cz³owieka to, czego brakmu w œwiadomoœci, jednak¿e na tej okrê¿nej drodze nie da siê uzyskaæostatecznego rozwi¹zania problemu.Cz³owiek pozostaje nie wyleczony, dopóki wswej œwiadomoœci nie zdo³a zintegrowaæ cienia.Symptom cieles­ny jest przy tymniezbêdn¹ drog¹ okrê¿n¹, ale nigdy rozwi¹zaniem.Cz³owiek mo¿e siê uczyæ,dojrzewaæ, do­œwiadczaæ i prze¿ywaæ tylko w swej œwiadomoœci.Nawet jeœli cia³ojest koniecznym warunkiem dla tego rodzaju doœwiadczeñ, to przecie¿ wiemy, ¿eproces postrzegania i obróbki danych dokonuje siê w œwiadomoœci.I tak na przyk³ad ból odczuwamy wy³¹cznie w œwiado­moœci, nie w ciele.Cia³orównie¿ i w tym wypadku s³u¿y jedynie jako medium, przekazuj¹ce dalejdoœwiadczenie tego szczebla (¿e ostatecznie cia³o nie jest nawet konieczne,dowodz¹ jednoznacznie bóle fantomowe [1[1] Bó1 fantomowy - ból w nieistniej¹cych po amputacji czêœciach koñczyn.][1]).Choæ wzajemne oddzia³ywanieœwiadomoœci i cia³a jest bardzo œcis³e, wydaje nam siê rzecz¹ wa¿n¹, by dokonaæprecyzyjnego myœlowego rozgraniczenia tych dwóch instancji, jeœli chcemyw³aœciwie rozumieæ proces uczenia siê w chorobie.Obrazowo mówi¹c, cia³o jestmiejscem, w którym przychodz¹cy z góry proces osi¹ga swój dolny punkt zwrotny irozpoczyna wêdrówkê w kierunku przeciwnym - ku górze.Spadaj¹ca w dó³ pi³kapotrzebuje oporu materialnego pod³o¿a, by odbiæ siê w górê.Pozostaj¹c przy tejanalogii "góra-dó³", zauwa¿ymy, ¿e procesy œwiadomoœciowe s¹ tutaj tym, coopada w dó³, a cielesnoœæ, by tu osi¹gn¹æ punkt zwrotny i ponownie móc ruszyæ wgórê do sfery œwiadomoœci.Ka¿da archetypowa zasada musi nabraæ cielesnego kszta³tu i materialnej formy,by cz³owiek naprawdê móg³ jej doœwiadczyæ i zrozumieæ jej sens.Aledoœwiadczaj¹c, pono­wnie opuszczamy p³aszczyznê materialn¹ i cielesn¹ iwznosi­my siê ku œwiadomoœci, by siê w niej zanurzyæ.Ka¿dy œwiadomy krok w tymprocesie uczenia siê usprawiedliwia manifestacjê symptomu i jednoczeœnie czynij¹ zbêdn¹.W odniesieniu do choroby oznacza to konkretnie, ¿e symptom nie mo¿erozwi¹zaæ problemu na p³aszczyŸnie cia³a, a tylko stanowi warunek na drodzeuczenia siê.Ka¿de wydarzenie cielesne przynosi doœwiadczenie.Jak dalece jednak tegorodzaju doœwiadczenie siêga w œwia­domoœæ, trudno przewidzieæ w ka¿dymkonkretnym wypad­ku.Tak¿e i tu obowi¹zuj¹ te same zasady, co w procesieuczenia siê.Tak wiêc niew¹tpliwie dziecko, borykaj¹c siê z rozwi¹zaniemjakiegokolwiek zadania rachunkowego, czegoœ tam siê uczy, ale pozostajeniewiadom¹, w którym momencie tak naprawdê pojmie kryj¹c¹ siê za rozwi¹zaniemmatematyczn¹ zasadê.Dopóki jej nie zrozumie, bêdzie odczuwa³o ka¿de zadaniejako ciê¿kie brzemiê.Dopiero zrozumienie zasady (treœæ) uwolni równie¿ zadanie(forma) od tego niemi³ego odczucia.Analogicznie do tego ka¿dy symptomprzedstawia ¿¹danie i mo¿liwoœæ dostrze¿enia i zrozumienia kryj¹cego siê za nimproblemu.Jeœli siê nam to nie uda, bo na przyk³ad ca³kowicie utknêliœmy wprojek­cji, a symptom traktujemy jako przypadkowe, funkcjonal­nie uwarunkowanezak³Ã³cenie, wezwania, byœmy pojêli zasadê, nie tylko nie ustan¹, lecz jeszczesiê zintensyfi­kuj¹.Tê ci¹g³oœæ prowadz¹c¹ od ³agodnego wezwania a¿ po siln¹presjê nazywamy stopniami eskalacji.Ka¿dy stopieñ stanowi podwy¿szenieintensyfikacji; z jej pomoc¹ los wzywa cz³owieka, by postawi³ pod znakiemzapytania swój tradycyjny sposób patrzenia i zintegrowa³ w œwiado­moœci to, codotychczas by³o w niej st³umione.Im wy¿szy jest przy tym opór w³asny, tymwy¿sze bêdzie ciœnienie symptomu.Poni¿ej przedstawiamy tabelaryczny przegl¹d proble­mu.Przedstawia on siedemstopni eskalacji [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •