[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem długo leżeli obok siebie, znużeni.W końcu Simonodwrócił się na plecy i wciągnął Charity na siebie.Ucałował jejwilgotne, chłodne ramię.– Przypieczętowałaś swój los, najdroższa – wyszeptał.– Terazjesteś moja, nie pozwolę ci już odejść.Charity uśmiechnęła się z zadowoleniem.Od początku o towłaśnie jej chodziło.Już za tydzień, w niedzielę, ogłoszono zapowiedzi w małymkościółku w Siddley–on–the–Marsh, a w dwa tygodnie później Simoni Charity wzięli ślub.Tamtej nocy, po chwilach spędzonych namiłości, Simon zawiózł Charity do domu i zaczekał razem z nią, aż jejrodzice wrócili z balu.Lytton Emerson osłupiał, usłyszawszy z ustSimona lakoniczne wyznanie, że oto pozbawił jego córkę cnoty.Jednakże jego żona, Caroline, zmierzyła ostrym spojrzeniemCharity i powiedziała sucho:– Z jakiegoś powodu wątpię, żeby pan jeden ponosił tutaj winę,lordzie Durę.– Westchnęła, wzruszając ramionami.– Ach, zresztą, coto za różnica.I tak to nie ma znaczenia – nie ma wyjścia, musicie sięteraz pobrać.Caroline żałowała, że nie będzie mogła zrealizować swoichwspaniałych planów, jeśli idzie o ślub, ale Charity była zadowolona.Cieszyła się, że bierze ślub w małym kościółku, do którego chodziłaprzez całe swoje życie.Wystarczyło jej, że obecna jest na nim jejrodzina oraz Venetia z mężem.Nie miało dla niej znaczenia też to, żesuknia, w której szła przejściem między ławkami, nie jest nowa.Gdypatrzyła na Simona stojącego przy ołtarzu, czuła się najszczęśliwsząkobietą na świecie.Po ślubie wyjechali do Deerfield Park, wiejskiej posiadłościhrabiów Durę.Zamknięci w powozie, z dala od tłumu krewnych,którzy otaczali ich przez ostatnie dwa tygodnie, cieszyli się wreszcieupragnioną samotnością.Simon posadził sobie Charity na kolanach ipocałował ją długo i namiętnie.– Dzięki Bogu! Zaczynałem myśleć, że żenię się z twoją matką,a nie z tobą.– Przytulił wargi do jej szyi.– Nie miałem nawet okazji,żeby cię dotknąć.A gdybym tylko mógł, to.Charity zachichotała.– Właśnie dlatego mama nie spuszczała nas z oka.Chciała byćpewna, że nie zachowam się więcej tak skandalicznie, dopóki niezostanę lady Durę.– A ja myślałem, że oszaleję.Od tamtej nocy, kiedy przyszłaś domnie, było chyba jeszcze gorzej.Przedtem nie wiedziałem, jakcudownie jest kochać się z tobą.– Zaczął chwytać delikatnie zębamijej ucho.Charity zadrżała, czując w sobie znajomą pustkę i dręczącepragnienie, by ją wypełnić.– To samo było ze mną – szepnęła.– Och, Simonie.– Mmm? – Jego uwagę zaabsorbowało całkowicie odnalezienienóg Charity pod zwojami materiału.Czuł znowu pulsowanie krwi wskroniach.Pragnął całować ją, pieścić.Spędził minione dwa tygodnie,pragnąc jej i wspominając, jak kochali się tamtej nocy; żałując, żepoczucie winy kazało mu zabrać ją natychmiast do domu rodziców,zamiast nasycić się nią bardziej.– Zdejmij tę cholerną bieliznę – wyszeptał jej gorącym szeptemdo ucha.– Co? Tutaj? – Charity wyprostowała się, zdumiona, zmiękłajednak, widząc namiętność w oczach męża.Zsunęła się z jego kolanna siedzenie obok i szybko uczyniła to, o co ją prosił.– Halki też? –spytała.– Wszystko mi jedno.Chodź tutaj.– Pociągnął ją i posadziłsobie z powrotem na kolanach.Ich języki splotły się w długim miłosnym tańcu, ręce odkrywałyczułe punkty, aż wreszcie Simon, nie mogąc dłużej znieść napięcia,rozpiął spodnie i ująwszy Charity za biodra, nasunął ją na siebie.Odrzuciła głowę do tyłu, odsłaniając białą szyję i twarz zmienionąpożądaniem.Widząc jej namiętną reakcję, Simon poczuł, że za chwilęeksploduje.Zmobilizował wszystkie siły, by się opanować, chciałbowiem powoli smakować rozkosz, przyjmować z radością to, co takchętnie mu ofiarowywała jego piękna żona, przeżyć razem z niąnajwyższą przyjemność.Rozpiął jej suknię, uwolnił piersi, wziął w dłonie dwie białemiękkie półkule, a potem wtulił w nie twarz, wdychając delikatnyzapach Charity.Roznamiętniona nowymi doznaniami, wplotła palce w jegowłosy i zaczęła poruszać się na nim bezwiednie.On zaś ujął dłońmijej biodra, przytrzymał ją przez chwilę mocniej, a później zacząłkierować nią wprawnie, nadawać rytm, aż wreszcie poczuł, jakCharity wygina się ekstatycznie w spazmie rozkoszy.Wkrótce i jegopochłonęła wszechogarniająca, rozkoszna fala.Gdy ochłonęli nieco, opadli bezwładnie na poduszki siedzenia,wyczerpani intensywnością przeżyć.Charity oparła głowę na ramieniuSimona, oszołomiona szczęściem, on zaś tulił ją do siebie, ukrywszytwarz w jej włosach.– Wygodnie ci? – spytał szeptem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •