[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy dooko³a same swojskie myœli, zwyczajne, to dla mnie taka obca myœl,panie koroner, to jakby kto krzykn¹³ g³oœno.Zaczê³am baczyæ, mocno, wdwójnasób, i wyczuwam go.- Mo¿esz go zawsze wyczuæ?- Nie.Nie zawsze.Ma jak¹œ magiczn¹ ochronê.Czujê go tylko z bardzo bliska, ai to nie za ka¿dym razem.Dlatego trza dawaæ pozór, bo nie wiadomo, czy akuratnie kryje siê w pobli¿u.- Byle go nie sp³oszyæ - wycedzi³ Puszczyk.- Byle go nie sp³oszyæ.Ja gochcê ¿ywym, Selbome.Co proponujesz?- Zrobimy go na pieroga.- Na pieroga?- Ciszej, panie koroner.- Ale.Ach, niewa¿ne.Dobra.Dajê ci woln¹ rêkê.- Jutro sprawcie, byœmy stanêli w jakiejœ wsi na kwaterê.Ja ju¿ resztêza³atwiê.A teraz dla pozoru zburczcie mnie srogo, a ja odejdê.- Nijak mi burczeæ - uœmiechn¹³ siê do niej oczami i mrugn¹³ lekko, natychmiastprzybieraj¹c nadêt¹ minê surowego dowódcy.- Bo zadowolony jestem z pani, paniSelborne.Powiedzia³ "pani".Pani Selbome.Jak do oficera.Mrugn¹³ znowu.- Nie! - powiedzia³ i machn¹³ rêk¹, wybornie graj¹c sw¹ rolê.- Proœbieodmawiam! Odmaszerowaæ!- Tak jest, panie koroner.Nastêpnego dnia, póŸnym popo³udniem, Skellen zarz¹dzi³ postój w wiosce nadrzek¹ Lete.Wieœ by³a bogata, otoczona palisad¹, wje¿d¿a³o siê przez eleganckiko³owrót ze œwie¿ych sosnowych belek.Nazywa³a siê ta wieœ Goworo¿ec - a bra³asiê ta nazwa od malej kamiennej kapliczki, w której sta³a wykonana ze s³omykukie³ka przedstawiaj¹ca jednoro¿ca.Pamiêtam, przypomnia³a sobie Kenna, jak rechotaliœmy z tego s³omianego bo¿ka, aso³tys z powa¿n¹ min¹ wyjaœnia³, ¿e opiekuj¹cy siê wsi¹ œwiêty goworo¿ec by³przed laty z³oty, potem by³ srebrny, by³ miedziany, by³o kilka wersjikoœcianych i kilka ze szlachetnego drewna.Ale wszystkie rabowali i kradli.Przyje¿d¿ali z daleka, by zrabowaæ albo ukraœæ.Dopiero od kiedy goworo¿ecs³omiany, jest spokój.Roz³o¿yliœmy siê we wsi obozem.Skellen, jak by³o umówione, zaj¹³ œwietlicê.Po nieca³ej godzinie zrobiliœmy niewidzialnego szpiega na pieroga.Klasycznym,podrêcznikowym sposobem.*****- Proszê podejœæ - poleci³ g³oœno Puszczyk.- Proszê podejœæ i rzuciæ okiem naten dokument.Zaraz? Czy wszyscy ju¿ s¹? ¯ebym nie musia³ dwa razyt³umaczyæ.Ola Harsheim, który w³aœnie upi³ ze skopka nieco rozcieñczonej zsiad³ym mlekiemœmietany, obliza³ wargi ze œmietanowych w¹sów, odstawi³ naczynie, rozejrza³siê, policzy³.Dacre Silifant, Bert Brigden, Neratin Ceka, Ta Echrade, Joann¹,Selborne.- Nie ma Dufficeya.- Wo³aæ.- Kriel! Duffi Kriel! Do dowódcy na odprawê! Po wa¿ne rozkazy! Biegiem!Dufficey Kriel, zdyszany, wbieg³ do izby.- Wszyscy s¹, panie koroner - zameldowa³ Ola Harsheim.- Zostawcie okno otwarte.Œmierdzi tu czosnkiem, ¿e zdechn¹æ mo¿na.Drzwi te¿otwórzcie, zróbcie przeci¹g.Brigden i Kriel pos³usznie otworzyli okno i drzwi.Kenna zaœ po raz kolejnystwierdzi³a, ¿e z Puszczyka by³by naprawdê œwietny aktor.- Proszê podejœæ, panowie.Otrzyma³em od cesarza ten oto dokument, tajny iniezwyk³ej wagi.Proszê o uwagê.- Teraz! - wrzasnê³a Kenna, wysy³aj¹c silny kierunkowy impuls, któryoddzia³ywaniem na zmys³y równowa¿ny by³ bliskiemu uderzeniu pioruna.Ola Harsheim i Dacre Silifant chwycili skopki i równoczeœnie chlusnêli œmietan¹we wskazywanym przez Kennê kierunku.Til Echrade zamaszyœcie sypn¹³ skrywanympod sto³em korcem m¹ki.Na pod³odze izby zmaterializowa³ siê œmietanowo-m¹cznykszta³t, pocz¹tkowo bezforemny.Ale Bert Brigden czuwa³.Bezb³êdnie oceniwszy,gdzie mo¿e byæ g³owa pieroga, z ca³ej si³y przydzwoni³ w tê g³owê ¿eliwn¹patelni¹.Potem wszyscy rzucili siê na oblepionego œmietan¹ i m¹k¹ szpiega, zdarli mu zg³owy czapkê-niewidkê, chwycili za rêce i nogi.Przewróciwszy stó³ blatem dodo³u, przykrêpowali koñczyny pojmanego do sto³owych nóg.Œci¹gnêli mu buty ionuce, jedn¹ z onuc wt³oczyli w rozwarte do krzyku usta.Aby uwieñczyæ dzie³o, Dufficey Kriel z rozmachem kopn¹³ pojmanego w ¿ebra, apozostali z zadowoleniem przyjrzeli siê, jak kopniêtemu oczy wylaz³y nawierzch.- Piêkna robota - oceni³ Puszczyk, który przez ca³y, niebywale krótki czaszajœcia nie poruszy³ siê, stoj¹c ze skrzy¿owanymi na piersi rêkami.- Brawo, Gratulujê.Przede wszystkim pani, pani Selborne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]