[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam.Tyle bym chcia³.Och, Vinga, nie powinnoci byæ przykro z tego powodu!Vinga odwróci³a siê od niego.- IdŸ sobie, ty! Z tymi swoimi talentami! A ja jestemzupe³nie zwyczajna!- Wcale nie jesteœ taka zwyczajna - powiedzia³ ³agod-nie i pog³aska³ j¹ po policzku.- Jesteœ najwspanialszymstworzeniem, jakie kiedykolwiek spotka³em!- Zdawa³o mi siê, ¿e o tej Gunilli ze Smalandiiwyra¿asz siê podejrzanie ciep³o.- Gunilla tak¿e jest przemi³¹ dziewczyn¹, chocia¿ niema twego rozbrajaj¹cego poczucia humoru.Poza tym nie¿ywiê dla niej ¿adnych uczuæ oprócz po prostu rodzin-nych.Móg³ tak powiedzieæ z ca³ym spokojem, bowiem powypiciu gorzkiego wywaru z zió³, które wskaza³a mu Sol,bliskoœæ Gunilli nie robi³a na nim ¿adnego wra¿enia.Zreszt¹ i tak jej bliskoœæ nigdy nie wywo³ywa³o w nimtakiego wzburzenia, jak obecnoœæ niewiarygodnie zmys-³owej Vingi.Wyrazi³ siê jednak niezrêcznie.- Uwa¿asz zatem, ¿e ja jestem nie tylko krewn¹?- Vinga.Wcale tego nie powiedzia³em! O Bo¿e,wyjdŸmy przynajmniej z tego cmentarza!W drodze do domu Heike szed³ szybko, ze z³oœci¹,nie zwa¿aj¹c, czy Vinga nad¹¿a za nim, czy nie.By³wœciek³y na siebie dlatego, ¿e nigdy nie potrafi³ staran-nie dobieraæ s³Ã³w, a tak¿e z powodu tych wszystkichmyœli, które k³êbi³y siê w jego nieszczêsnej, udrêczonejg³owie.Gdyby móg³ widzieæ minê kuzynki, by³by jeszczebardziej rozgoryczony.Vinga bieg³a za nim lekkimkrokiem, a wygl¹da³a jak dziecko, któremu obiecanopiêkny prezent.Sz³a podœpiewuj¹c cichutko pod no-sem.ROZDZIA£ VIIVinga mia³a okropn¹ noc!Po pierwsze, œmienelnie siê ba³a zostaæ sama w domuSimena.Bo je¿eli w nim naprawdê straszy?Vinga nale¿a³a do tych irracjonalnie myœl¹cych ludzi,którzy nie boj¹ siê z³odziei ani morderców - o ileoczywiœcie nie gro¿¹ oni domem madame Fleden - alektórzy gotowi s¹ umrzeæ ze strachu, kiedy zobacz¹ jakiœporuszaj¹cy siê cieñ lub us³ysz¹ w ciemnoœciach czyjeœtajemnicze westchnienie.I nigdy siê tego nie wyzby³a.Tejnocy Vinga znowu czu³a siê tak, jak w pierwszych latachspêdzonych w chacie komorniczej, w czasaeh gdy ca³enoce le¿a³a przytulaj¹c do siebie kozê, wpatrzona w drzwi,w których, jak jej siê zdawa³o, w ka¿dej chwili mogli siêpojawiæ najbardziej upiorni goœcie.Teraz by³o jeszcze gorzej.Teraz towarzystwo kozynie wystarcza³o, teraz Vinga pragnê³a obrony ze stronysilnego mê¿czyzny.Nie zliczy³aby, ile razy gotowa by³abiec do szopy, w której spa³ Heike.Za ka¿dym razemjednak rezygnawa³a na myœl, jak bardzo go to zdener-wuje.Kiedy nareszcie zasnê³a, te¿ nie zazna³a spokoju.Dlaodmiany drêczy³y j¹ sny.Œni³o jej siê, ¿e biegnie pocmentarzu, a goni j¹ jakiœ okcapny duch, jakiœ od-pychaj¹cy stary dziad, prawdopodobnie ów Simen, któryze z³oœliwym chichotem zaczaja³ siê na ni¹ pomiêdzynagrobnymi kamieniami.Koszmarny sen by³ niewiarygodnie d³ugi, zdawa³o jejsiê, ¿e ju¿ nigdy siê stamt¹d nie wydostanie, ale naglewszystko siê odmieni³o.Znalaz³a siê teraz na ogromnejrówninie, widzia³a jedynie niebo i ziemiê, nic, ani jednowzniesienie nie przecina³o horyzontu.Ona jednak bieg³ai bieg³a, uciekaj¹c od czegoœ, a jednoczeœnie nie rusza³a siêz miejsca.Nieoczekiwanie pojawi³ siê za ni¹ olbrzymiogier, by³ daleko, lecz nieustannie siê przybli¿a³.By³czarny jak wêgiel i Vinga bardzo dobrze wiedzia³a, czegoon chce.By³a œmienelnie przera¿ona, a jednoczeœniepragnê³a, ¿eby j¹ jednak dogoni³ i ¿eby ona musia³a siêpoddaæ swemu losowi.Nie potrzebowa³a siê odwracaæ, by widziet, ¿e goni¹cyma okropne oczy.Tak samo wyczekuj¹ce i œwiadomecelu, jak oczy tamtego starca z poprzedniego snu.Odczasu do czasu byli zreszt¹ jednym i tym samym, jakbyjedna istota w dwóch postaciach, i wtedy ogarnia³o j¹przera¿enie, ale potem znowu ogier by³ tylko zwierzê-ciem, po czym nastêpowa³a kolejna zmiana, to ju¿ nie koñj¹ goni³, lecz silny i przyjazny mê¿czyzna, Vinga wy-chodzi³a mu naprzeciw, on obejmowa³ j¹ czule i uspokaja³,¿eby siê ju¿ nie ba³a, ona zaœ czu³a, ¿e móg³by teraz zrobiæw³aœciwie wszystko, bo to przecie¿ tylko sen.A poniewa¿ takie w³aœnie uczucie pojawia siê nazakoñczenie snu, to i Vinga budzi³a siê w tym miejscu.Okropnie rozczarowana!Ale w takim stanie ducha nie odwa¿y³a siê póyœæ doszopy!Tymczasem na dworze ca³kiem siê rozwidni³o, wiêcVinga, z w³aœciw¹ sobie przekor¹, mia³a ochotê zatrzymaænoc i jeszcze trochê pospaæ.Zasnê³a wiêc i spa³a, tymrazem mocno i bez snów.Obudzi³a j¹ cisza.Doznawa³a przygnêbiaj¹cego uczu-cia, ¿e jest sama.I tak by³o w istocie.Nawet koza zniknê³a.No tak, pomyœla³a Vinga.Heike wsta³ wczeœnieji wypuœci³ zwierzê na dwór.Wszed³ tutaj i widzia³ mnieœpi¹c¹.Okropne!Cz³owiek rzadko bywa piêkny w czasie snu.Kto topowiedzia³, ¿e kandydata do ma³¿eñstwa trzeba najpierwzobaczyæ, kiedy je i kiedy œpi? ¯eby stwierdziæ, czyzdo³amy z nim w przysz³oœci wytrzymaæ.Jak inaczejmo¿na by siê o tym przekonaæ, nie przekraczaj¹c granicytego, co przystoi?Ale ostatecznie mówi siê te¿, ¿e mi³oœæ wszystko czynipiêknym?- Zastanawiam siê, czy to prawda - powiedzia³a Vingag³oœno, ubieraj¹c siê najpiêkniej jak umia³a i czesz¹c w³osyniezwykle prymityrwnym narzêdziem, które sama zrobi³az kawa³ka drewna."Zêby" w tych jej grzebieniachnieustannie siê wy³amywa³y i czêsto, denerwuj¹co czêsto,musia³a sabie robiæ nowe.Kiedy uzna³a, ¿e prezentuje siê nieŸle, wysz³a, a raczejwkroczy³a na podlwórze, chc¹c zrobiæ mo¿liwie najefek-towniejsze entree.Koaza jednak nie okaza³a zachwytu.Ohoho! pomyœla³a Vinga, Heike wróci³ do ³Ã³¿ka.Noto teraz zobaczy! Zaskoczê go we œnie a us³yszy to i owo natemat œpiochów!Z triumfuj¹c¹ min¹ otworzy³a energicznie drzwi doszopy, ale Heikego tam nie by³o.Poœciel zosta³a staranniez³o¿ona, co przypomnia³o Vindze, ¿e ona swoj¹ zostawi³aw nie³adzie na ³Ã³¿ku.Wszystko znajdowa³o siê w najlepszym porz¹dku, aleHeikego ani œladu.Nigdzie te¿ nie by³o jego rzeczy.Vinga zaczê³a szukaæ w obcjœciu.Najpierw pe³naoptymizmu, Heike nie móg³ przecie¿ odejœæ zbyt daleko,potem jednak zaczê³a j¹ ogarniaæ panika.W koñcu stanê³a poœrodku podwórza i rozszlocha³a siê¿a³oœnie.Czu³a, ¿e za chwilê zacznie wyæ jak samotnywilk.Pozosta³a ju¿ tylko jedna mo¿liwoœæ, ¿e mianowicieHeike poszed³ do zagrody Eirika.Vinga jak przez mg³ê przypomina³a sobie tego Eirikai jego rodzinê.By³ po prostu jednym z wielu komornikóww parafii, a jego ma³a zagroda jedn¹ z wielu, jakie wrazz rodzicami mija³a podczas niedziclnych spacerów.Elisa-bet, matka Vingi, nauczy³a córkê dobrych manier, dba³ao to, by witaæ siê zawsze ¿yczliwie z komornikami,a nawet rozmawiaæ z nimi, gdy to konieczne.Ludzie Lodubowiem nigdy do nikogo nie odnosili siê wynioœle, choæby³o rzecz¹ zrozumia³¹, ¿e na przesadn¹ familiarnoœæ sobienie pozwalali.Mieszkañcy parafii wyra¿ali siê o Ludziach Loduz szacunkiem.Mimo wszystko Vinga nie umia³a siê zdobyæ na to, bypójœæ do zagrody Eirika.Lêk przed ludŸmi wci¹¿ jej nieopuszcza³.Mo¿e mog³aby siê ukryæ gdzieœ w rowie nledalekozagrody i stamt¹d wygl¹daæ, czy Heike nie nadchodzi?Pe³na wahañ posz³a poroœniêt¹ traw¹ drog¹.Kozaz przyzwyczajenia powlok³a siê za ni¹.Myœla³a pewnie, ¿eid¹ na pastwisko.Vinga przeczesywa³a palcami jej sierœæi szepta³a coœ o "swojej jedynej wiernej przyjació³ce".Czu³a siê opuszczona i zwyczajnie siê ba³a.Heike odebra³ od Eirika swojego konia.- To Vinga bêdzie musia³a odwiedziæ adwokataSerensena - powiedzia³ do komornika.- Ja mogê pójœænastêpnym razem, kiedy ona przygotuje go na spotkanieze mn¹.Ale jak zdo³am wzbudziæ w tej dziewczynieodwagê, to naprawdê nie wiem.- Tak, ona znika niczym mg³a, gdy tylko poczujecz³owieka w pobli¿u - zachichota³ Eirik.- Kiedy siê obudzi, spróbujê przyprowadziæ j¹ tutaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]