[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przesunął wargami po jej szyi.- Tak długo, jak to śliczne ciało ma swego pana.- Przesunął dłonią po jej piersi i ku swemu przerażeniu Rebeka poczuła nawrót pożądania.Ręce, które parę minut temu wpijały mu się w plecy, odepchnęły jego wilgotną pierś.- Jesteś zwierzęciem - krzyknęła - mogłeś zaczekać!- Możesz mnie nazywać, jak chcesz, ale to nie zmienia faktu, że mnie pragnęłaś.I wciąż pragniesz.- Powiódł dłonią wzdłuż jej bioder.- Nie - wykrztusiła, kiedy pochwycił ją za ręce.Zadrżała.Wyglądał jak anioł zemsty, ale jego oczy pełne były diabelskich iskier.- Może masz rację, Rebeko, może trochę się pośpieszyłem - powiedział wolno.- Owszem! - wykrzyknęła.Nie dowierzała mu.- Jeśli tak.- pochylił się i zaczaj szukać jej ust.Była za słaba, by z nim walczyć, zacisnęła tylko powieki, a on szeptał blisko jej warg: - Teraz wezmę cię powoli i delikatnie, sama przyjemność.Hmm?Kiedy otworzyła oczy, wokół panowała ciemność.Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje, jej ciało było ociężałe, wszystko ją bolało, a gdy poruszyła ręką, napotkała inne twarde, gorące ciało.Zesztywniała, Wstrzymując oddech.Powoli wracała jej pamięć.Benedykt spał.Po cichu wysunęła się z łóżka i na palcach poszła do łazienki.Zamknęła za sobą drzwi i westchnęła z ulgą.Całe jej ciało nosiło ślady pocałunków Benedykta.Wstydziła się, że tak namiętnie odwzajemniała jego pieszczoty.Weszła pod prysznic.Odkręciła pozłacany kurek.Starannie umyła się cała.Musiała przyznać, że posiadł ją całkowicie i w głębi duszy wiedziała, że pragnie go coraz bardziej; Próbowała tłumaczyć to sobie racjonalnie.Zbyt długo była samotna.Pierwszy lepszy mężczyzna mógł ją rozpalić.Wiedziała jednak, że to nieprawda.Tylko Benedykt miał nad nią taką władzę.Zamknęła oczy i pozwoliła, by woda płynęła po jej zmęczonym ciele.Nie usłyszała, jak otwierają się drzwi od kabiny.- Mogę się przyłączyć? - zapytał gardłowy męski głos.- Nie - zawołała wyskakując z kabiny i wpadając na Benedykta.Odepchnęła go.Serce znów zabiło szybciej.- Szkoda, to może być całkiem przyjemne - zamruczał z szelmowskim uśmiechem.Spojrzała na niego i zarumieniła się.Miał na sobie tylko obcisłe czarne slipy.Głośno przełknęła ślinę wbijając wzrok w podłogę.- Nie? No, to pozwól.- Zaczął delikatnie wycierać ją wielkim ręcznikiem.- Sama mogę to zrobić - oznajmiła stłumionym głosem.- Po co się męczyć, skoro masz posłusznego niewolnika? - powiedział namiętnie, upuszczając ręcznik na ziemię.Porwał ją w ramiona.Zamknęła oczy starając się powstrzymać łzy.Czuła się taka bezbronna.Była dojrzałą kobietą, przyzwyczajoną do samodzielności.Została jej pozbawiona w ciągu zaledwie kilku dni.Benedykt utkwił wzrok w jej pobladłej twarzy.- Źle się czujesz?- Owszem, źle - odparła ze złością.- Nie wyglądasz najgorzej.- A ty zachowujesz się jak maniak seksualny - odgryzła się, z wściekłością w oczach.Spojrzał na nią rozbawiony.Wyciągnął rękę, chwycił ją za ramię i, co zwiększyło tylko jej gniew, położył jej palec na ustach.- Możesz oskarżać mnie o różne rzeczy, Rebeko, ale prawdą jest, że to, co istnieje między nami, działa dwustronnie.Wielka biologiczna siła przyciągania.Nie możesz mnie winić za to, że jestem mężczyzną.- Cień szyderstwa pojawił się w jego głosie.- I może też przestaniesz winić siebie za to, że jesteś kobietą.Spójrz na siebie.Ślady na mojej skórze świadczą same za siebie.Wiec nie udawajmy.Jeśli ja jestem maniakiem seksualnym, ty jesteś zboczona w takim samym stopniu - zaśmiał się.Tego już było dla niej zbyt wiele.- Ty egoisto! Ty łajdaku! - wy buchnęła, ale jej słowa zagłuszyła lecąca z kranu woda.Owinęła się ciasno ręcznikiem i trzaskając drzwiami wyszła z łazienki.Pobiegła do swojego pokoju, otworzyła szafę i szybko wyciągnęła z niej jedną z sukienek kupionych przez Benedykta.Wszystkie jej dawne ubrania zostały wyrzucone.Ubrała się szybko, spoglądając na zegarek.- Wybierasz się gdzieś?- Na dół, zrobić sobie coś do jedzenia - warknęła.Spojrzała na Benedykta.Miał na sobie tylko owinięty wokół bioder ręcznik.Pragnęła przed nim uciec, ale zagrodził jej drogę.- Uspokój się, Rebeko.- Sięgnął do szafy ponad jej ramieniem i wyjął granatowy szlafrok.- Nie mam zamiaru cię dręczyć.- I, zrzucając ręcznik na ziemię, stanął przed nią nagi, powoli nakładając szlafrok.- Będę wdzięczna - mruknęła, starając się nie zwracać na niego uwagi.- Na pewno? - zapytał prowokująco.Rebeka umknęła do kuchni.Wszystko tu było stalowe i sterylne.Z tęsknotą pomyślała o własnej przytulnej kuchni.Z westchnieniem otworzyła drzwi lodówki.Pani James bardzo się postarała.Na górnej półce stały sałatki, zakąski i butelka szampana.Zatrzasnęła drzwiczki i wzięła z koszyka dwa jajka.Zapaliła gaz i wrzuciła dwie grzanki do testera.Wybijała właśnie jajka na rozgrzaną patelnię, kiedy usłyszała głos Benedykta:- Jajecznica? Niezbyt wystawna uczta nowożeńców- powiedział z uśmiechem - ale jeśli tylko to umiesz przyrządzić.- Nie jestem twoją kucharką - odparła ze złością biorąc do ręki łyżkę.Jej gniew zdawał się go bawić.- Spokojnie, spokojnie.Matka nie nauczyła cię, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek?- Jesteś jedyną osobą, która potrafi doprowadzić mnie do szału, a jeślibym znalazła drogę do twojego serca, pocięłabym je na kawałki - odgryzła się.Miał na sobie tylko szlafrok.Na widok umięśnionych nóg i owłosionej piersi traciła panowanie nad sobą.Stała przed nim z łyżką w dłoni zawstydzona własną słabością.Zaczęła mieszać jajecznicę starając się zignorować obecność Benedykta.- Dla mnie dobrze wysmażona - szepnął, dotykając wargami jej szyi.Nie wiedziała, czy sprawił to dotyk jego ust, ciepło oddechu, czy tylko nuta złośliwości w jego głosie.Dość, że podniosła patelnię i wylała jej zawartość na głowę Benedykta.Stał kompletnie oniemiały, a prawie surowe jajka ściekały mu na czoło.Nie mogła się powstrzymać.Wyglądał tak idiotycznie.- Oryginalne danie.Benedykt w jajach! - zawołała, dławiąc się ze śmiechu.ROZDZIAŁ ÓSMY- Rebeko!Śmiech zamarł jej w gardle.Stanęła oko w oko z rozwścieczoną bestią.Rozejrzała się niespokojnie, szukając drogi ucieczki.Cofnęła się przed wyciągającą się ku niej ręką Benedykta.Zakręcił gaz.Drugą ręką wyjął jej z dłoni łyżkę i rzucił ze złością za siebie.Wylądowała z hałasem na podłodze.- Ależ Ben.Aaaa! - Jego imię przeszło w krzyk, gdyż Benedykt chwycił ją za ramiona i pchnął na drzwi lodówki.-”Benedykt w jajach”, mała wiedźmo? Teraz je, do cholery, zjesz.- Pochylił się, napierając na nią całym ciałem i ustami miażdżąc jej wargi.Ciało Rebeki przebiegł dreszcz strachu połączonego z gorączkowym podnieceniem.Jego ręce były wszędzie, przesuwały się z bioder na piersi, z piersi na uda.Rozerwał jej bluzkę.Zębami rozpiął otwierany z przodu stanik.Rebeka słaniała się na nogach, kolana jej drżały.Benedykt tymczasem podciągnął jej spódnicę i zerwał z niej jedwabne majtki.Bezradnie uchwyciła się jego silnych ramion czując bolesną żądzę, podczas gdy on poderwał ją z ziemi, schował twarz w pełnych piersiach i, wpijając palce w jej biodra, podniósł ją nagle do góry.Kiedy chwycił w zęby czuły koniuszek piersi Rebeki, z własnej woli objęła go nogami w pasie.Wszedł w nią, wdarł się w sam środek jej ciepłej, wilgotnej kobiecości.Szaleństwo, jakie ich ogarnęło, wydarło z piersi Rebeki głośny krzyk, jej drobne ciało zaczęło drżeć w obłąkańczym spełnieniu, które przeżywali jednocześnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]