[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Więc w lesie zostały jakieś dziewczynki? Opowiedzcie dokładnie, jak to się stało! Trzeba natychmiast je odnaleźć!Obaj chłopcy na wyścigi zaczęli opowiadać panu Telesforowi całą historię, jaka wydarzyła się od momentu znalezienia w krzakach małej Jarzynki.- Ho, ho! - powiedział na zakończenie malarz stawiając przed chłopcami dymiącą patelnię.- Ho, ho! Jesteście zuchy! Ale trzeba było powiadomić kogoś dorosłego! Teraz tu grzecznie zostaniecie, a ja pójdę na poszukiwanie tej.jakże jej! Aha, Klementyny! No i oczywiście waszej siostry.- Fajny z pana facet - powiedział poważnie Pulpet pakując do ust pełną łyżkę.Chłopcy jedli w milczeniu.Po przeżytych przygodach gorące danie i świeży, razowy chleb smakowały im niebywale.Marek najedzony odłożył łyżkę.Pulpet z zapałem skrobał patelnię.- Pulpet! Jak ty się zachowujesz? - upomniał go Marek.- Nie wolno tak zgrzytać!Pulpet spojrzał na niego z wyrzutem.- Może dać ci jeszcze kawałek chleba? - zapytał pan Telesfor patrząc, z pobłażaniem na malca walczącego uparcie z ogromną patelnią.- Dziękuję - odsapnął Pulpet - nie mogę, jestem już taki.ciasny!- On zawsze tyle je! - jęknął Marek.- Ale właściwie dlaczego pan jeszcze nie spał?- Właśnie miałem zamiar pójść do łóżka - powiedział pan Telesfor wkładając gumowe buty - kiedy usłyszałem skradających się złodziei.- Złodziei? - spytał Pulpet otwierając szeroko oczy.- Tak.Leśniczy mnie uprzedzał, że bywały tu już próby włamania.Jacyś chłopcy podobno kradną mu jelenie rogi.- Rogi? - zdumiał się Pulpet.- No jasne - wtrącił Marek widziałeś przecież takie rogi wiszące na ścianie w pokoju u pani Maciejkowej.- Kiedy więc usłyszałem te szmery i na dodatek zobaczyłem, że ktoś usiłuje zajrzeć przez okno, postanowiłem ich schwytać.Bo czego mogli szukać tutaj w nocy? Zaczaiłem się za węgłem i złapałem ich.- I co pan z nimi zrobił?- Zamknąłem w szopie.Rano odstawię ich na milicję.- No, ale myśmy też przyszli w nocy - powiedział Marek.- Tak.To prawda.Tylko że tamci zachowywali się dziwnie podejrzanie.No, ale ja już idę.Dziewczynki na pewno się odnajdą.- Czy my możemy tu zostać? - zapytał Pulpet z nadzieją w głosie.- Oczywiście.Kładźcie się spać na moim łóżku.- Ja pójdę z panem - zaproponował Marek.- Sam nie zostanę! Nie zostanę! - zaryczał Pulpet, aż zadudniło echo.- Wstydź się.Pulpet! W lesie zachowywałeś się dużo dzielniej.- Nie - powiedział stanowczo malarz - obaj tutaj zostaniecie.- No dobrze, ale odprowadzimy pana przed dom.Pan Telesfor włożył płaszcz.W drzwiach przystanął i chwilę nadsłuchiwał.Z szopy na podwórku rozlegało się głuche łomotanie.- To ci złodzieje? - wyszeptał Marek.- Hej tam! Cisza! - zawołał groźnie pan Telesfor.- Proszę nas wypuścić! - dobiegło ich wołanie.- Dlaczego pan nas więzi?- Ty - szepnął Marek do Pulpeta - przecież to jest głos.Bolka!- Jakiego Bolka? - zdumiał się pan Telesfor.Marek już biegł w stronę szopy.- Bolek, to ty?- Rety, Marek! Jasne, że ja! Otwórz tę piekielną zasuwę!- Więc to nie są złodzieje?! - Pan Telesfor żywo zawrócił do sionki.Ze zdenerwowania nie mógł sobie przypomnieć, gdzie położył klucz od szopy.Wreszcie znalazł go w słoju po kiszonych ogórkach.Marek i Pulpet nie mogli wyjść ze zdziwienia.- Skąd wzięliście się tutaj? - zadudnił Bolek.- To ja powinienem zapytać, co wy tutaj robicie! Przecież mieliście spać w naszych łóżkach i pilnować Jarzynki.- A więc to oni - denerwował się pan Telesfor nie mogąc trafić kluczem do dziurki.Po chwili obaj więźniowie byli na wolności.- Faktycznie, mieliśmy jej pilnować - mamrotał Olek ale my też chcieliśmy odszukać Klementynę.- To żadna zabawa! - rozzłościł się Marek.- Tutaj każdy miał swoje zadanie!- Cicho! Proszę o spokój! - wołał pan Telesfor.- Idźcie do domu i tam sobie wszystko dokładnie wyjaśniajcie.Was, chłopcy, przepraszam za pomyłkę.Kto jest głodny, niech weźmie sobie coś do jedzenia, a kto śpiący - tu pan Knot spojrzał na małego Pulpeta - pójdzie spać!- Ja nie chcę spać! - wrzasnął Pulpet.- Już wolę zjeść trzecią kolację!- Święta Petronelo! - jęknął malarz.Lubicie smażone rydze?- Pewnie! - wrzasnęli wszyscy jak na komendę.No to musicie zaczekać, aż wrócę.Jesteście zmęczeni.Marsz do domu! Połóżcie się, gdzie chcecie.W szafie są koce.I żeby mi nikt nie wyszedł do lasu.Jasne?- Jasne! - odkrzyknęli chórem.Rozdział XIw którym sierżant Brzęczek znajduje ślad- Niedobrze, żeście musieli wrócić, Kluska - powiedział sierżant.- Ale dobrze, że wam się nic nie stało!- Tak jest! Nic się nie stało, tyle że się napracowałem przy tym zwalonym drzewie jak jaki drwal!- Bardzo dobrze, żeście usunęli tę przeszkodę, ale swoją drogą, kto się tu pchał autem po nocy? Może zaczęli już poszukiwania? Niee, niemożliwe.Właściciel auta jechał przecież do miasteczka!Sierżant zasępił się.W jednej chwili jego czoło pokryło się gęstą siecią zmarszczek.W takich wypadkach Tolek mawiał, że tatuś ma czoło jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •