[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A wtedy.no, wtedy Spytek pokaże wam, co umie.Zacisnął pięść i rzucił groźne spojrzenie za gromadką ludzi, ginącą w zmroku wieczornym.Szedł jakiś czas za nimi w pewnej odległości — dopiero tam, gdzie się domy zaczynały, skręcił koło parkanu do swojej chałupki, która odrapana, nawpół zwalona stała za miastem w polu.IV.WIELKI LOS.Biedni nie mają czasu na długą żałobę.Życie ich nie jest powabne, to też i śmierć nie straszna.Zwykle ze stypy pogrzebowej wracają już napół pocieszeni, a w miesiąc po pogrzebie wspominają nieboszczyków, jakby już Bóg wie jak dawno nie było ich na świecie.Tak też i u Tarchały; w kilka dni zatarła się ta pustka, jaką po sobie zostawiła nieboszczka.Tarchała golił, jak dawniej i wieczorami chodził, jak dawniej „pod bombę", a matka zajmowała się gospodarstwem i starała się dobrze gospodarować, aby syn nie czuł braku żony.Dogadzała mu, jak mogła, i umiała, a było z czego, bo po zmarłej zostało w kuferku trochę przyodziewy i korale, co Tarchałowa częścią na własny obróciła użytek, a częścią sprzedawała lub zastawiała.Jednego dnia plądrując w szafie, czyby jeszcze coś nie dało się spieniężyć, znalazła w kącie szuflady jakąś paczkę zaszytą w płótno i obwiązaną sznurkami.Z łapczywością rzuciła się na to spodziewając się, że może tam znajdzie ukryte pieniądze.Nieboszczka była oszczędną, lubiła chować grosze — to kto wie, może zaoszczędziła jaką sporą sumkę, o której nie wspominała nikomu, nawet mężowi.— Ta myśl przebiegła po głowie Tarchałowej i drżącemi z niecierpliwości palcami poczęła rozrywać sznurki i targać płótno.Była tak zajęta tą czynnością, że nie słyszała, iż ktoś drzwi otwierał i wszedł do izby.Był to Tarchała, wracający z piwiarni.— Czego matka szuka? — spytał, zbliżając się do klęczącej przy szafie.Tarchałowa drgnęła, przestraszona niespodziewanem zapytaniem, i niespokojnie obejrzała się.— Cóż to za zawiniątko ?— Czy ja wiem?.Znalazłam w szafie.— Pokaż-no matka.Wziął jej z rąk, które niechętnie jakoś puszczały trzymaną zdobycz.— Mnie się zdaje, że ja to raz włożyłam do szafy i zapomniałam na śmierć.Daj, zobaczę.— I chciała mu odebrać.— Czekaj-no matka.— Tu coś napisane na płótnie.Poświeć-no matka.Stara podniosła świecę w górę i ciekawie zaglądała roziskrzonemi oczyma przez ramię syna.„Własność Ignasia" — przeczytał Tarchała.— To nieboszczka pisała — rzekł i chciał pakiet położyć napowrót do szafy.— Jakto?.Nie ciekawyś zobaczyć?— Jak nie moje, to co mi do tego? Skoro wróci to sobie zabierze, kiedy jego własność.— To jeszcze pytanie, czy jego.Nieboszczka przecież nie miała swojego majątku ani grosza, to i rozporządzać niem niema prawa, boś ty pracował na to.— Więc matka myśli, że tam będą pieniądze?— A cóżby innego chowała w takiej obserwacyi?— E! gadanie.zkądżeby ona pieniędzy wzięła; zawsze grosz grosza gonił.— Zobacz, to się przekonasz.Tarchała się namyślał chwilę.— Przecież zobaczyć możesz, — dogadywała matka.— Nie widzi matka, że obszyte na wszystkie boki.— Wielka rzecz.Czy to nie można znowu obszyć?— A prawda.No, dalej, dawaj matka nożyczki.Poszli oboje do stołu.Matka co prędzej dobyła nożyczki z szuflady i zabrali się oboje do rozcinania.— Jakieś szpargały — rzekł Tarchała.Były to „Noce Jounga" drukowane na bibulastym papierze i paczka opłatków.— Zobacz-no w środku, coś tam jest.Tarchała potrząsnął i wypadły z pomiędzy kartek książki jakieś wiersze i modlitwy, przepisywanedość niekształtnie przez Ignacego, kilka zasuszonych kwiatków, parę obrazków i bilet z powinszowaniem imienin z gorejącem sercem przeszytem strzałą.Tarchała znał ten bilet, Ignacy mu go pokazywał z dumą, mówiąc: „to od Józi".Józia to najmłodsza córka blacharza.Tarchała był powiernikiem zakochanych i wiedział, że Ignac obiecał ożenić się z nią gdy wróci, a ona przyrzekła mu czekać na niego, choćby do śmierci.— Jam myślał, że on sobie to zabrał — mówił, oglądając te pamiątki rozrzucone na stole — a on się widać bał, żeby tego gdzie nie pogubił i zostawił u Teklusi.— A tu jeszcze jakiś papier — zawołała Tarchałowa, wskazując na niebieski zadrukowany papier z czerwonemi numerami.— To może jakie zagraniczne pieniądze.Chciwa baba nie myślała zrzec się nadziei znalezienia pieniędzy.Tarchała wziął papier w rękę, obracał go na wszystkie strony, ale nic nie mógł wyrozumieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •