[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby został aresztowany za obicie mordy przełożonemu albo też uduszenie go, w żaden sposób nie zdołałby pomóc Helen.I przez własną głupotę przekreśliłby jej i tak już niewielkie szanse na przeżycie.Wstrząśnięty jej porwaniem popełnił błąd - należało zdawać sobie sprawę, że od tej pary kretynów nie uzyska żadnej pomocy, i tylko spokojnie o wszystkim zameldować.Znał ich za dobrze i za długo, a postąpił naiwnie jak dziecko.Odzyskaniem córki musiał zająć się sam, a żeby tego dokonać, musiał być wolny i oficjalnie zajęty czymś zupełnie innym.Czyli musiał zagrać posłusznego podkomendnego i jak najszybciej stąd wyjść.A kiedy już odzyska córkę, przyjdzie czas na wyrównanie rachunków.Ta świadomość sprowadziła spokój, wygaszając wściekłość, niczym kubeł zimnej wody, i przywracając mu zwykłą zdolność logicznego myślenia.Wstał, zasalutował i oznajmił:- Jak pan sobie życzy, admirale.Wyślę odpowiedź porywaczom z domu, za pańskim przyzwoleniem.- Jak najbardziej - ucieszył się Hendricks.- Gdyby wysłał ją pan z ambasady, mogliby nabrać podejrzeń.Dobrze pan to wymyślił, kapitanie.Jestem pewien i sądzę, że admirał Young podziela moje zdanie, że jest to długofalowe działanie przeciwnika mające na celu stworzenie źródła dezinformacji w naszym wywiadzie.Będą pewniejsi sukcesu, jeśli kontakt z panem będzie wyglądał na całkowicie prywatny.Wygłosił to tonem doświadczonego asa wywiadu gratulującego nowicjuszowi uniknięcia prostej pomyłki.I mimo przepełniających go uczuć Zilwicki omal nie parsknął śmiechem, gdyż to on był doświadczonym oficerem wywiadu, natomiast wszystko, co Hendricks wiedział o tego typu działalności, to że istniała.Jako doświadczony intrygant polityczny był naturalnie przekonany, że się na tym zna.Natomiast prawda wyglądała inaczej: arena polityczna Królestwa Manticore, choć skomplikowana i niebezpieczna, była piaskownicą w porównaniu z tą, na której Zilwicki działał od lat.Zdołał jednak zapanować nad wesołością, z kamienną twarzą skinął głową i opuścił pomieszczenie.* * *Kiedy Anton Zilwicki wszedł do mieszkania, zastał w salonie Roberta Tye nadal siedzącego w pozycji lotosu na samym środku pokoju.Wyglądało na to, że mistrz sztuk walki nie drgnął od chwili jego wyjścia z domu.Tye miał własne sposoby kontrolowania wściekłości.Widząc gospodarza, uniósł pytająco brew.Zilwicki pokręcił głową.- Jak należało się spodziewać, ta para imbecyli zwróciła uwagę jedynie na pozory.Poza tym mają chwilowo obsesję na punkcie okazji propagandowej, którą stworzy przybycie Parnella.A tacy jak oni nie są w stanie myśleć równocześnie o dwóch rzeczach - wyjaśnił.- Polecili mi postępować zgodnie z instrukcjami porywaczy.I nie dali urlopu.Przez moment Tye przyglądał mu się uważnie, po czym uśmiechnął się złośliwie.- A ty naturalnie jak grzeczny oficerek wykonasz rozkaz.Zilwicki tylko prychnął pogardliwie.Robert Tye był pierwszą osobą, z którą skontaktował się po odkryciu faktu porwania córki, gdy późnym wieczorem wrócił do domu.Nadal nie do końca był pewny, dlaczego tak zrobił.Postąpił impulsywnie, a nie był człowiekiem działającym pod wpływem impulsów.Powoli usiadł w fotelu, pierwszy raz analizując spokojnie całą sytuację.Na Ziemię przybył z córką ponad cztery lata temu.Z racji specyficznego rodzaju pracy prowadził koczownicze, można by rzec, życie.Zdawał sobie oczywiście sprawę, jak ciężkie ono musi być dla Helen.Dla każdego zmiana przyjaciół i otoczenia bywa trudna, a zwłaszcza dla dziecka czy nastolatki, której do tego dochodzi jeszcze zmiana szkoły.Helen z reguły nie bywała zachwycona perspektywą kolejnej przeprowadzki, ale tym razem było inaczej.Wieści o wyjeździe do Chicago powitała z entuzjazmem i trochę potrwało, nim pojął dlaczego.A sprawa była prosta - Helen, idąc śladami matki, zainteresowała się sztukami walki w wieku lat sześciu.Ale nie tylko samymi technikami i ćwiczeniami, lecz także ich historią i podstawami teoretycznymi.Dla niej Chicago oznaczało jedno - możliwość pobierania lekcji u jednego z legendarnych mistrzów sztuk walki, którego znano i szanowano w całej galaktyce.Anton martwił się tylko, że Tye nie przyjmie jej na uczennicę.Ku jego zaskoczeniu mistrz nie miał nic przeciwko temu.Jak powiedział mu potem przy jakiejś okazji, w jego wieku obecność dzieci była mile widzianą odmianą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •